CZĘŚĆ 33 - c.d.

126 32 16
                                    


Mirma spojrzała na nią wściekle, z trudem tłumiąc emocje. – To znaczy chcemy? – pisnęła uśmiechając się przymilnie.

- W końcu jesteś karczmarką, czy nie? Sabrina przymknęła powieki na TAK.

- No to zapasowe klucze do pokoju masz, co? Spokojnie dodała Mirmia puszczając jej szatańskie perskie oko. – A wtedy zobaczymy, czy będzie taka cwana – dodała pod nosem, a

gołębica czym prędzej zerwała się z krzewu dzikiej róży i co sił w skrzydłach pognała do kocicy. Niestety, nie zastała jej na balustradzie werandy. Wystraszona spojrzała na sowę i mocno zatrzepotała skrzydłami.

- A tobie co się stało? – spytała zaniepokojona. – Źle wyglądasz...

- Oj stało się, stało. Gdzie Rita?

- Poszła na stronę – cicho bąknął pies i z zaciekawieniem spojrzał na gołębicę. Ta skrzydłem otarła spływające po skroniach małe krople potu.

- Ale co się stało? – ponownie zapytała sowa.

Gołębica zerknęła w tłum, a potem z powrotem na sowę. – Mirma z Sabriną chcą ci wykraść kulę. Śnieżną kulę! – powiedziała i zemdlała.

- O sacrebleu! – zaklęła sowa, chwyciła szklankę z wodą i chlusnęła na gołębicę, która w te pędy zerwała się na równe nogi krzycząc: - Co? Kto? Gdzie? Jak?

- Srak! – wtrącił pies. Gołębica otrzepała zmoczone piórka i spojrzała mu prosto w maślane oczy. – A niby jak chcą to zrobić, co? Przecież... - wskazał łbem na sowę - ...ma klucz od pokoju przy sobie. A poza tym z tą kulą to i tak przecież ściema.

- Ściema, nie ściema. Ja to wiem i ty to wiesz i kocica i.... – gołębica powachlowała się skrzydłem.

- Dość już. Dość! Ważne, że one tego nie wiedzą – syknęła sowa i spojrzała na zbiorowisko wypatrując Mirmy i Sabriny. – A to ci przebiegłe bestie.

- Bestie? – pytająco powtórzyła gołębica.

- A więc jednak miałam nosa...

- Jedna? – zdziwił się pies.

- Nie jedna, a jednak! Z tej Mirmy to jednak niezła cwaniara. Pewnie namówiła Sabrinę, aby wpuściła ją do naszego pokoju, prawda gołębico? Ptaszyna potwierdziła skinieniem głowy.

- Ale niby jak? Basset wytrzeszczył zdziwione oczy.

- Sabrina ma zapasowe klucze Klusku – westchnęła. – Zapasowy klucz.

Basset głośno sapnął: - No to mamy klops!

- Klops. Klops. Że też o tym wcześniej nie pomyślałam...- zacmokała nerwowo. – A kiedy chcą to zrobić? – spytała.

- Podczas przerwy. Kiedy Baltazar zakończy swój wykład – wyszeptała gołębica.

- Kiedy Baltazar zakończy wykład... - powtórzyła sowa.

- To co robimy? – zapytał pies.

Sowa spojrzała na niego szatańsko, że aż zjeżyło mu się futerko na całym ciele. – Na razie nic. Czekamy. Spokojnie zaczekamy do przerwy i przyłapiemy je na gorącym uczynku.

- Niby jak? – wyszeptał pies.

- Już moja w tym głowa. A ty... - sowa resztkami sił zwróciła się do gołębicy - ...już tak się nie martw. Tylko miej je na oku. – Tak jest! – zasalutowała i z powrotem pognała do Mirmy i Sabriny. Tym razem przysiadła na małym drzewku. A Baltazar dosłownie brylował przed zebranym tłumem niczym najlepszy belfer w świecie: -...myślę, że przyczyną takiej różnorodności jest przede wszystkim zróżnicowana rzeźba terenu. I jak same, przepraszam, sami przyznacie mi rację...yhym, yhym ...– zakaszlał - ...występują w tej przepięknej jeszcze do niedawna krainie owady zgrupowane według przyzwyczajenia na drzewach, a dokładniej mówiąc w ich koronach i korach, na polach, na łąkach i nad wodami. Na całym obszarze... – rozłożył łapki ukazując gestem wyobraźni ogrom Kwiatowego Parowu i Rozlewiska - ...gdziekolwiek się zawędruje napotkamy najrozmaitsze drzewa, krzewy i kwiaty, które nie tylko zachwycają nas swoim pięknem, ale i dekorują różnorodne skałki, wąwozy czy doliny. Przyklasnął w łapki. – I to by było na tyle moi drodzy. Tłum odetchnął z ulgą. – Chociaż... - szczur zastanowił się chwilę - ...nie, nie. Jeszcze mała ciekawostka. Tłum westchnął głucho. – Wiem, wiem, że jesteście już nieco znużeni, ale to zajmie dosłownie minutkę. Jak z pewnością zauważyliście krainę porastają przeróżne drzewa... - zamyślił się chwilkę - ...jak chociażby sosny czy dęby. Spojrzał na wpatrzone i wsłuchane w niego stwory. – A wiecie jaka roślina pełni w Lawendowej Krainie kluczową i najważniejszą rolę? – zapytał, ale nikt z obecnych nie odważył się odpowiedzieć. Baltazar uśmiechnął się chytrze wystawiając ostre jak szpilki ząbki. – No cóż. Kochani. To lawenda. Tak, tak...ja wiem, że to zbyt oczywiste. Ale właśnie tak jest. To lawendzie ta kraina zawdzięcza swoją nazwę.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz