CZĘŚĆ 34 - c.d.

124 31 7
                                    


Szybko podeszły do szafy, otworzyły drzwi i odetchnęły z ulgą. Kula bezpiecznie leżała schowana pod stertą pościeli i koców. - Wszystko gra! Dziewczynki przybiły piątkę.

Skoro wszystko gra, to o co kaman? – pomyślała sowa przyglądając się wystraszonym nie na żarty trollicom.

- A wy co tutaj do czarciego licha robicie, co!? – warknęła ochryple.

Sabrina próbowała wydusić z siebie jakieś słowa, ale najwyraźniej głos odmówił jej posłuszeństwa, bo tylko niezrozumiale zacharczała. Z kolei Mirma wyjęła z plecaka pluszowego Aliego i z maskotką w łapie, bliska histerii, z całej siły klapnęła na zadzie: - My? – wycedziła dygocząc ze strachu.

- Tak, tak. Wy! – krzyknęła sowa, zeskoczyła z psa, podeszła do Mirmy i wyrwała jej pluszaka z zaciśniętej dłoni. Następnie zerknęła na Sabrinę, chwyciła za plecak i z powrotem włożyła do niego Aliego. Mirma z Sabriną pokornie zatrzepotały rzęsami i posłały sowie służalcze uśmiechy.

Baltazar niepewnie zerknął na dziewczynki, jednak nie wyglądały na zaniepokojone. Wręcz przeciwnie. Doskonale wiedziały o dziwnej zawartości plecaka. Poskrobał się po głowie.

- No to się porobiło – pisnął basset.

- Nic dodać, nic ująć – szeptem dopowiedziała Rita.

- Ale co dalej? – zapytał szczur. – Co dalej? – powtórzył.

Sowa odwróciła łeb, a raczej całą zawoalowaną sylwetkę i zmrużyła oczy. Po krótkiej chwili namysłu ponownie odwróciła się do wystraszonych, choć nieco ochłoniętych trollic i ponownie zapytała: - Co wy tutaj do diaska szukałyście, co? Ale Mirma z Sabriną tylko spuściły głowy wbijając wzrok w podłogę. Sowa mocno tupnęła nogą, że aż wzdrygnęły. Podeszła do okna, otworzyła je na oścież i spojrzała w niebo. Wokół kłębiły się burzowe chmury. Uśmiechnęła się chytrze pod dziobem. Chyba los mi sprzyja? – pomyślała. Odwróciła się do trollic. – Spójrzcie na mnie! – rozkazała. – Czy naprawdę myślałyście, że jestem pierwsza naiwna!? – warknęła. – Że tak łatwo można mnie oszukać!? Przejrzeć na wylot!? Zapomniałyście już, że ja... - dumnie wskazała skrzydłem na swoją ptasią pierś - ...Sara – Mara znam nie tylko przeszłość, teraźniejszość, ale i przyszłość!? Nie przyszło wam do tych...tych...a niech tam... - machnęła skrzydłem - ...głów, że od samego początku znałam wasz plan!?

Mirma wybałuszyła oczy jak wielka ropucha i rozdziawiła gębę w geście „o jasny gwint", a Sabrina po prostu się rozpłakała jak bóbr.

Sowa przewróciła oczami. – Baltazarze podaj jej proszę chusteczkę – zwróciła się miło do szczura, który czym prędzej spełnił jej prośbę. Dziewczynki zerknęły na siebie, podeszły do łóżka i usiadły na jego skraju. Pomyślały, że zapowiada się dłuższe przemówienie, a może i przedstawienie. I nie pomyliły się. Szczur z kocicą i psiakiem przycupnęli na podłodze uważnie przyglądając się sowie, która dosłownie nabrała wiatru w żagle. – Czy wy rzeczywiście myślałyście, że nie wiedziałam o waszym... - spojrzała na Mirmę - ...a raczej o twoim planie ukradzenia mi mojej magicznej kuli!?

Mirma głośno przełknęła ślinę. Z kolei Sabrina uśmiechnęła się służalczo wydmuchując nos. – Ale to nie oznacza, że jesteś bez winy moja droga! – sowa szybko skarciła karczmarkę. – Nie! Nie! Założyła skrzydła do tyłu i zaczęła się przechadzać po pokoju w tę i z powrotem, co jakiś czas zerkając na okno, a raczej na niebo, które coraz bardziej zalewały ciemne plamy chmur. – Chciałaś mnie przechytrzyć Mirmo! Chciałaś przejąć moją moc! – huczała tak głośno, że pod oknem zebrała się spora gromada zaciekawionych jej wybuchem złości trollic, ogrzyc i ropuszyc. Po chwili, zapewne zawołane przez jedną z nich pod oknem zebrali się wszyscy uczestnicy porannych wykładów i w skupieniu wpatrywali się w otwarte okno i wsłuchiwali się w ostre słowa sowy.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz