CZĘŚĆ 19 - c.d.

382 41 7
                                    

Sowa westchnęła.

- Może zatem skoro wszystko jest jasne... - cichutko dodała Ema - ...przejdziemy do tematu kostiumów i w ogóle.

- Rekwizytów!- krzyknął Zygi.

- I prowiantu! - ochoczo dodał pies. - A propos prowiantu nie szykujecie dzisiaj obiadu dziewczyny? Kiszki mi już marsza grają... - zaskamlał.

Ema z Selą spojrzały na niego chmurnie.

- Spoko loko! - zaryczał osioł. - Moja chata, moje gary! Wy sobie tutaj spokojnie konstruujcie szmatki - łatki, a ja zajmę się, jak na gospodarza przystało strawą - powiedział, po czym zwrócił się do Kluska: - Idziesz ze mną? Chyba aż tak nie jesteś tutaj potrzebny, prawda sowo?

- Prawda, prawda. Jak chcesz Klusku to szoruj z Edmundem do kuchni. Może ci coś skapnie do pyska.

Basset radośnie zamerdał ogonem, oblizał się soczyście i razem z osłem podreptał do kuchni. Po chwili do salonu wdarły się słodkie aromaty gotowanych warzyw i melodyjne piosnki Kluska.

- I dobrze, że poszedł - fuknęła kocica. - Będzie trochę spokoju.

- Mógłbyś przynieść mi Zygi moje przybory do szycia? - zwróciła się do męża Sela.

- Lik! Moje też! - dodała Ema. - Szoruj na górę!

Królik ze skunksem w try miga pognali na pięterko, a po chwili z uśmiechem na pyszczkach przynieśli dziewczynom pudła z materiałami, nićmi, cekinami, nożycami, igłami i czego sobie jeszcze „krawcza" dusza zapragnie szpargałami i postawili na samym środku pokoju.- Voila!

Ema z Selą odetchnęły głęboko, podeszły do pudeł i klapnęły na zadach. Dziewczynki z sową, gołębicą, kocicą i zebrą czym prędzej do nich dołączyły i ochoczo zabrały się za przygotowywanie bajecznych kostiumów i odpowiednich rekwizytów. Szczur z kucem cichutko za Zygim i Likiem poszli do kuchni.

- Mamusiu, mamusiu! - rozległo się wołanie małych skunksików i królicząt.

- Skaranie Lawendowej Panienki z tym Zygim - warknęła Sela i z rozbrajającym uśmiechem odwróciła się do otwartych drzwi. - Słucham robaczki? Ema zrobiła dokładnie to samo.

- A króliki zabrały nam piłkę - brzęczałkę - poskarżył się mały skunksik i zapłakał.

- Wcale nie! Wcale nie! - zaciekle broniły się króliki.

- Nie wytrzymam - wyszeptała pod nosem Ema i wydarła się co sił w płucach: - Lik!!!

Królik momentalnie pojawił się w pokoju. - Tak skarbie? - zapytał wystraszonym wzrokiem ogarniając salon.

- Czy mógłbyś zając się dziećmi kochanie? - spytała słodko. Królik przełknął ślinę i uśmiechnął się rozbrajająco do żony: - Ależ oczywiście kochanie.

- Ale mamusiu??? - zakwiliły małe króliczki.

Ema spojrzała na Selę i porozumiewawczo do niej mrugnęła swoimi długimi rzęsami, po czym zerknęła na Lika i dodała: - Skunksikami także!

- A najlepiej zaangażuj do pomocy Zygiego! - głośno dopowiedziała Sela, tak aby nasłuchujący w kuchni Zygi usłyszał.

- Tak jest! - królik zasalutował, spojrzał na wpatrzone w niego wystraszone królicze i skunksie oczęta, po czym jak przystało na dowódcę gwardzistów, odwrócił się do wyjścia, stuknął nogą o podłogę, lewą łapę uniósł do góry, zagwizdał jak lokomotywa i zapiszczał: - Brygada za mną marsz! I wyszli z salonu, kierując się prosto na pięterko. Po krótkiej chwili dołączył do nich Zygi.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz