CZĘŚĆ 36 - c.d.

76 24 10
                                    


- Mlask, mlask – zasmakowała sowa przez sen i poczuła na języku cierpki smak. – Mlam, mlam – ponownie zasmakowała. Tym razem smak wydał jej się bardziej gorzki, niż cierpki. Otworzyła najpierw jedno oko, później, nie dowierzając w to co widzi drugie, równie wytrzeszczone, co pierwsze. – O sacrebleu!!! – warknęła na cały głos i jak poparzona oparła się o fotel. – O sacrebleu!!! – powtórzyła bliska płaczu. – Mój list! Mój list! – warknęła i odwróciła się przodem do śpiących jeszcze dziewczynek, szczura, Kluska, Rity i gołębicy. Miała ich wszystkich na oku. Zeskoczyła z fotela, podeszła do okna i odsłoniła kotarę. Strumienie wschodzącego słońca rozświetliły pokój. Sowa przeciągnęła się i z powrotem odwróciła do współtowarzyszy. – Pobudka kochani! – krzyknęła. – Nastał nowy, piękny dzień!

- Ożeż ty! – warknął basset przysłaniając łapą oczy.

- Co?! – fuknęła sowa. – Ducha zobaczyłeś!

- O...żeż...ty... - przeciągle powiedziała wpatrzona, a raczej oglądająca sowę od góry do dołu kocica. – Co ci się stało?

- Oooo!!! – pisnęły dziewczynki, a szczur z niedowierzaniem przetarł oczy.

- Co!? – niepewnie zapytała sowa. – No co!? – warknęła strosząc pióra.

Gołębica wzbiła się z fotela i podfrunęła do toaletki. – To! Podejdź i spójrz w lustro!

Sowa odwróciła się dostojnie, jak na wielką wróżkę przystało i spokojnie podeszła do toaletki. Zerknęła na współczująco spoglądającą na nią gołębicę, z lekką trudnością wskoczyła na krzesło i spojrzała w lustro.

Bliska płaczu zakryła skrzydłami dziób.

- A to wszystko przez to, że źle dobierasz sobie noclegownie – beztrosko rzucił basset. Sowa głośno westchnęła. – Bo skoro i tak zasypiasz... - kontynuował Klusek - ...gdzie popadnie, to...

- To co w związku z tym!? – nerwowo zapytała sowa.

- A no to, że tak powiem, twoje łóżko jest, że ten, tego, ten wolne. I pewien jestem, że wszyscy się ze mną zgodzą...

- Możesz zakończyć swój wywód Klusku? – ironicznie poprosiła go sowa.

- Otóż ja mógłbym zająć twoje wygodne łoże, skoro i tak stoi odłogiem – powiedział i spojrzał na wściekłe oczy kocicy. – No nie sam ma się rozumieć. W końcu to spory kawał mebla. Pomieści nie tylko mnie, ale i Ritę, Baltazara, gołębicę...a... - poskrobał się po głowie - ...nawet i ciebie, gdybyś nagle nabrała ochoty na coś wygodniejszego niż chociażby werandowy fotel, czy blat biurka. Zresztą co tu dużo mówić. Spójrz tylko na siebie.

- Tak. Tylko same nieszczęścia – dodała Halinka. – Jak nie opuchnięte oczy, to...

- Nie kończ! Widzę jak wyglądam – smutno powiedziała sowa i jeszcze raz zerknęła w taflę lustra.

- Dzisiaj wyglądasz bardziej diabolicznie niż kiedykolwiek – wtrąciła Dalia ścieląc łóżko. Baltazar kończył poranną toaletę.

- Zupełnie jak ptasi duch – pisnęła gołębica.

- Duch! – warknął Klusek. – Ona wygląda jak demon!

- Dość!!! – krzyknęła załamana. – I co ja mam teraz zrobić. Cała głowa w atramencie – zakwiliła żałośnie. – I moje oczy...jeszcze wczoraj takie piękne i żółte, a dziś czarne jak węgiel.

- Z czasem atrament wypłynie z oczu... - zaczęła Halinka.

- Z czasem. A tym czasem!? Co ? – westchnęła sowa.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz