Anthea
- Przysięgam, że ojciec mnie zabije! - jęknęłam i szczelniej okryłam się swetrem, gdy Maggie ciągnęła mnie za ramię.
- Przesadzasz, Anthe. - rzuciła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Przyda nam się trochę zabawy, a poza tym Theo tam będzie, nie pamiętasz?
Tak...Theodor Smith - chłopak z naszej szkoły i obiekt westchnień mojej najlepszej przyjaciółki, choć jeśli spojrzeć na to z boku, to oboje mieli się ku sobie. Jeżeli miałabym być szczera, to uważałam Theo za zabawnego chłopaka, choć czasem mogło się wydawać, że zbytnio się poczuwa. Był on dość...specyficzny.
Mimowolnie się skrzywiłam, gdy dotarł do mnie zapach potu zmieszanego z alkoholem. Nie wiem, co miałam w głowie, gdy się zgodziłam, żeby tutaj przyjść. Zrobiłam to jedynie z względu na Maggie, bo bardzo jej na tym zależało.
Miejsce nazywane podziemiem, było dość znane w okolicy, choć nie zawsze wszyscy wiedzieli jak do niego dotrzeć, bo klub musiał często zmieniać swoją lokalizację, żeby nie narazić się okolicznej policji - to już powinno dać nam dużo do myślenia.
Ludzie przychodzili tutaj głównie dla show, którym były walki bokserskie odbywające się na postawionym na środku ringu. Wszyscy imprezowicze popijając alkohol, przyglądali się krwawiącym zawodnikom. Wydawało mi się to chore i nie moralne.
Co prawda Apollo - mój starszy brat - próbował kiedyś tego sportu, ale już wtedy nie wydawało mi się to dobre. Ostatecznie mężczyzna zrezygnował z treningów po pół roku, bo uznał, że staż w jednym z szpitali był dla niego ważniejszy.
Na ogół cała nasza rodzina była jednym, wielkim słowem - porządni ludzie. Tata prawnik, mama znana artystka, najstarszy syn poszedł w ślady ojca i został jednym z lepszych prawników, a młodszy z braci spełniał się w roli kardiochirurga. Najmłodsze dziecko było oczkiem w głowie ich wszystkich - tak, to ja.
Podziemia wydawały mi się całkiem obskurnym miejscem i tak, jak myślałam, tak też było. Nie podobało mi się bawiące się tutaj towarzystwo, więc trzymałam się blisko przyjaciółki. Nie chciałam też już wspominać, że osoby poniżej osiemnastego roku życia nie mogły tutaj przebywać.
- Theo, tutaj jesteśmy! - wykrzyknęła Maggie, gdy zauważyła swojego "prawie chłopaka"
Jej wiśniowe włosy uderzały mnie w twarz, gdy starała się przedrzeć przez tłum bawiących się osób w rytm muzyki. Czułam się tutaj dosyć zagubiona, bo gdzie się nie odwróciłam, to widziałam nieznane twarze.
Odetchnęłam jednak z ulgą, gdy moim oczom ukazała się dobrze znana mi grupka. Znajomych poznałam głównie przez Maggie, bo to ona poznała ich pierwsza - a w tym Theo. Cała czwórka była od nas o rok starsza, co dodatkowo....uszczęśliwiało moją przyjaciółkę.
- Już myślałem, że nie przyjedziesz! - odezwał się głośno blondyn i objął Maggie ramieniem. Ja stanęłam raczej na uboczu i objęłam się szczelniej ramionami. - Zaraz powinny zacząć się walki, więc może chcecie trochę piwa?
- Jasne. - odparowała od razu Maggie, a ja zacisnęłam usta.
- Anthea?
- Ja nie pije. - odparłam twardo. - Nie mam osiemnastki.
Theodor wywrócił oczami, ale i pociągnął gdzieś za sobą Maggie, przez co dziewczyna zniknęła mi z oczu. Zostałam jedynie pośród dwóch chłopaków i jednej dziewczyny.
Allisa była wysoką szatynką, która raczej....za mną i Maggie nie przepadała.
Elias był jej chłopakiem, a w międzyczasie naprawdę fajnym gościem.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...