1. KORA

41 5 0
                                    

   Dźwięk budzika, jak ja go nienawidziłam
Usiadłam na łóżku, przetarłam twarz dłońmi i ciężko wzdychając wstałam i ruszyłam do łazienki. Myjąc twarz lodowatą wodą, miałam nadzieję, że to chociaż trochę mnie pobudzi.
Zwinęłam włosy i spięłam je ciasno klamrą. Przeklęłam w duchu kiedy z upięcia i tak wypadły kosmyki w kolorze wiśni. Podczas mojego ostatniego kryzysu zafarbowałam pasemka z przodu włosów i spód moich włosów na kolor wiśniowy, później je obcięłam na wolfcut, także ciężko było je upiąć, tak żeby nic z nich nie wychodziło. Ale podobała mi się moja nowa fryzura, więc tylko wzruszyłam ramionami szykując się dalej. Umyłam szybko zęby, patrząc w lustro stwierdziłam, że dzisiaj potrzebuje korektora, żeby zatuszować moje sińce pod oczami. Zrobiłam to i wyszłam z łazienki. Podniosłam z podłogi moje czarne bojówki i wsunęłam je na siebie, z szafy wyciągnęłam czarny top na cienkich ramiączkach, a na niego zarzuciłam czarną bluzę która była na mnie zdecydowanie za duża.
  Jedno kolano oparłam o łóżko, pochylając się lekko, dałam delikatnego buziaka w główkę mojego brata, który od razu zaczął przecierać oczka.
-Słoneczko czas wstawać, dzisiaj pierwszy dzień szkoły- Szepnęłam do niego cicho, widząc jego piękne szafirowe oczka, uśmiechnęłam się delikatnie.
-Hej Kora- Powiedział zaspany, uśmiechając się do mnie powoli. Widziałam, jak dociera do niego jaki dzisiaj dzień i jak jego oczy dzięki temu się rozjaśniają.
 Nagle wyskoczył z łóżka podekscytowany.
-Idę się przebrać i zabrać plecak- Pisnął radośnie i pobiegł do swojego pokoju
Włożyłam swoje czarne wysokie Martensy, założyłam kolczyki na uszy, wrzuciłam do plecaka książkę, którą aktualnie czytam, czyli "Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd, szkicownik i ołówki. Byłam gotowa, więc wyszłam zamykając pokój.
  Zeszłam na dół, ruszając prosto do kuchni. Mój dom był duży, ale dosyć pusty i surowo urządzony. Nie spędzaliśmy czasu w pomieszczeniach na dole, używaliśmy tam tylko kuchni, która była bardzo przestronna. Na środku stała wyspa kuchenna z marmurowym biało-czarnym blatem, przy niej stało kilka krzeseł barowych. Na jednym z nich siedziała moja idealna, piękna siostra. Miała piękne, długie i błyszczące blond włosy, była wysoka, miała 174 centymetry wzrostu i piękną smukłą figurę, idealną cerę, piękny uśmiech który idealnie współgrał z jej pięknymi szafirowymi oczami, które były takie same jak oczka JJa. Moje rodzeństwo wyglądało jak dwa anioły, ale ich serca też były anielskie.
-Hej Daisy- Rzuciłam wchodząc jeszcze zaspana do kuchni.
-O hej Kora, Eva naszykowała śniadanie dla Ciebie i JJa, jest w lodówce- odparła pięknie się przy tym uśmiechając i kończąc swoje śniadanie.
-Ok, dziękuje. Powiedz mi jak to jest, że jesteś taka uśmiechnięta i piękna od samego rana?-Zapytałam
Daisy wstała odnosząc miskę po swojej owsiance do zlewu, podeszła do mnie i dała mi buziaka w czubek głosy.
-Też jesteś piękna- uśmiechnęła się a jej oczy się rozjaśniły. Wiedziałam, że naprawdę tak myśli.
Była tylko rok młodsza ode mnie, ale przez to że była ponad głowę ode mnie wyższa, często ludzie myśleli, że to ja jestem tą młodszą siostrą.
Wyciągnęłam z lodówki dwie miski owsianki, którą przygotowała dla nas Eva, nasza niezastąpiona pomoc domowa. W tym czasie wbiegł do kuchni JJ ściskając w rękach swój niebieski plecak w pokemony. Był totalnie zakochany w tej bajce.
Wskoczył Daisy na ręce dostając od niej buziaka w nos, witając się ze sobą uśmiechali się promiennie.
-Kora, jesteś gotowa na powrót do szkoły?- Zapytała Daisy szturchając mnie w bok swoim biodrem, cały czas trzymając na rękach brata.
Spojrzałam na nią z ukosa siadając przy wyspie, odłożyłam miski ze śniadaniem i machnęłam jej ręką żeby posadziła młodego.
-Jedziesz z nami?- Zbyłam jej poprzednie pytanie wiedząc że jej to nie urazi. W końcu wiedziała jak bardzo nie lubiłam poranków.
-Jadę z Kelly, musimy być wcześniej w szkole, bo mamy oprowadzać pierwszaków.- odpowiedziała spokojnym głosem sadzając JJa na stołek i podsunęła mu miskę bliżej.
-Ok w takim razie miłego dnia.- machnęłam jej ręka kończąc śniadanie.
-Wam również, powodzenia malutki, będę czekać aż mi wszystko opowiesz jak wrócisz ze szkoły- Dała buziaka w główkę JJa po czym wyszła z domu
-Pa Didi- krzyknął nasz brat z ustami pełnymi śniadania
Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie dużą, mocną kawę do kubka termicznego. W tym czasie młody skończył jeść.
  Wyszliśmy z domu, wciągnęłam mocno powietrze, był wrzesień ale jesień zawitała już w pełni co bardzo mi odpowiadało, to była moja ulubiona pora roku. Na szczęście w naszych rejonach przez większą część roku było zimno, letnich dni było mało ale nawet w te dni nie było upałów. Mieszkaliśmy blisko lasu, czuć go było w powietrzu, dlatego wzięłam jeszcze kilka głębokich wdechów zamykając oczy. Powoli je otworzyłam słysząc, otwieranie drzwi z samochodu, spojrzałam na JJa, widziałam jak się wdrapuje do mojego samochodu wpierw wrzucając do niego swój plecak. Moja G Klasa była dla małego trochę wysoka, ale dawał radę. Dostałam ten samochód od ojca Daisy i JJa kiedy wymieniał go na nowy. Wiedział, że to ze mną chłopak jeździ do szkoły i chciał mi ułatwić życie. Podeszłam do samochodu, wrzuciłam swój plecak na siedzenie pasażera i podeszłam do tylnych drzwi, sprawdzić czy Jonathan jest dobrze zapięty w foteliku. Zamykając jego drzwi, wzięłam duży łyk gorącej kawy, która delikatnie poparzyła moje gardło, ale tego mi było trzeba. Odpalając samochód, odwróciłam się do brata.
-Podekscytowany? Na pewno poznasz mnóstwo wspaniałych przyjaciół!- Zapewniłam go.
Odpowiedział mi swoim najpiękniejszym uśmiechem i żwawo kiwnął głową.
  Po 15 minutach jazdy zatrzymaliśmy się pod drewnianym domkiem, nie był mały, ale też nie taki duży jak ten w którym ja mieszkałam. Ale lubiłam na niego patrzeć. Był piętrowy, obity ciemnym drewnem z białymi okiennicami, wokół niego rosło mnóstwo krzewów z kwiatami, a na werandzie stały dwa bujane fotele i mały stolik. Nacisnęłam klakson i wyszłam z samochodu, nie zamykając drzwi. Z domu wybiegł wysoki blondyn z pięknym uśmiechem, który ukazywał rząd białych zębów.
-No cześć piękna! Zbyt długo Cię nie widziałem!- Podszedł do mnie, mocno mnie przytulając. Objęłam go czując jego zapach. Pachniał spokojem, piernikami i świeżo pieczonym chlebem, a to za sprawą kolejnej pięknej osoby, która właśnie wychodziła z domu. Oderwałam się od chłopaka, który i tak wskoczył na tył samochodu żeby przywitać się z moim bratem, do mnie powoli podeszła pulchna, niziutka blondynkai ucałowała mnie wciskając mi w ręce papierową torebkę z ciasteczkiem, które pewnie piekła dzisiaj z samego rana.
-Dzień dobry Pani Jones, dziękuję ale nie musiała Pani!- Powiedziałam patrząc prosto w szczere oczy kobiety.
-Dzień dobry moje dziecko, powiedzenia dzisiaj- jeszcze raz ścisnęła moją dłoń posyłając mi uśmiech i skierowała się do samochodu
Wsiadając na miejsce kierowcy, kątem oka widziałam jak sprawdza pasy małego JJa i wkłada mu do plecaka taką samą torebkę z ciastkiem, jaką ja dostałam. Ucałowała chłopca i zamknęła drzwi z samochodu. Pomachała nam i poczłapała do domu. Spojrzałam w lusterku na blondyna, który jak zwykle usiadł z tyłu, zauważył to i posłał mi uśmiech.
-Opowiadaj jak było w wielkim mieście Matt- powiedziałam delikatnie unosząc jedną brew
-Nowy Jork jest cudowny, zajebiście się bawiłem, brakowało mi tylko Ciebie piękna. Ale teraz będę Cię oglądał codziennie- uśmiechnął się na co wywróciłam oczami, a on się roześmiał.
Do końca drogi chłopcy grali w kamień, papier, nożyce a ja skupiłam się na trasie.
  Stanęłam blisko wejścia do szkoły brata, Matt go odpiął i wyszedł z jego plecakiem, ja również wyszłam żeby się pożegnać.
-Pa maluszku, widzimy się po szkole- Dałam bratu całusa w nos i lekko poczochrałam jego blond loczki, na co on się zaśmiał. Matt podał mu plecak i tak chwile staliśmy patrząc, jak młody znika w szkole.
Matt objął mnie ramieniem, schylając się do mnie dał mi buziaka w czubek głowy. Popatrzyłam w jego szare oczy i kiwnęłam głową, żeby dać mu do zrozumienia, że musimy jechać. Wiedziałam, że on stresuje się pierwszym dniem JJa w szkole tak samo jak ja, ale ja musiałam się wziąć w garść i ruszyć do samochodu pierwsza żebyśmy my się nie spóźnili do naszej szkoły. Zapinałam pasy, jak Matt zaczął wsiadać do samochodu cały czas patrząc na budynek szkoły mojego brata.
-Spróbuj się nie popłakać- rzuciłam chłodno do chłopaka, widząc jak go to rozczuliło
Spiorunował mnie spojrzeniem
-Nie każdy jest tak bezuczuciowy jak ty, moja Piękna- odgryzł mi się mój przyjaciel, dając mi lekkiego pstryczka w nos, na co go zmarszczyłam
Znał mnie prawie całe moje życie, wiedział, że prawie nigdy się nie śmieje, nigdy nie płaczę, mało mówię a mój wyraz twarzy jest prawie zawsze taki sam, obojętny. Ale po części wiedział też dlaczego tak jest, i nigdy nie miał mi tego za złe, zawsze mi powtarzał, że wie jak potrafię kochać najważniejszych dla mnie ludzi i ile bym dla nich poświęciła. On nie zawsze to popierał, ale trwał przy mnie, przy tej dziewczynie która nauczyła się zbyt dużo nie czuć. Bo czasami najlepszym wyjściem jest wyłączyć uczucia. Jadąc dokończyłam moją kawę, wiedziałam że na jednej tego ranka się nie skończy.
  Zaparkowałam pod szkołą, wzięliśmy nasze plecaki i wyszliśmy z auta. Nasza szkoła nie była duża, mieszkaliśmy w małym miasteczku, więc szkoła nie robiła wielkiego wrażenia. Matt całą drogę szedł obejmując mnie ramieniem. Nie lubiłam dotyku, ale do niego byłam tak przyzwyczajona, że nie robił mi różnicy.
-Mam angielski, a ty chemie, widzimy się po szkole przy samochodzie. Nie zagaduj się z nikim, bo musimy zdążyć po JJa- Posłałam mu ostatnie spojrzenie i poszłam w swoją stronę, wyciągając z plecaka książkę.
Usiadłam na parapecie przy klasie, zwijając kolana pod brodę, otworzyłam książkę i zaczęłam się w nią zagłębiać, odcinając się od tego, co działo się na szkolnych korytarzach. Szkoła nie wywierała na mnie jakichś szczególnych uczuć, była mi raczej obojętna, uczyłam się średnio nie najgorzej ale też nie najlepiej. Sporo ludzi mnie znało z powodu tego, czyją byłam córką, ale nie miałam znajomych, nie dopuszczałam do siebie ludzi. Nie miałam na to ochoty, czasu ani siły. Miałam Matta i moje rodzeństwo i to mi wystarczało. Czasami wybierałam się na jakąś imprezę do ludzi ze szkoły, na którą szedł Matt, ponieważ i tak zazwyczaj ja musiałam go z nich odbierać, chłop nie miał prawka i nie zapowiadało się, że ma zamiar je robić. Jak miałam akurat ochotę się odciąć i potańczyć, wchodziłam na imprezę z nim, jednak częściej siedziałam w samochodzie, czytałam albo rysowałam. Na szkolnych korytarzach mignęła mi kilka razy Daisy, jak zwykle rozchwytywana przez znajomych albo nauczycieli. Kilka razy widziałam też Matta, ale rzadko spędzaliśmy razem szkolne przerwy, co mi odpowiadało.
  Wychodząc ze szkoły westchnęłam z ulgą, widząc, że niedaleko mojego samochodu kręci się blondyn, już się bałam że będę musiała go szukać. Ruszyłam przed siebie z słuchawkami w uszach, słuchając piosenki iamnotshane "Maybe my soulmate died" którą ostatnio strasznie katowałam. Zauważyłam, że blondyn z kimś rozmawia i jak zwykle się szczerzy, co mogło nie wróżyć najlepiej. Chłopak z którym rozmawiał był wyższy od niego, co wydawało mi się trudne, bo Matt miał prawie 190 centymetrów wzrostu, więc był wielki, przynajmniej dla mnie. Ruszyłam prosto do samochodu rzucając tylko szybkie ponaglające spojrzenie przyjacielowi, na drugiego chłopaka nie patrzyłam, chciałam szybko odjechać bo mi się spieszyło.
-Już biegnę piękna!- Rozległ się krzyk blondyna, który od razu ruszył w moim kierunku. Odpaliłam samochód jak on jeszcze do niego wsiadał.

JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz