Rozdział 20

157 5 3
                                    

Od autorki: Od razu powiem, że jest tu wiele scen związanych z mechaniką samochodową. Przyznaję, że nie znam się na niej jakoś bardzo dobrze, dlatego mogą tu być jakieś błędy rzeczowe, za które z góry przepraszam.  Nie miałam czasu, aby wszystko od razu sprawdzić, chociaż starałam się jak mogłam. Chciałabym jednak, że jeśli ktoś sią zna na takich sprawach, napisał w komentarzu, jak powinno być. Zaznaczę także, że z pewnością sprawdzony i poprawiony tekst trafi do maila do wydawnictwa (lub wydawnictw) z propozycją wydawniczą. To chyba tyle, miłego czytania!

Dzień po wyścigach Xavier gdzieś wyjechał, więc uznałam to za idealny moment, aby spełnić obietnicę złożoną Collumowi i sprawdzić komputer brata. Wątpiłam jednak, że uda mi się cokolwiek tam znaleźć.

Przeszłam niezauważona do pokoju chłopaka i szybko zlokalizowałam wzrokiem laptop na biurku. Podeszłam tam, usiadłam i go otworzyłam. Od razu wyskoczyła ikonka, aby wpisać hasło, którego oczywiście nie znałam.

Zaczęłam szperać gdzieś po szufladach i półkach z myślą, że może Xavier gdzieś zapisał sobie hasło. Jednak to było zbyt naiwne.

Ostatecznie postanowiłam wpisywać różne rzeczy, jak datę jego urodzenia czy nazwę jego klanu, jednak za każdym razem było źle i została mi ostatnia próba.

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się zastanawiać. Jakie hasło mógł sobie ustawić Xavier? Nic mi już nie przychodziło do głowy, więc postanowiłam wpisać po prostu liczby od jeden do osiem. Było to idiotyczne, ale nie miałam innego lepszego pomysłu.

Drżącą dłonią klikałam w odpowiednie klawisze i wcisnęłam enter. Przymknęłam oczy, czekając na to, co miało się stać. Po chwili otworzyłam powieki i okazało się, że hasło zostało wpisane poprawnie.

No co za debil – powiedziałam sobie w głowie, mając oczywiście na myśli Xaviera.

Odetchnęłam z ulgą, a następnie przeszłam na pocztę. Tutaj również było potrzebne hasło dostępu. Ponownie więc wpisałam liczby od jeden do osiem, jednak tym razem była to błędna kombinacja. A może od tyłu? Z tą myślą wpisałam tym razem te same liczby, ale w drugą stronę. O dziwo zadziałało.

Czy on jest jakiś niepoważny, ustawiając sobie takie banalne hasła?

Może jednak sugerował się tym, że pod latarnią najciemniej?

W każdym bądź razie zaczęłam przeglądać wszystkie maile na skrzynce pocztowej mojego brata. Nic interesującego jednak nie znalazłam, aż do momentu.

Natrafiłam w końcu na dziwną wiadomość, która brzmiała:

Piątek, godzina 03:00, Stan Waszyngton, ulica Roosevelta.

Było to mega podejrzane, więc szybko zrobiłam zdjęcie i wysłałam do Colluma. Później znalazłam więcej wręcz identycznych maili. To było jakieś chore.

Po chwili zauważyłam, jak Collum zaczął odpisywać. Wylogowałam się z poczty i zamknęłam komputer, udając się do swojego pokoju.

Dobra robota, Violet.

Chociaż nie ukrywam, że spodziewałem się czegoś więcej.

Wygląda na to, że wszystkie maile dotyczą jego pobytu w Waszyngtonie, ale to nic.

Jeszcze raz wielkie dzięki.

Wysłałam jedynie kciuk w górę i zajęłam się swoimi sprawami.

***

Nadszedł czwartek, czyli dzień, w którym miałam rozpocząć swój pierwszy trening wraz z Collumem. W szkole przez cały dzień siedziałam jak na kołku. Stresowałam się tym, a jednocześnie miałam jakieś takie obawy, które nie wiedziałam z czego wynikały.

Zakazana osoba | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz