Anthea
Stołówka pękała dziś z przepełnienia uczniami i nie mam pojęcia, co było tego powodem. Na szczęście z Maggie i Alexem udało nam się znaleźć stolik na samym końcu, w rogu pomieszczenia. To miejsce zdecydowanie mi się podobało, bo nikt wokół nas nie chodził, a my mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Przez cały poprzedni tydzień się mijaliśmy, bo każdy z nas miał własne plany i zajęcia. Alex miał zawody pływackie, a Maggie wyjechała na urodziny ciotki, która mieszkała na wsi - a ja, cóż...większość wolnego czasu spędziłam na nauce albo pisaniu z Alessandro.
- Ja wam mówię, daje sobie jeszcze z tydzień i na pewno będziemy razem. - powiedziała pewnie Maggie, gdy rozmarzyła się o swoim niedoszłym chłopaku. - Ostatnio nawet do mnie dzwonił i opowiadał o swoim treningu, to było...cudowne.
Alex przewrócił oczami na to stwierdzenie, a ja parsknęłam, po czym włożyłam sobie do ust widelec z sałatką.
- Tylko ten Theodor i Theodor. - przedrzeźnił ją chłopak, a na samym końcu udał, że wymiotuję. - Rzygam już tym, Maggie.
Przyjaciółka spojrzała na niego z odrazą i nawet się nie zawahała, gdy rzuciła Alexa chipsem, którego miała zamiar zjeść. Ta dwójka zawsze była wyjątkowa, bo na co dzień sobie dogryzali, ale gdy coś się działo, to mogli skoczyć za sobą w ogień.
- To zamiast o Theo, posłuchasz o chłopaku Anthei. - powiedziała pewnie, a ja wytrzeszczyłam oczy na określenie, którego użyła.
Niemal od razu przełknęłam sałatkę i chciałam jak najszybciej się wybronić.
- To nie jest mój chłopak! - syknęłam - My się po prostu...kumplujemy.
I Alex, i Maggie unieśli znacząco brwi. Odchyliłam głowę do tyłu z zażenowania, bo było mi strasznie niekomfortowo z tą sytuacją. Nie wiedziałam na czym z Alessandro staliśmy, więc nie chciałam nas w żaden sposób określać. Byliśmy...coraz bliżej, ale nie rozmawialiśmy o tym.
- Nazywaj go jak chcesz, ale wszyscy wiemy, że jest coś na rzeczy. - rzucił nonszalancko Alex i upił łyk swojego soku. - Więc teraz mów, jak tam z tym całym Alessandro.
Rumieniec od razu wstąpił na moje policzki, a zębami przegryzłam dolną wargę. Tak naprawdę nie wiedziałam, co powinnam im powiedzieć. Byłam jednak pewna, że muszę powiedzieć im najważniejszy szczegół.
- Chcę, żebym poznała jego znajomych i...zaprosił mnie na urodzinową imprezę swojego kumpla. - wyznałam, a Maggie otworzyła szerszej oczy, po czym pisnęła głośno.
- O mamuniu! - jej pisk rozniósł się po stołówce, na co przymknęłam oczy zażenowana. - To wielki krok, więc musisz się porządnie przygotować, a ja ci w tym pomogę!
- To tylko urodziny...
- Po szkole zabieram cię na zakupy i bez żadnej dyskusji! - wymierzyła we mnie palec - Musimy kupić ci coś ładnego.
Po kilku długich minutach wywodu przyjaciółki, uległam i zgodziłam się na to, aby pomogła mi z wyborem ciuchów. Przerwa lunchowa minęła zdecydowanie zbyt szybko, a ja ubolewałam nad faktem, że właśnie musiałam rozstać się z przyjaciółmi, bo mieliśmy inne zajęcia przez to, że ja wybrałam jako drugi język francuski, a nie hiszpański.
Na ostatnią chwilę wyciągnęłam z szafki odpowiednie podręczniki i ruszyłam w stronę klasy, w której miały odbyć się dzisiejsze zajęcia. Po drodze minęłam jeszcze kilku uczniów i nauczycieli, spuściłam jednak głowę, gdy moim oczom rzuciła się grupka starszych dziewczyn.
Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Skręciłam więc w inny korytarz, a tam zamiast dziewczyn ujrzałam kilku chłopaków z drużyny futbolowej.
Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy jeden z nich chwycił mnie za nadgarstek, więc zmuszona byłam się zatrzymać. Uśmiech mimowolnie wpłynął mi na usta, gdy zobaczyłam Liam'a.
Z zaskoczeniem mogłam też stwierdzić, że nie czułam takich samych emocji, jak trzy tygodnie temu, gdy chociażby stałam koło niego. Teraz czułam jedynie...zadowolenie, że go widzę. Moje serce nie starało się wyrwać z piersi, a żołądek nie wykręcał fikołka ani nie szalały w moim ciele motylki. Było...zwyczajnie.
Jego blond loczki też nie podobały mi się tak, jak kiedyś.
- Cześć, Anthe. Dobrze, że cię widzę. - odezwał się zadowolony, na co również posłałam mu uśmiech. - Chciałem z tobą pogadać.
Zmarszczyłam brwi.
- Pewnie tylko, że...ja śpieszę się na zajęcia. - odpowiedziałam z zakłopotaniem, bo nie miałam nic przeciwko rozmowie.
Chłopak pokiwał głową, a dłonią przejechał po swoich jasnych włosach.
- Rozumiem, ale to zajmie tylko chwilę. - zapewnił z uśmiechem.
- Okej.
- Chciałem więc spytać czy... no wiesz, w piątek gramy mecz i czy może nie chciałabyś przyjść, a potem gdzieś razem wyjść? - zapytał, a ja przegryzłam dolną wargę - Boże...nie potrafię rozmawiać o takich rzeczach, sorry.
Przełknęłam ślinę.
- Ja...bardzo dziękuję za zaproszenie, ale... - zaczęłam, jednak chłopak mi przerwał.
- Któryś z chłopaków już cię zaprosił? - zapytał - Czy jestem takim kretynem, że po prostu odstraszyłem cię swoją gadką?
Zaśmiałam się nerwowo, a moja twarz wykrzywiła się w grymasie. Czułam się, cholernie, dziwnie i niekomfortowo. Kilka tygodni temu, oddałabym za to życie, żeby ten chłopak mnie gdzieś zaprosił, ale teraz? - Teraz wolałam spotkać się z Alessandro.
- Nikt mnie nie zaprosił, ale ja mam już plany, przepraszam. - wymamrotałam i posłałam mu przepraszające spojrzenie - Bardzo cię lubię Liam, ale naprawdę nie dam rady przyjść.
Chłopak oblizał dolną wargę.
- Nie możesz jakoś...zmienić tych planów?
- Ja...nie. Nie mogę.
Liam pokiwał głową i odsunął się o krok.
- W takim razie...w porządku. - odezwał się i podrapał się po karku. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać, gdzieś poza murami tej przeklętej szkoły.
Zaśmiałam się i posłałam mu uśmiech.
- Mam też nadzieję, że do tego czasu nikt nie zabierze mi cię sprzed nosa! - krzyknął na odchodne, a ja poczułam coś dziwnego.
Liam... chłopak, z którym się spotykam, mógłby cię zdmuchnąć.
""""""""""""""""""""
Ig : drzewko4_wattpad
Tik Tok : Drzewko4
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...