RORY
Ile oni mają tych walizek?
– Jedziecie na Syberię i macie tam po trzy kurtki z wełny merino? – burczę.
Elis chichocze. Jamie przewraca oczami.
– Lecimy do Cancun – przypomina Beck. – I nie ma powodu, żebyś był teraz upierdliwym gnojkiem, który czepia się zbyt dużych walizek.
Niby przekomarzania, ale jednak Beck staje przede mną, zanim jeszcze wychodzi, po czym przytula mnie na pożegnanie. Brayden robi to samo. Wszyscy wychodzą, a ostatni bagaż, który zostaje, to jakaś brązowa torba Jamie, po którą Brayden ma jeszcze wrócić.
Wypijam szklankę soku pomarańczowego i rozglądam się po mieszkaniu. Bez nich będę miał tu w końcu święty spokój.
I… Grace.
Grace jest rozmowna, ale przy tym taktowna i delikatna. Czasami siedzi w salonie i ogląda seriale. Czasami czyta. Innym razem przy śniadaniu wyciąga laptopa, by napisać artykuł o zwierzakach na staż.
Ktoś puka do drzwi. Ale przecież… są otwarte. Bray musi robić mi na złość. Podchodzę i otwieram, jednak zamiast standardowego uśmiechu z dołeczkami Braydena Wyatta, widzę…
– Leanne? – wyduszam.
Oblizuje usta i przełyka ślinę.
– Hej – wita się nieśmiało. – Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale… byłam w okolicy. Zobaczyłam ten budynek i pomyślałam…
Wygląda na naprawdę skrępowaną.
– Jak mogę… ci pomóc? – mamroczę.
Jak w sklepie. Dzień dobry, w czym mogę pomóc? Brawo, Rory. Właśnie w ten sposób pokazujesz jej, że nic a nic się nie zmieniłeś.
Cień uśmiechu przemyka przez jej usta.
I właśnie ten cień uśmiechu przypomina mi o tych dobrych czasach, o tym, gdy nie mając jeszcze ani jednej zmarszczki na twarzy, zakochała się w tym dziwnym, wielkim, owłosionym chłopaku, który był zbyt dobry w matmie zbyt słaby w ludziach. Chodziliśmy wtedy na spacery po szkole, na lody, a Leanne uwielbiała różowe wafelki w jednym lokalu, więc właśnie tam ją zabierałem.
Ale… nienawidzę wafelków. Nie lubię tego, jak chrupią.
I Leanne… powinienem…
– Wróciłem jeszcze po… oooooo, co, do kurwy? – rzuca Brayden, pojawiając się tuż obok mojej byłej dziewczyny. – A ty co tu robisz?
Leanne przewraca oczami.
– Ciebie też miło widzieć, Bray.
– Chyba się nie rozumiemy. Ciebie wcale nie jest miło widzieć.
Lea się oburza.
– O co ci chodzi? Co ja ci kiedykolwiek zrobiłam?
Bray się do niej uśmiecha, ale w jego oczach widzę złość.
– Nic, ale kiedyś musiałem udawać, że cię lubię. Teraz już nic nie muszę. I wydaje mi się, że pomyliłaś lokale.
– Bray – wzdycham.
Zbyt cicho.
– Nie pomyliłam lokali, przyszłam dokładnie tu, gdzie chciałam.
– Ro – zwraca się do mnie kumpel – mam się jej pozbyć?
Marszczę brwi.
– Nie możesz! Co mi zrobisz? Wyciągniesz mnie stąd siłą? – parska Leanne. – Jestem kobietą!
CZYTASZ
For Your Love (Thin Ice Games #3)
Roman d'amourChłopak, który od zawsze pozostawał na drugim planie i dziewczyna, która jest silniejsza, niż się wszystkim wydaje. Grace Montgomery kieruje się jedną zasadą w życiu: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dosłownie. Sytuację sprzed lat, którą inni naz...