Rozdział 6

154 7 0
                                    

Rodzice właśnie zbierali się na lotnisko. Spakowali już do bagażnika swoje wszystkie walizki i pozostało im się tylko z nami pożegnać. Mieli odlot z samego rana, więc aby się z nimi uściskać, musieliśmy wspólnie z bratem wstać o nieludzkiej godzinie, jaką była szósta rano.

Staliśmy wszyscy na podjeździe. Było strasznie zimno rankiem w grudniu. Modliłam się, abyśmy jak najszybciej się pożegnali i abym mogła już wrócić do ciepłego domku.

– Zatem, do zobaczenia, dzieci – powiedział pierwszy ojciec.

Najpierw pożegnał się z Xavierem, klepiąc się po plecach, a następnie ze mną, przytulając mnie. Chętnie przyjęłam ciepło jego ciała. Następnie przyszedł czas na matkę.

– Żegnajcie – rzekła i przytuliła najpierw szczelnie swojego syna, a dopiero później przyszła moja kolej. Kobieta objęła mnie delikatnie, a następnie po sekundzie się ode mnie odsunęła, mimo że ja chciałam jeszcze chociaż przez chwilę poczuć jej bliskość, ale trudno. Już byłam do tego przyzwyczajona.

Rodzice poszli w kierunku samochodu, gdzie czekał już na nich prywatny kierowca. Wsiedli do samochodu i pojechali. Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę w stronę, w którą podążył pojazd, a następnie weszliśmy bez słowa do środka.

***

– Dziewczyno, wyglądasz w tym obłędnie!

Zerknęłam jeszcze raz, nieprzekonana co do słów przyjaciółki, na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie czarną krótką sukienkę, która podkreślała moje kształty. Sam w sobie ciuch był naprawdę śliczny, ale coś czułam, że i tak czy siak brat nie pozwoli mi w takim czymś być, mimo że przecież byłam w swoim domu.

– A myślisz, że Xavier mi pozwoli w takim czymś wyjść? – zapytałam.

Lucy złapała mnie za ramiona i spojrzała w oczy, odrywając wzrok od lustra.

– Po pierwsze, nigdzie nie wychodzisz, a po drugie, jak będzie miał jakiś problem to ja go szybko rozwiąże – powiedziała, a ja się delikatnie uśmiechnęłam.

Po chwili zajęłyśmy się swoimi makijażami. Dziewczyna przyszła do mnie, aby się przygotować. Miała już wybraną kreację, którą była granatowa cekinowa sukienka, ledwo zasłaniająca jej pośladki. Moja na szczęście sięgała do połowy ud. Nie wyobrażałam sobie nosić czegoś tak skąpego.

Ostatecznie skończyłam z dość delikatnym makijażem. Jedynie pozwoliłam przyjaciółce, aby trochę mocniej pomalowała mi oczy. Ona natomiast nie dość, że miała mocny makeup, to jeszcze do tego ponaklejała sobie na twarzy w okolicach oczu różne diamenciki i cekiny. Proponowała mi także, ale ja się nie zgodziłam, uważając to za zbędną rzecz.

– Możemy iść, kochana – powiedziała Lucy, gdy obie stałyśmy przed lustrem w moim pokoju. Dziewczyna zrobiła nam jeszcze parę zdjęć, a po chwili postanowiliśmy zejść na dół i zobaczyć, czym zajmował się mój brat.

Siedział akurat na sofie i rozmawiał z kimś przez telefon. Wraz z Lucy weszłyśmy do salonu i postanowiłyśmy, że zaczekamy aż skończy. Długo to jednak nie trwało, bo gdy tylko nas zobaczył, skończył natychmiast rozmowę.

– Co to jest? – zapytał, patrząc wyraźnie na mnie i mrużąc oczy.

– Co?

– To, co masz na sobie. Co to za gówno?

Prychnęłam.

– A jakoś ci to nie przeszkadza, że inne dziewczyny z którymi chodzisz na imprezę chodzą jeszcze bardziej skąpo ubrane – wytknęłam mu.

Zakazana osoba | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz