CZĘŚĆ 46 - c.d.

75 22 15
                                    

Mirma, Vivien, Skarlet, Krokus, Hokus i Pokus porozdziawiali gęby.

- A tak, tak...

Sowa pełna uznania dla Halinki znacząco zacmokała i potakująco skinęła głową.

- Mam wymienić? – spytała Halinka.

- Trupa cyrkowa? – pytaniem odpowiedziała Mirma.

- Złotousty Klus? – pytająco wtrąciła Vivien.

- Baletnica!? – dołączył do nich Krokus.

- I bałałajkarz – zachwycił się Pokus. – Jak on cudnie szarpał struny.

- A Klus? Oj da, oj, da, da...ma miła i ja... - zanuciła Skarlet i westchnęła. – W życiu nie słyszałam piękniejszej pieśni...

Basset uśmiechnął się marząco pod nosem.

- Bo ty w ogóle mało w życiu słyszałaś! – fuknął ropuch.

- No wiesz?! – oburzyła się Skarlet. – Czyżbyś był zazdrosny?

- Ja – fuknął. – Zazdrosny?!

- Hej! – pisnęła Vivien. – Dajcie sobie na luz!

Skarlet zarumieniła się i wzruszyła ramionami, a Pokus założył nogę na nogę udając, że jest mu wszystko jedno.

- No właśnie – dodała Halinka. – Dodam jeszcze, że w krainie mieszka i rodzina królików, skunksów, jeży. Nawet dzików. Jest i wiewiórka, i osioł, zebra, kuc, a nawet pracowite Trąbale...I jakoś wszyscy żyją ze sobą w zgodzie i harmonii.

- Robale? – zapytał Hokus.

- Nie robale, a Trąbale – wyjaśniła sowa. – To nader pożyteczna grupa. Są, że tak powiem od wieków... - zamyśliła się. – Inaczej. Z pokolenia na pokolenie parają się farmacją w krainie, za co jesteśmy im szalenie wdzięczni, a przynajmniej... - odchrząknęła - ...powinniśmy być. To dzięki nim mamy, to znaczy mieszkańcy krainy mają pachnące i leczące maści, olejki, perfumy...

- Mydliny? – ochoczo spytała Skarlet.

- Na ten przykład mydliny – twierdząco odpowiedziała sowa.

Krokus podstępnie zwęził oczka, co nie uszło czujnej uwagi Sary – Mary. – Ani mi się waż Krokusie! Że też naszła ciebie taka wstrętna pokusa! – pogroziła mu palcem.

- Przepraszam...taka już moja natura. Ale sama przyznasz, że myśl była przednia – nerwowo zachichotał. Ale sowa tylko machnęła na niego skrzydłem, głęboko odetchnęła i rzuciła okiem na niebo. – O sacrebleu! Niech mnie kule biją! Gołębica na horyzoncie! – wykrzyknęła i radośnie przyklasnęła skrzydłami, a Mirma, Vivien i Skarlet o mało nie wyzionęły ducha, nie wspominając już o męskiej części stworów, którzy dosłownie oniemieli.

Basset z kocicą zerwali się na równe łapy. Klusek jednym susem wskoczył na werandę i nerwowo zaszczekał. Kocica wyciągnęła grzbiet i nastawiła uszu. Dalia ożywiła się mocno i z iskrą w oku spojrzała na Halinkę, która mocno zacisnęła kciuki.

Gołębica skierowała się prosto na balustradę i wylądowała tuż przy kocicy. Podała jej do pyszczka list i wygodnie usiadła. Kocica podała go Dalii, a Dalia sowie.

- Dziękuję. Pomacała kopertę. – Gruba! – powiedziała do siebie i sprawnym ruchem przełamała królewską pieczęć - woskowy kwiat lawendy. Ze stoickim spokojem spojrzała na wpatrzone w nią stworzenia. – A więc nastała chwila prawdy. Otworzyła. – Oho! – uśmiechnęła się. – Mamy i zaproszenia. Wyjęła je i położyła na stoliku, po czym w ciszy i w skupieniu zaczęła czytać list, co jakiś czas znacząco cmokając.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz