CZĘŚĆ 29 - c.d.

128 25 8
                                    


W ich oczach przeczytała wszystko, co chciała przeczytać. Wiedziała, że wygra i wspólnie z dziewczynkami i szczurem doprowadzi Kwiatowy Parów i przylegające do niego Rozlewisko do porządku, a trolle, ogry i ropuchy sprowadzi na dobrą drogę i „zrobi z nich" oczywiście przy pomocy królowej Lulany prawowitych mieszkańców Lawendowej Krainy. To tylko kwestia czasu – pomyślała, wzięła głęboki oddech i przemówiła do rzeszy stworów: - Jak z pewnością wiecie...specjalnie dla Mirmy, Vivien i Skarlet spojrzałam w moją szklaną kulę!

- Kulę – zimulę – zachichotał pies.

W tłumie zawrzało. – I jak się zapewne słusznie domyślam... - rozejrzała się przybierając poważny wyraz dziobu, chociaż spod woalki i tak nie było go widać - ...poinformowano was co może was spotkać?!

Tłum pokornie skinął głowami.

- Albo i nie musi, bo jak wspomniałam mogę, to znaczy mam taką moc, że mogę to zmienić.

- Co? – szepnęła Sabrina.

- Waszą przyszłość! – ryknęła sowa i podrapała się po zawoalowanym czole. – Przyszłość – powtórzyła łagodniej. - Gryzie jak szlag! Co to za materiał?! – fuknęła, spojrzała na tłum i z całych sił krzyknęła: - Przed nami sporo pracy kochani! Uniosła znacząco dwa, owinięte szalem skrzydła do góry niczym magiczny wachlarz i zatrzepotała nimi: - Ale wspólnymi siłami damy radę! Damy radę!!! – krzyknęła powtórnie i nie otrzymując od tłumu odpowiedniego odzewu wymownie spojrzała na Vivien, Mirmę, Skarlet i Sabrinę, które o dziwo w mig załapały jej wzroczną sugestię i jednogłośnie odkrzyknęły: - Damy!!! A za nimi wrzasnęło całe zbiorowisko trolli, trollic, ogrów, ogrzyc, ropuchów i ropuszyc: - Damy! Damy! Damy!

Halinka, Dalia i szczur wymienili porozumiewawcze uśmiechy, zatykając od wszechdobiegającego hałasu uszy. Sowa roześmiała się serdecznie i wyszeptała pod zawoalowanym dziobem: - Pewnie, że damy. Już moja w tym głowa. Po czym dostojnie złożyła skrzydła przy ciele. Tłum ucichł nastawiając uszu. Sowa odetchnęła i mocno wypuściła dziobem powietrze, o mało nie odsłaniając sowiego lica. Dalia, Halinka i szczur wzdrygnęli. Sowa zerknęła na nich i uspokoiła ich skrzydłem w geście „wszystko gra". Odetchnęli.

- Musimy być bardziej czujni – szepnął szczur i asekuracyjnie naciągnął mocniej kaptur na głowę. – Mało brakowało, a pokazałaby prawdziwe oblicze. A wtedy nie chciałbym być w naszych skórach i otrzepał się jak z mokrego śniegu. – A kysz! A kysz! Złe myśli...a kysz! Splunął przez lewe ramię trzy razy i przytupnął. Mirma spojrzała na niego podejrzliwie szturchając stojącą tuż obok Sabrinę w bok: - Słyszałaś?

- Co? – cichutko odszepnęła karczmarka.

- A gdybyśmy tak... - zastanowiła się podstępnie zwężając oczy.

- Co? – ponownie wyszeptała Sabrina. – Gdybyśmy tak co?

- Dokładnie sama nie wiem...ale chyba coś tutaj śmierdzi.

Sabrina uniosła łapę do góry i dyskretnie powąchała pachę: - To nie ja...chociaż... - powąchała drugi raz. – Nie...to na pewno nie ja.

Mirma skwasiła minę. – Ja nie w tym sensie. Zresztą nieważne. Pogadamy później i puściła do niej ledwo zauważalne pawie oczko, co nie uszło jednak uwagi czujnej gołębicy, która w te pędy zerwała się ze swojego siedliska i pofrunęła prosto do kocicy. Przycupnęła i wyszeptała jej do nastroszonego ucha: - Nie podoba mi się ta Mirma.

- Kto? – kocica spojrzała na podenerwowaną gołębicę.

- Mirma. Ona coś knuje. Jak bum cyk, cyk! – stuknęła się w wypiętą i jak na tak małą gołębicę wydatną pierś. – Mówię ci Rita. Ona coś knuje. Razem z tą karczmarką – dodała. – Trzeba mieć na nie oko.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz