Dwadzieścia dwa

5.3K 563 131
                                    

GRACE

Z premedytacją, będąc pewną siebie i silną młodą kobietą, testuję jego wytrzymałość.

Na kolację dzień po – do cholery, zwycięskim! – meczu ubieram błękitną sukienkę w białe kwiatuszki z dekoltem w kształcie serca. Na to narzucam lekki biały kardigan. Sukienka jest długa, sięga mi do kostek, więc wydaje się adekwatna do sytuacji. 

W salonie kłębią się wszyscy bliscy – Brayden wraz z Jamie, Beck z Elis, Seth i oczywiście Rory. Zaprosiłam również Ollie, która przychodzi spóźniona jak zwykle. 

Uśmiecha się do mnie w progu. 

– Za to przyniosłam wam najlepsze makaroniki w mieście! – tłumaczy się. 

Wpuszczam ją do środka i zamykam za nami drzwi. 

Ollie powoli staje się częścią naszej nieco pokręconej rodzinki. Nie wiem, jak i kiedy to się stało, ale bardzo dobrze się dogadałyśmy. Jest ode mnie młodsza o rok i dopiero zaczęła studia na Uniwersytecie, właściwie i tak z rocznym opóźnieniem, więc wszystkie poniekąd pomagałyśmy jej odnaleźć się w papierologii. 

A gdy Ollie wchodzi do pomieszczenia to tak, jakby słońce nagle wyszło zza chmur i świeciło ci prosto w twarz. 

Idę z pudełkiem makaroników w kierunku aneksu kuchennego. Jamie jest główną gotującą, Elis i Rory tylko trochę pomagają. 

I za dobrze się bawią, aż robię się ociupinkę zazdrosna i chciałabym zrobić coś, by jeszcze trochę potestować wytrzymałość tego wspaniałego faceta. 

– Wymieszaj jeszcze ten sos, Grace – poleca Jamie. – To sos do mięsa na bazie śliwki i chilli.

– Słodko i ostro – komentuję. – To moje ulubione połączenie. 

Rory kaszle cicho i klepie się w pierś. 

Elis i Jamie spoglądają po sobie. 

Zanosimy wszystko do stołu – to nie jest jakiś tam wysublimowany obiad, tylko posiadówka przyjaciół, prawie rodziny, bo wszyscy chcemy się po prostu zobaczyć razem raz na jakiś czas, a w sezonie o to bardzo trudno.

Rory jakoś tak miesza we wszystkich siedzeniach, że w końcu znajduje sie przy węższej krawędzi stołu, prostopadłej do mojej. Och, nie. Wykorzystuje moją własną broń przeciwko mnie i siada blisko, tuż za zakrętem, i ma mnie dosłownie na wyciągnięcie ręki. 

Dołączają do nas również Tanner i Peyton, a później Petro oraz Ulrich, czyli kolejna dwójka zawodników. To już łącznie dwanaście osób, dla których stół został rozłożony, a Jamie i Rory przygotowali tonę jedzenia, łącząc kuchnię amerykańską z meksykańską. Wszystko pachnie wyśmienicie i wiem też, że specjalnie zostało przygotowane pod dużą ilość białka, bo chłopcy praktycznie zawsze podczas sezonu powinni stosować się do diety. 

– Po takiej grze jak wczoraj należy wam się tyle kalorii – stwierdza Ollie, wgryzając się w taco. – O mój panie. Czy te tortille kukurydziane są robione od podstaw? 

– Nie, kupiliśmy je – wyznaje Jamie. – Nie mieliśmy aż tyle czasu. Ale nie powiem, Rory to chyba pierwszy facet, który dorównuje mi umiejętnościami i tempem w kuchni. Jestem pod wrażeniem. 

– Staram się – bąka Brayden. 

– Wiem, kochanie. Doceniam to, że chcesz się uczyć, chociaż w ogóle ci to nie wychodzi. – Całuje go w policzek. 

Cholera jasna! Też chcę mieć możliwość robienia takich rzeczy. Nigdy nie byłam wśród tak zżytych ludzi, moja rodzina wobec siebie zachowywała się jak dzikusy, chociaż nigdy za bardzo o tym nie rozmawiałam w towarzystwie. Temat rodziców jakby umarł. Są mną rozczarowani, więc sami też nie wyciągają ręki. Sethem też byli zawiedzeni, jego przerwą w hokeju i brakiem rozgłosu w mediach, więc tak jakoś nasze drogi się rozeszły. 

For Your Love (Thin Ice Games #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz