5. KORA

19 4 0
                                    


 Patrzyłam na telefon, nie bardzo rozumiejąc wiadomość, którą właśnie dostałam od nieznanego numeru. Miałam zamiar iść biegać, bo słyszałam że goście odjechali a JJ już spał. Jednak coś mnie kusiło, żeby odpisać.

DO: Nieznajomy: Możesz jaśniej?

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, przyszła po kilku sekundach.

Nieznajomy: Dzisiaj na treningu Matt dał mi Twój numer, powiedział, że zazwyczaj biegasz sama i się o Ciebie boi, więc pomyślał, że załatwi Ci towarzystwo. Gabriel

Zazgrzytałam zębami trochę wściekła, -uduszę go, jak go spotkam- powiedziałam cicho pod nosem

Od razu chciałam mu odpisać, że nie szukam towarzystwa, ten chłopak trochę działał mi na nerwy. Był zbyt pewny siebie. Ale bez namysłu mu odpisałam, Sama nie wiem dlaczego napisałam coś takiego.

DO: Gabriel: Ruszam spod mojego domu za 15 minut.

  Nic nie odpisał, więc byłam przekonana, że nie przyjdzie. Przebrałam się w legginsy do biegania i szeroką czarną bluzę, założyłam trampki i włożyłam w uszy słuchawki. Kierując się w stronę schodów zapukałam cicho do pokoju Daisy, żeby dać jej znać, że wychodzę. Zbiegłam po schodach, na dole było już całkiem ciemno, ale nigdzie nie zapalałam światła. Wyszłam z domu, cicho zamykając za sobą drzwi. Odwróciłam się od nich i go zobaczyłam, stał oparty o swój samochód, ubrany w czarne dresy i bluzę z kapturem. Wzięłam wdech i powoli wypuściłam powietrze patrząc na niebo, jak zawsze przed biegiem.
-Nie spowalniaj mnie, a jak nie będziesz dawał rady, to po prostu się oddziel- Rzuciłam do niego mijając go truchtem. Nawet nie patrzyłam czy za mną biegnie, ale po chwili usłyszałam za sobą jego ciche kroki.
Mój truch zamieniał się z każdą sekundą w coraz szybszy bieg, aż biegłam już moim normalnym tempem. Skręciłam w stronę swojej ulubionej ścieżki w lesie i usłyszałam za sobą lekkie chrząknięcie.
-Lubisz poczuć dreszczyk emocji, co Kruszyno?- Powiedział chłopak biegnący za mną, na co ja nawet nie zareagowałam.
Biegłam przed siebie, próbując oczyścić głowę, powoli zapominając o chłopaku, który cały czas mi towarzyszył. Tak bardzo jej nienawidziłam, a ona zawsze po takich spotkaniach, zbyt długo siedziała w mojej głowie. Wiedziałam, że ból który moje ciało zaraz poczuje podczas biegu, zmęczenie i walczenie o oddech wyprą ją z mojej głowy. Dobiegłam dróżką do rzeki, przy której czasami lubiłam złapać oddech i chwilę odpocząć, przed drogą powrotną. Usiadłam na kamieniu, oparłam łokcie o uda i zaczęłam trzeć rękami po twarzy i uspokajać oddech. Usłyszałam, że ktoś do mnie podbiega i wtedy przypomniałam sobie, że nie byłam dzisiaj sama.
-Dobra jesteś, skąd w takim małym ciele tyle energii?- Sapnął chłopak patrząc na mnie.
Popatrzyłam na niego lekko marszcząc brwi. Stał zgięty w pół, opierając dłonie na kolanach
-Może gdybyś trenował lepiej, nie musiałbyś mnie teraz o to pytać- Wstałam z kamienia nie spuszczając z niego wzroku. Widziałam, że chłopak nie ma już siły na powrót, ale moja wróciła, więc chciałam zacząć biec. Chłopak uniósł na mnie wzrok, powoli się prostując. W jego oczach znowu zobaczyłam ten złoty błysk, a na jako ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Chciałam już ruszyć, ale w dwóch krokach podszedł do mnie, schylając się przerzucił mnie sobie przez ramię. Byłam zdezorientowana, dlatego zareagowałam dopiero po chwili.
-Co ty robisz, puść mnie w tej chwili! Chcę już wracać.- Szarpnęłam się, ale to nic nie dało. Chłopak był zbyt silny.
Chwilę później poczułam, jak moje ciało robi się mokre i lodowate. Wściekła wynurzyłam się z wody i zobaczyłam, że on stoi w niej zamoczony do pasa.
-Czy Ciebie pojebało?!- powiedziałam wściekła do niego, nawet na niego nie patrząc, ale czułam, że na jego twarzy widnieje ten cwany uśmiech.
Minęłam go wychodząc z wody i poczułam to jak moje ubrania są ciężkie. Mimo tego dyskomfortu, ruszyłam przed siebie kierując się w stronę domu. Słyszałam jego ciężkie kroki za mną, ale nie chciałam na niego patrzeć. W połowie drogi czułam jak zimno przenika mi do kości. Wiedziałam, że nie będzie mi to przeszkadzać, bo to uczucie zawsze dawało mi ulgę. Zawsze lubiłam czuć zimno, lubiłam jak szczypie mnie od niego skóra, nie czułam się komfortowo w ciepłe dni. Nie lubiłam się rozbierać, czułam się pewniej w swoich dużych bluzach.
-Kurwa ale zimno- Usłyszałam niski głos za mną.
-Sam siebie możesz za to winić człowieku, jaki idiota wchodzi do tak lodowatej wody jesienią, będąc tak daleko od samochodu i domu.- Syknęłam do niego przez zęby.
-Jesteś zbyt zarozumiała Kruszyno- Odpowiedział, na co ja nawet nie zareagowałam.
  W ciszy doszliśmy pod mój dom, od razu skierowałam się w stronę drzwi nie zwracając uwagi na chłopaka, ale on nie pozwolił mi o sobie zapomnieć, wsiadając do samochodu powiedział do mnie
-Do zobaczenia Kruszyno- i zamknął za sobą drzwi.
  Wchodząc do łazienki, od razu zaczęłam pozbywać się mokrych ubrań i weszłam pod ciepły prysznic. Czułam, jak moje ciało odmarza. Wślizgnęłam się cicho do łóżka obok JJa i odpłynęłam. 

JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz