Pierwszy wieczór naszego maratonu. ✨ A to wszystko dlatego, że potrzebuję motywacji i inspiracji, bo mam jakiś chwilowy beton, a chciałabym skończyć publikować tę część w lipcu i jeszcze w tym miesiącu zacząć publikację kolejnej i ostatniej części.
Może się uda, fingers crossed 🤞🏼
Miłego wieczoru!
______________
RORY
Na zewnątrz jest piekielnie zimno. Nie wiem, kiedy nadeszła zima, ale zdaję sobie sprawę z jednego – wcale tego nie zauważyłem. Czas uciekał mi przez palce.
Podczas mojego pobytu w Wyoming mama dzwoni do mnie praktycznie codziennie. Grace też, ale ona zwykle czeka, aż sam pierwszy to zaproponuję. Z jednej strony jest to dla mnie wyzwanie, bo kiedyś wydawało mi się, że nikt za bardzo nie chce ze mną gadać, i przede wszystkim ja też nie miałem ochoty. A teraz wiem, że ona gdzieś tam czeka na mnie i liczy na mnie, dlatego podniesienie słuchawki i rozmowa przez telefon nie jest już dla mnie tak odrzucająca.
I właściwie czekam na jakiś znak od niej każdego wieczoru.
Ech, właściwie to jak debil wpatruję się w telefon, wyczekując znaku, wiadomości, że już jest wolna i mogę do niej zadzwonić.
Nie wiem, kiedy to wszystko tak się ułożyło. Nie wiem, kiedy uświadomiłem sobie, że teraz tylko planuję życie w przód i naprawdę zapominam o przeszłości.
Ostatni mecz wygraliśmy, choć ledwie. I problem w tym, że właściwie w tym sezonie wcale już nie idzie nam tak dobrze. Seth wydaje się bardziej rozkojarzony niż zwykle, a był naszym silnym punktem. Teraz mam wrażenie, że jakoś sobie nie radzi. Grace też to zauważa i twierdzi, że to wszystko przez niespokojny sen. Mi się wydaje, że niespokojny sen jest raczej efektem czegoś. I niestety każdy w drużynie jest zgodny – to zdecydowanie zaczyna wpływać na naszą grę.
Ale wspieram Setha. Ja też nie zawsze miałem dobry czas. Po rozstaniu z Leanne grałem jak gówno.
– To było… ech, szkoda słów – burczy Brayden.
Już wszyscy jesteśmy w garniturach i w hotelu po spotkaniu pomeczowym. Żaden z nas nie miał ochoty na imprezę, żaden z nas nie skomentował wcześniej gry.
– Wygraliśmy. – Beck uśmiecha się krzywo. – Nie jest tak źle.
– Wygraliśmy, bo przeciwna drużyna grała gorzej niż my – odzywa się ponuro Brayden. – To było fatalne. Naprawdę nie pamiętam tak beznadziejnego meczu w naszym wykonaniu. Chyba nie mieliśmy jeszcze takiego w sezonie. Co się w ogóle dzieje?
Seth milczy.
Idzie do swojego pokoju i nawet się z nami nie żegna.
Ja zostaję jeszcze w hotelowym barze z Beckiem i Braydenem, choć też nie chce mi się za bardzo tego komentować.
– Dobrze, że nasi znajomi nie przyjechali nas oglądać – parska Beck. – To by była dopiero siara.
– Trener musi być totalnie rozczarowany i wcale mu się nie dziwię – dodaje Beck.
Trener… no właśnie. Gdzie jest, do cholery, Collins?
– Dlaczego nie było go na dzisiejszym meczu? – podpytuję.
– Był asystent. Nie wiem, dlaczego Collinsa nie było – odpowiada Bray. – Podobno miał jakieś prywatne sprawy do załatwienia. Jak dowie się, jak beznadziejnie graliśmy, dostanie przecież wylewu.
– Może dlatego poszło nam tak beznadziejnie. Może on jest naszym szczęśliwym talizmanem – duma Beck. – Bo, kurwa, rzeczywiście graliśmy fatalnie, chłopaki. Widzieliście na TikToku urywki tego meczu? Przysięgam, że nawet nasi kibice się z nas śmieją.
CZYTASZ
For Your Love (Thin Ice Games #3)
RomantizmChłopak, który od zawsze pozostawał na drugim planie i dziewczyna, która jest silniejsza, niż się wszystkim wydaje. Grace Montgomery kieruje się jedną zasadą w życiu: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dosłownie. Sytuację sprzed lat, którą inni naz...