GRACE
– Mam tylko nadzieję, że twoja rodzina naprawdę jest chociaż trochę lepsza niż moja – śmieje się smutno Grace.
Jedziemy samochodem na przedmieścia Minneapolis.
– Cóż, poprzeczka jest bardzo nisko – parska chłodno Rory.
Przechodzi mnie dreszcz. Nie zareagował dobrze wczoraj na moich rodziców. Czy mu się dziwię? W ogóle. Każdy normalny (albo i nawet nienormalny) człowiek poczułby się w ich towarzystwie niekomfortowo. Sama nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego Seth właściwie ich jeszcze znosi, ale nie jestem głupia – zakładam, że to ma związek z tą jego trzyletnią przerwą w grze, z jego małym załamaniem, bo przed tym nie mieliśmy zbyt dużego kontaktu z Clarkiem i Alice, a wrócili niczym upierdliwy bumerang właśnie jakoś w tym okresie. Prawdopodobnie już po tym, jak nastąpiło najgorsze, więc i tak nie widzieli go w najbardziej nieprzyzwoitym stanie. Może on się z nimi skontaktował, może oni z nim – nie jestem pewna i Seth nie chciał nigdy o tym ze mną rozmawiać. Mogę się tylko domyślać. Pewnie chodzi o kasę.
– Też ich nie lubię – śmieję się już nieco rozluźniona. – Więc może to dobrze, że mnie nie zauważają.
– Zawsze tak było?
– Właściwie tak. Latami szukali dla mnie odpowiedniego zajęcia. W Setha zainwestowali ogrom pieniędzy, kupowali mu sprzęt i w ogóle, bo wiesz przecież, że hokej to ogólnie drogi sport. Opłaciło im się, a Seth kocha jeździć, chociaż mam wrażenie, że poniekąd dlatego, że musiał to pokochać.
– Rozumiem. Chyba.
– A ja? Jakoś tak przemykałam przez wszystkie etapy edukacji i nie znalazłam nic dla siebie. Nic z tego, co chcieli na mnie narzucić rodzice. Okazało się, że z chemii jestem beznadziejna, więc nie mam szans na medycynę albo pochodne. I jakoś tak wyszło, że oni po prostu w pewnym momencie stracili zainteresowanie mną, bo nie byłam dla nich idealną córką, której przyszłość zaplanowali. Skupiali się bardzo na Sethcie, a mnie dosłownie… hm… ignorowali.
– To popierdolone. Przecież to twoi rodzice.
– Taaak… ale miałam Setha, on był dla mnie naprawdę dobrym bratem i świetnym przykładem. To znaczy… starał się. Zawsze był trochę gburowaty. Wkurzało mnie, że nie ma na przykład fajnej dziewczyny, z którą mogłabym się zakolegować.
– Pewnie każda od niego uciekała.
– Dosłownie – parskam. – Rodzice umówili go na kilka randek w życiu, jakieś obiadki w towarzystwie dobrze wychowanych i trochę zbyt nadętych panienek, a oprócz tego nigdy nie widziałam go z laską. To znaczy… no, parę razy nakryłam go w jakichś dziwnych sytuacjach, ale mam wrażenie, że wolał pieprzyć się z jakimiś dziewczynami ze szkoły w aucie w garażu, niż normalnie żyć i wiesz, być w związku, czy coś. Ale tak poza tym to naprawdę starał się być dla mnie wsparciem, a ja to doceniam. Dlatego dodatkowo czułam się zobowiązana do tego, by zostać przy nim w najgorszym momencie jego życia.
– Nie jesteś do niczego zobowiązana i nigdy nie byłaś. To twoja dobra wola.
– Masz rację. Mam jej bardzo dużo. Nie zostawiłabym go, tak samo jak nie zostawiłabym też moich przyjaciół—ciebie, Braydena, czy Becka. Zawsze bym wam pomogła.
– I twoi rodzice są na tyle głupi i zapatrzeni w czubek własnego nosa, że nie widzą, jak piękną i wspaniałą córkę mają.
– Też tak uważam – stwierdzam łagodnie. – Mogą się wstydzić, że nie chcą mnie wspierać.
CZYTASZ
For Your Love (Thin Ice Games #3)
RomanceChłopak, który od zawsze pozostawał na drugim planie i dziewczyna, która jest silniejsza, niż się wszystkim wydaje. Grace Montgomery kieruje się jedną zasadą w życiu: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dosłownie. Sytuację sprzed lat, którą inni naz...