Dwadzieścia jeden

5K 549 105
                                    

Dzisiaj trochę wcześniej, bo będę później out.

Miłego dnia!

____________

RORY

Grace testuje moją samokontrolę na każdym kroku, ale czego właściwie się spodziewałem, biorąc pod uwagę fakt, że razem mieszkamy? Dosłownie spędzaliśmy ze sobą niemal każdy dzień, odkąd się wprowadziła – czy to rzeczywiście rozmawiając lub oddając się prozaicznym rozrywkom, czy po prostu siedząc obok siebie podczas posiłków, pracy, czytania książek albo innych pierdół.

I wystarczą dwa dni we wspólnym mieszkaniu w towarzystwie reszty chłopaków – chwila wytchnienia przed jutrzejszym meczem, a wieczorem Grace specjalnie kręci się po kuchni dokładnie w tym topie, który spędza mi sen z powiek – to bluzeczka cieniutka niczym papier, pod którą nie ma nic, a nadrukowane na niej są te pierdolone wisienki. Robi to specjalnie, a wie, jak to dla mnie mocno przejebane.

Dobre jest chociaż to, że zaczęła już semestr na uczelni i to też nie tak, że ma tyle czasu wolnego, co wcześniej. Dzięki temu udaje mi się jeszcze zachować resztki rozumu. 

Beck i Brayden zbierają się do swoich sypialni, żeby wziąć prysznice i jeszcze wypocząć, a ja zostaję na kanapie w salonie jeszcze z Sethem. Światła są zgaszone, ekran telewizora daje nam najwięcej jasności, ale właściwie nie wiem, co oglądamy, bo interesuje mnie nieco inny widok. 

Ale wiem, że nie mam szans spędzić z Grace czasu tutaj na kanapie, bo wciąż nie powiedziałem nic Sethowi, nie zacząłem nawet tematu, ale to też dlatego, że Seth ma jakieś gorsze dni – mówił nam, że wyjątkowo źle spał każdą noc poza Minneapolis i jest w cholerę zmęczony, a nie jestem aż takim kutasem, żeby dokładać mu od razu zmartwień przed następnym ważnym meczem. To naprawdę istotna rozgrywka, przeciwnicy są mocni i właściwie nastawiamy się na porażkę, bo są faworytami tego sezonu. Ale nie chcemy też wybiegać w przyszłość – wiadomo, że się postaramy. Collins tylko zaraz po wylądowaniu w Minneapolis kazał nam rozciągać mięśnie i dać im odpowiednie paliwo, a także ograniczyć stres, który nie sprzyja odpowiedniemu wypoczynkowi. 

Grace przynosi nam po butelce wody. Głaszcze za uchem Beara, który leży na miękkim dywanie obok fotela Setha. 

Mam ochotę wypalić: och, hej, słuchaj, Seth, mam newsy, lubię całować twoją siostrę i mam ochotę przyciągnąć ją do siebie i posadzić na swoich kolanach, położyć swoją dłoń na odsłoniętej części jej brzucha nad tymi szortami, które wyglądają jak jakaś szmatka, ale dla mnie właściwie są zajebiste. 

Odchrząkuję i poprawiam się na kanapie. 

– Może potrzebujecie czegoś jeszcze? – zagaduje Grace. – Przyjmuję ostatnie zamówienia, bo zaraz idę się położyć. 

Poproszę jedną piękną kobietę w topie w wisienki w swojej sypialni, dziękuję. 

– Możesz iść spać, Grace. Dzięki – burczy Seth. 

– Ty też powinieneś się położyć, braciszku.

– I tak nie zasnę, jak się teraz położę. 

– Wiesz, może powinieneś puścić sobie jakiegoś audiobooka na słuchawkach. Mogę znaleźć ci coś z lektorką, która będzie miała ładny, spokojny głos. 

– Próbowałem już podobnych metod, ale nie działają. Jest okej. Przed grą zażyję środki nasenne i dam radę. 

Wciąż nie do końca rozumiem, jaką samodyscyplinę trzeba mieć, by, niewysypiając się, i tak grać jak najlepszy zawodnik w całym stanie. Zwłaszcza że przecież części leków nie może stosować ze względu na ograniczenia w lidze.

For Your Love (Thin Ice Games #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz