7. KORA

21 5 0
                                    


Początek tygodnia minął mi spokojnie i identycznie, jak zawsze, kiedy nie ma mojego rodzeństwa. Oliwia wtedy zawsze wyjeżdża na cały tydzień, więc siedzę sama. Eva przychodzi rano, przygotowywać mi posiłki, robi zakupy i sprząta dom. W środę mogłam w końcu dłużej spać, bo nie było tej cholernej szkoły. Obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran i od razu serce zaczęło mi szybciej bić ze stresu.

Kutas: W piątek masz się nie spóźnić jak ostatnio, bo szybko się to skończy

Odrzuciłam telefon na poduszkę obok, zagryzając mocno zęby. Mój oddech przyspieszał, czułam ucisk w brzuchu i gardle, który był coraz mocniejszy. Czułam, że zaczynam tracić oddech. Zaczęłam widzieć jak przez mgłę. Nie mogłam na to pozwolić. Podwinęłam rękaw na prawej ręce pod sam łokieć. Musiałam znowu oczyścić głowę, a to był jedyny sposób, który zadziała natychmiast. Wbiłam je mocno, mocniej niż zazwyczaj, poczułam jak przebijają się przez skórę, poczułam na opuszkach ciepłą ciecz, mój umysł po chwili przestaje odczuwać ból. Opuściłam rękaw obejmując nadgarstek dłonią. Mrugałam powoli, patrząc na okno. Z moich oczu nie wypłynęła ani jedna łza. Nigdy ich nie było. Wzięłam długi i gorący prysznic. Włączyłam "Hotel" od Montell Fish. Otworzyłam "Belladonna" od Adalyn Grace i przestałam myśleć o świecie, zanurzając się w książce. To był mój sposób na zapomnienie.

Matt: Witaj Piękna, na pewno nie chcesz się wybrać na imprezę?

Na chwilę wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran, widząc wiadomość od Matta, szybko mu odpisałam.

Do: Matt: Nie dzisiaj, muszę odpocząć od ludzi.

Nie wiem ile godzin czytałam, poczułam że robię się głodna, więc zeszłam do kuchni, wzięłam jedzenie ze sobą na górę i wróciłam do łóżka. Założyłam bluzę i uchyliłam okno, żeby poczuć trochę świeżego powietrza. Nie chciałam dzisiaj wychodzić. Musiałam się zaszyć w swoim pokoju. Wzięłam szkicownik i ołówki na łóżko i zaczęłam szkicować las, który widziałam przez swoje okna. Po kilku godzinach dźwięk mojego telefonu znowu rozbrzmiał w moim pokoju. Zmarszczyłam brwi na widok imienia widniejącego na ekranie. Odebrałam nie odzywając się, w tle słyszałam dźwięki imprezy.

-Halo Kruszyno jesteś tam?- W słuchawce zabrzmiał niski głos bruneta

-Coś się stało, że dzwonisz?- Zapytałam

-Mówiłem Ci już, że wypada się przywitać- powiedział lekko zniżając głos, a ja poczułam dziwny ucisk w gardle

-Potrzebujesz czegoś? Jeżeli, nie to się rozłączam, jestem zajęta- Powiedziałam szybko do telefonu.

-Czym jesteś tak zajęta, że nie możesz ze mną porozmawiać Kruszyno?- Powiedział powoli, prawie szeptem, ale słyszałam go bardzo wyraźnie.

-Narazie Boyle-Chciałam się rozłączyć, ale w tym momencie usłyszałam, że brunet odchrząknął

-Poczekaj, Twój chłoptaś się upił tak, że zasypia na schodach przed domem gdzie jest impreza, ja nie mogę go odwieźć, a on jęczy że mam dzwonić po Ciebie- Usłyszałam prośbę w jego głosie.

-Wyślij mi adres, zaraz będę- Rozłączyłam się i wsunęłam telefon do kieszeni dresów. Przetarłam dłońmi twarz i westchnęłam cicho.

Schodząc poprawiłam luźnego koka który się poluzował. Droga nie była długa, imprezę robił Bart chłopak ze szkoły, który mieszkał całkiem niedaleko. Zaparkowałam na ulicy niedaleko domu, bo nigdzie indziej nie było miejsca. Zbliżając się do domu chłopaka zauważyłam skulonego na schodach Matta, a nad nim pochylał się nie kto inny tylko Gabriel. Podeszłam do przyjaciela, od razu przed nim kucając. Położyłam dłonie na jego kolana i spróbowałam spojrzeć mu w twarz.

-Matt Słońce już jestem, dasz radę wstać?- Zapytałam spokojnym głosem odgarniając mu włosy z czoła.

