CZĘŚĆ 32 - c.d.

90 24 10
                                    


Dziewczynki spojrzały po sobie i zerknęły przez okno na werandę. – Stąd, że już sporo po świcie.

- Ale w pokoju jest zegar, prawda? – ponownie zastanawiając się zapytał Baltazar.

- Nie zwróciłam uwagi – odpowiedziała Dalia. – A dlaczego pytasz?

Szczur wzruszył ramionami. – W sumie to po nic.

- Jak po nic, to chodźmy. Na moje ucho przed werandą zebrał się spory tłum – powiedziała Halinka i przystawiła palec do ust. – Słyszycie?

- Hym... - Baltazar wytrzeszczył oczy. – Na sto tysięcy myszy...ale masz ostry słuch. Jak brzytwa!

Halinka zaśmiała się pod nosem, wytarła serwetką usta i podziękowała za śniadanie. – A teraz chodźmy.

- Ja też dziękuję – dopowiedziała Dalia i również wytarła buzię w papierową serwetkę.

- I ja. Było przepyszne. Baltazar otarł pyszczek i odłożył serwetkę na talerz. Po chwili wstali od stołu i zadowoleni poszli na werandę.

Sabrina z Adelą przyjrzały im się uważnie, po czym z grymasem wymieniły szydercze uśmiechy. – Widziałaś? – karczmarka szturchnęła Adelę w bok. – Bułkę przez bibułkę. Po czym obie donośnie zarechotały.

- Słyszeliście ten śmiech? – zapytała Dalia. – Co je tak rozśmieszyło?

- A któż to wie wnusiu. Któż to wie. Spójrz lepiej na podwórze.

Dalia ze szczurem jednocześnie rzucili okiem i oniemieli.

Tak jak ustanowiła sowa trollice, ogrzyce, ropuszyce oraz ich latorośle, tak na oko sowy w wieku od siedmiu do co najmniej nastu lat, licznie, punkt siódma zjawili się na tyłach karczmy.

- No, no... - z podziwem pokiwał głową szczur. – Czują respekt przed naszą Sarą – Marą. Oj czują.

- Obyś był dobrym prorokiem Baltazarze, bo jak wiesz nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca – odpowiedziała Halinka, podeszła do sowy i usiadła na drugim, wiklinowym foteliku kładąc różdżkę na stole.

- Co fakt, to fakt. Zwłaszcza, że nie ma słońca – dodała Dalia, podeszła do Halinki i oparła się o poręcz.

- Daj różdżkę kochanie. Położę obok mojej – zaśmiała się Halinka puszczając oczko do wnuczki.

Szczur spojrzał w niebo, a następnie na sowę, która przywołała go skrzydłem. – Tak? – zapytał.

- Jak widzisz frekwencja dopisała. Pytanie czy będziesz wykładał z głowy, czy potrzebujesz jakieś pomoce dydaktyczne...chociaż...cy, cy, cy... – zacmokała - ... przyznam szczerze, że na to drugie to ciut, ciut za późno. No...chyba że jakieś wczoraj przygotowałeś? – i zerknęła na dziewczynki.

– Ja nie tylko z głowy – rezolutnie odpowiedziała Dalia. – A w razie draki mam nie tylko różdżkę, ale i pomoce dydaktyczne. Moje książki!

- Ja jak najbardziej z głowy – dopowiedziała Halinka. – w końcu jestem „Panią Savoir – Vivre". I zdaje mi się, że w plecaczku... - wyszeptała do wnusi - ...takowej książeczki nie masz.

- No nie mam – westchnęła Dalia. – Ale kto jak nie ty babciu zna się lepiej na dobrych manierach, co?

- A ja to niby kto? – fuknął z oburzeniem szczur i zastukał pazurkiem w czoło. – Ma się ten olej w głowie i spojrzał na stolik. – Użyczycie magicznej wici?

Dziewczynki zachichotały. – Bierz i czyń swoją powinność kacie! – powiedziała sowa - Bo nawet Sabrina zajęła już miejsce – dodała, po czym wzięła kartkę, ołówek i coś zaczęła notować.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz