Rozdział 33

94 4 1
                                    

Zaparkowałam pod klubem sportowym Fenix, który znajdował się na obrzeżach San Francisco. Wysiadłam ze swojego porsche i skierowałam się do środka obskurnego budynku, który do najładniejszych zdecydowanie nie należał.

W środku równie nie było zbyt przyjemnie. Farba zdarta ze ścian i porysowane, skrzypiące, drewniane podłogi. Recepcja, która stała na wejściu, była pusta. Stał na niej mały dzwoneczek. Zdecydowałam się w niego zadzwonić. Nikt jednak się nie zjawił, dlatego zadzwoniłam jeszcze raz i wkrótce zjawił się jakiś wysoki i umięśniony, łysy mężczyzna ze srogim wyrazem twarzy. Mimowolnie przełknęłam ślinę ze strachu. On jedynie stał z założonymi na klatce piersiowej rękami i się we mnie wpatrywał bez słowa.

Chciałam coś powiedzieć, ale w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł ubrany jedynie w krótkie spodenki z ręcznikiem zawieszonym na nagim torsie Collum.

– Steve, możesz nas zostawić samych? – zwrócił się do mężczyzny, który natychmiast po tych słowach opuścił pomieszczenie.

Przeniosłam wzrok z powrotem na Colluma. Nie sposób było nie spojrzeć na jego umięśnioną klatkę piersiową, po której spływały krople potu. To jednak nie było w tym wszystkim najlepsze. Jego nagie ciało było pokryte od góry do dołu tatuażami i wyglądało to tak, jakby malował je jakiś wielki artysta.

Na piersiach mężczyzny rozciągały się skrzydła anioła. Natomiast na dole, na brzuchu ciągnął się wąż. Bo bokach było jeszcze wiele innych w większości kwiecistych tatuaży, które wszystkie razem tworzyły naprawdę harmonijną całość, a był to dopiero przód jego torsu. Byłam ciekawa, co znajdowało się na jego plecach oraz tego, czy każdy z tych rysunków oznaczał coś innego, a może tworzyły jeden wielki obraz? Ciężko było stwierdzić.

Dosłownie przykleiłam wzrok do jego ciała. Było w nim coś pociągającego. Coś, co sprawiało, że mogłam gapić się w te arcydzieło godzinami i wcale by mi się to nie znudziło.

Nagle usłyszałam czyjeś odchrząknięcie i oderwałam w końcu wzrok od torsu chłopaka. Ile czasu tak na niego spoglądałam? Chyba nie chciałam wiedzieć. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i domyśliłam się, że to właśnie on odchrząknął, bo byliśmy sami.

Co za idiotka...

Spojrzałam na twarz chłopaka. Czułam, że byłam cała czerwona. Nie potrzebowałam lusterka, aby to stwierdzić. Byłam zmieszana i zła na samą siebie.

Violet, jak mogłaś...

Dla niego jednak to zajście wydawało się być bardzo komiczne. Na jego usta wstąpił uśmiech. Po chwili potrząsnął w rozbawieniu głową i rzekł:

– Uważaj, bo zaraz poczuję się jak jakieś dzieło sztuki.

Ty jesteś dziełem sztuki.

Na szczęście nie powiedziałam tego na głos, a jedynie przymknęłam oczy i spuściłam wzrok w zażenowaniu.

– Przepraszam – powiedziałam. – To w takim razie, co chciałeś mi powiedzieć?

Musiałam zmienić temat, bo czułam się jakoś tak strasznie niekomfortowo. On to oczywiście zauważył i jeszcze ostatni raz się zaśmiał, a następnie powiedział, odpowiadając na moje pytanie:

– Najpierw przejdźmy do naszego treningu. Dziś nauczę cię podstaw samoobrony. Jest to kolejna rzecz, którą musisz umieć – wyjaśnił, na co pokiwałam głową.

Chłopak wskazał mi dłonią stronę, w którą miałam się udać, aby znaleźć się w szatni i tam się przebrać. Odsunął się w wąskim przejściu, aby zrobić mi przejście tak, że stał teraz do mnie bokiem. To przejście było naprawdę wąskie. Niestety z uwagi na to musiałam się otrzeć o nagi tors chłopaka, aby się przedostać. Kiedy tylko nasze ciała się styknęły, przeleciała między nami jakaś iskra. Jego skóra była gorąca zapewne od tego, że niedawno ćwiczył i się spocił. Szybko przeszłam i schowałam się za drzwiami prowadzącymi do szatni, nie zerkając nawet na Colluma. Wolałam sobie tego oszczędzić.

Zakazana osoba | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz