W tym samym czasie...
Gołębica przyleciała do niskiego, okrągłego budynku, zewsząd obitego grubymi, dębowymi deskami i przycupnęła na parapecie, tuż przy uchylonym oknie, z którego buchały świeże kłęby pary. Przetarła skrzydłem zaparowane okno, zerknęła i wytężyła słuch. Nie zauważyła nikogo, jednak do jej uszu doszła zaciekła i zacięta dyskusja kilku bardzo pewnych siebie stworów. – Oho! – otarła czoło wzdychając do siebie. – Sowa miała nosa. Usadowiła się wygodniej i mocniej uchyliła okno całkowicie zamieniając się w słuch.
- Powiem wam, że ten, tego, tam, ten jest tu nawet całkiem przyjemnie – rozpłynął się z zachwytu Pokus, zanurzając się w balii pełnej piany i parującej wody.
- Nie powiem, że nie jest – potwierdził Hokus mocno szorując szczotką plecy. – Że też sami nie wpadliśmy na ten, tego, tam, ten pomysł z łaźnią. Co Krokusie? – zapytał po chwili spłukując mydliny ze szczotki.
- Z przykrością muszę ci przyznać rację Hokusie – odpowiedział Krokus i głośno sapnął. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że mamy, że tak powiem wrzód na dupie, którego musimy się delikatnie mówiąc pozbyć.
- Wrzód na dupie??? – spytali chóralnie wlepiając w niego zaciekawione i zaczerwienione od mydlin ślepia.
- Ano wrzód! – powtórzył i westchnął. Mam na myśli tą niby tam, ten, tego, ten Sarę – Marę, czy jak jej tam – odpowiedział, po czym wyszedł z balii, porządnie wytarł się ręcznikiem, a kątem oka zerknął na rzuconą na podłogę stertę brudnych ubrań. – Fuj! Fuj! Fuj! – pisnął przedrzeźniająco, po czym roześmiał się na całe gardło.
- Co tak fujczysz? – spytali współtowarzysze.
- A to! Krokus wskazał łapą na śmierdzące ciuchy i ponownie się roześmiał.
- Aaaa tooo. Hokus z Pokusem lekceważąco machnęli łapami, wyszli z balii, okręcili się ręcznikami i podeszli do Krokusa: - To, to musimy oddać do pralni. Ale nie kłopocz się. Tym to już zajmą się chłopaki z Tytusem na czele. Wydaliśmy już odpowiednie rozkazy.
- Że co? – Krokusowi opadła szczęka.
- No rozkazy!!! – odkrzyknęli jednogłośnie.
- Jak poszliśmy chłopakom powiedzieć o ten, tego, tam, tej przymusowej kąpieli, to podeszła do nas ten, tego, tam, ten... - Hokus poskrobał się po głowie - ...zapomniałem, jak jej tam, tego, ten rodzice dali na imię...
- Klara – wszedł mu w słowo Pokus.
- Że też! – stuknął się w czoło. – Przecież, że Klara! I powiedziała nam, a raczej mocno zasugerowała...
- Powiedz lepiej, że kazała – fuknął Krokus. – Przynajmniej powiesz prawdę.
Hokus zmarszczył brwi. – No więc kazała śmierdzące łachy zostawić na kupie, a potem wszystkie, co do jednego zanieść do pralni. A tu... - wskazał łapą na drewnianą szafę - ...tu są rzekomo przygotowane dla nas...
- Wyjściowe sukmany – wtrącił Pokus, a Krokusowi o mało oczy nie wyskoczyły z orbit.
- Że co? – zapytał skołowany.
- No... - Hokus ponownie poskrobał się po głowie - ...wyjściowe sukmany, czyli ten, tego, tam, ten odpowiednie stroje na wizyta...- zastanowił się chwilkę i pytająco spojrzał na Pokusa: - Na wizyta? Tak to powiedziała, czy jakoś inaczej, bo się z leksza pogubiłem.
- Nie na wizyta, tylko na wizytację – poprawił go Pokus lekko wydumując poliki.
- Na wizytację? – zdziwił się Krokus. – Na jaką znowu wizytację?
CZYTASZ
Po drugiej stronie kufra
FantasíaJest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi bohaterki, a wraz z nimi i Was do Lawendowej Krainy. Świata pełnego magii, wspaniałych bohaterów i i...