Spojrzał na mnie powoli, kiedy zaczął uświadamiać sobie, że to ja przed nim jestem na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.

-Przyszłaś Piękna, chcesz iść tańczyć?- Wycedził powoli, lekko czkając

Stanęłam obok niego łapiąc go pod ramię i zaczęłam go lekko ciągnąć w górę.

-Chodź, przejedziemy się samochodem- Zachęciłam go żeby wstał, co zaraz uczynił

Zachwiał się na schodach, ciągnąc mnie lekko w dół w ostatnim momencie łapiąc się barierki. Moja noga zsunęła się ze schodka, ale nie upadłam. Na moim wolnym ramieniu poczułam uścisk, spojrzałam na nie i zauważyłam, że złapała mnie dłoń cała pokryta tatuażami. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że chłopak się we mnie wpatruje lekko zaciskając szczękę.

-Uważaj bo nie chcemy, żeby stała Ci się krzywda, ktoś musi stąd zabrać Twojego chłoptasia- Mówiąc to patrzył intensywnie w moje oczy, a w jego ciemnych tęczówkach pojawił się złoty błysk

-Nie mów o nim "chłoptaś" i puść mnie- Syknęłam do niego

Puścił mnie, nie przestając patrzeć mi w oczy. Matt zaskomlał, więc od razu zwróciłam swoją uwagę na niego. Po chwili brunet stanął po drugiej stronie mojego przyjaciela i przewiesił sobie przez kark jego ramię.

-Prowadź do samochodu- Ruszył z blondynem samemu się trochę chwiejąc

Poszłam przodem i otworzyłam drzwi z tyłu, żeby Matt miał wygodniej. Gabriel wrzucił go na tylne siedzenia i nagle zaczął ładować się do mojego samochodu, na miejsce pasażera.

-Przepraszam, a Tobie się coś nie pomyliło?- Stanęłam przy nim zanim zamknął drzwi i splotłam ręce na talii

-A jak Ty sama chcesz go wnieść do łóżka?- Zapytał unosząc brwi do góry

Wściekła zamknęłam drzwi od strony pasażera i zajęłam miejsce kierowcy, bo wiedziała, że ma racje. Podjechałam pod mój dom i poszłam otworzyć drzwi. Widziałam, że Gabriel wyciąga Matta z auta i zaczyna go prowadzić w stronę mojego domu.

-Zanieś go do salonu- Powiedziałam cicho, zamykając drzwi wejściowe

Chłopak od razu się tam skierował, a ja poszłam za nimi. Zaczął ściągać Mattowi buty.

-Poradzę sobie z tym, dzięki- Zbliżyłam się do przyjaciela

-Spoko i tak mi się nie spieszy, jak stary zobaczy że piłem, wkurwi się.-Rzucił brunet obojętnym tonem

Uniosłam głowę patrząc na sufit wzdychając ciężko. Przykryłam Matta kocem i zwróciłam się do Gabriela.

-Napijesz się herbaty?-Zapytałam wkładając ręce do kieszeni spodni, ruszyłam w stronę kuchni i machnęłam głową na chłopaka, który ruszył za mną. Zrobiłam mu herbatę, ale sobie kawę. Nigdy nie piłam herbaty, a zła pora na kawę dla mnie nie istniała.

-Kawa? Masz w planie siedzieć tutaj ze mną do rana?-Zapytał brunet uśmiechając się cwanie

-Nie pijam herbat- Podałam mu jego napój, sama popijając swój czarny, gorący płyn.

-Myślałem, że malutkie dziewczynki nie piją kawy- Powiedział lekko się pochylając do przodu i oblizując wargi.

-Myślałam, że sportowcy mają więcej rozumu w głowie i nie upijają się na imprezach w środku tygodnia- powiedziałam do niego powoli, patrząc mu w oczy.

Zmarszczył lekko brwi, po czym jeden kącik jego ust się podniósł tworząc pewny siebie uśmiech. Cały czas patrzył mi w oczy.

-Dostałem pierwszą walkę Kruszyno, więc wypadało ją oblać- Nie przestawał lustrować mojej twarzy

Przełknęłam ślinę i oderwałam od niego wzrok, kierując się w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej koc i rzuciłam do chłopaka. Sprawnym ruchem go złapał.

-Druga kanapa w salonie jest wolna, jeśli aż tak boisz się tatusia- Powiedziałam lekko unosząc brwi, nie czekając na odpowiedź wyszłam z kuchni i zamknęłam się w swoim pokoju. Chwilę nasłuchiwałam czy wyszedł z domu, ale nie było słychać zamykania drzwi, więc pewnie został na dole.

JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz