CZĘŚĆ 31 - c.d.

145 34 6
                                    


- Dobrej nocy – cicho wyszeptał basset i zniknął za drzwiami karczmy.

- Pewnie znowu położy się przy kominku – pisnęła kocica.

- A co w tym złego. Może też tam chodźmy, co? Będzie ciepło? – spytała Ritę gołębica. – Chyba, że chcesz abyśmy ci asystowały na werandzie? – zwróciła się do sowy.

- Nie, nie. Wolę pomyśleć w samotności. Połóżcie się przy kominku. W razie czego będę was miała pod ręką – spokojnie odpowiedziała sowa i spojrzała na zapisane notatki.

- W takim razie dobranoc – powiedziały i zniknęły w blado - ciemnej karczmie.

Sowa została sama. Wstała z fotela, podeszła do balustrady i mocno wychyliła się do przodu spoglądając w gwieździste już niebo. – Wracają już, czy nie wracają? Oto jest pytanie – spytała i westchnęła. - Oby mi tylko nie wrócili za wcześnie i nie zmącili planu. Cmoknęła, wróciła na fotel i opatuliła się ciepłym kocem. Po chwili mocno zasnęła nie przypuszczając, że już za trzy dni przyjdzie jej się zmierzyć twarzą w twarz, a raczej dziobem w pyski z oszukanymi przez tajemniczego wędrowca trollami, ogrami i ropuchami, którzy przepełnieni złością i chęcią zemsty wracają właśnie bez cennych kruszców spod siódmej góry do Kwiatowego Parowu i Rozlewiska.

*

- Mlam, mlam, mlam – zamlaskała i głośno westchnęła przez sen. Nakryła się bardziej kocem i przekręciła się na drugi bok. – Mlam, mlam, mlam – ponownie zamlaskała, otworzyła zaspane oczy i spojrzała w bok. Dokładnie na podwórze. Świtało. Sowa ziewając przeciągnęła się cicho marudząc coś pod nosem. – Oooo... sacrebleuuuu – wyciągnęła grzbiet niczym otyły kocur. – Ale źle spałam...i ten turban...ta woalka...

- Nie w sosie?

- Co? – odwróciła się przestraszona szybko poprawiając woalkę i turban.

- Spoko loko – zaśmiał się basset. – To tylko ja.

Sowa odetchnęła. – Spoko loko – powtórzyła. – A ciebie co tutaj przygnało o tak wczesnej porze?

- Nie uwierzysz, ale Rita chrapie głośniej niż stado ogrów – rozejrzał się po werandzie. – Nie wspominając o gołębicy.

- A z nią co?

- Z kim?

- Z gołębicą?

- Lepiej nie pytaj.

- Skoro tak, to lepiej nie mów. Nie chcę wiedzieć, za to wierzę ci na słowo.

- Słuszny wybór – wyciągnął grzbiet. – A tu...cisza, spokój, rześkie powietrze i podusia.

Sowa pokręciła głową. – Połóż się tutaj. Przy mnie.

- Przy mnie? – zdziwił się Klusek.

- No nie dosłownie – fuknęła sowa. – Tu. Przy foteliku.

- Przy foteliku? – powtórzył basset.

- A czy ja niewyraźnie mówię? – wzruszyła ramionami. – Nawet nie wiesz jak mi nie wygodnie w tych szalach – woalach...

- Turbanach – dodał pies.

- Turbanach – powtórzyła sowa. – A przed nami jeszcze kawał roboty...- zachlipała symulując cichy płacz.

- No dobrze...już dobrze...położę się przy tym twoim foteliku. Tylko zrzuć mi ten koc. Nie chcę leżeć na gołych dechach.

Wolno podszedł do fotelika, a sowa w tym czasie położyła na deskach pled.

- A tak a propos – zagadał pies. – Dlaczego chcesz abym akurat tutaj warował?

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz