Anthea
Cicho i dosyć ospale zaśmiałam się na jakiś żart, który powiedział Asher. Musiałam przyznać, że ten chłopak w połączeniu z Milo, tworzyli bardzo zgrany i śmieszny duet. Głowę już dosyć swobodnie oparłam na piersi Alessandro i śmiało mogłam stwierdzić, że z godziny na godzinę siedzieliśmy coraz to bliżej siebie.
Bardzo zadziwiał mnie fakt, że to mi nie przeszkadzało. Bliskość Alessandro stała się nagle czymś odpowiednim i przyjemnym, czymś, czego chciałam więcej i więcej. Czułam się przy nim bezpiecznie i komfortowo, co uważałam, że bardzo dużo znaczy.
Przez chwilę utonęłam w własnych myślach. Wyłączyłam się z całej konwersacji, choć i tak miałam jedynie rolę słuchacza. Czasami Milo i Asher zadawali mi jakieś pytania, żeby wciągnąć mnie do rozmowy, ale ja nie byłam do tego zbyt chętna. Dobrze czułam się jako obserwator, bo mogłam ich wtedy lepiej poznać.
I tak, jak czułam się dobrze w towarzystwie Milo i Asher'a, tak czułam się źle w towarzystwie Riley i Lavender. Cały czas czułam na sobie ich oceniające spojrzenie, choć naprawdę starałam się być miła. Gdy łapałam je na tym, że mi się przyglądają, to posyłałam im uśmiech, ale one odpowiadały raczej wymuszonym grymasem, który nie miał nic wspólnego z czymś miłym i serdecznym.
Z rozmyślań wybudził mnie jednak mokry pocałunek na ramieniu, na co zadrżałam. Z ukosa spojrzałam na Alessandro, który posłał mi uśmiech, który nieśmiało odwzajemniłam.
- Odleciałaś. - stwierdził. - Asher zadał ci pytanie.
Otworzyłam szerszej oczy.
- Jeju przepraszam. - odezwałam się w stronę wspomnianego chłopaka, który tylko puścił mi oczko. - O co pytałeś?
- Pytałem do jakiej szkoły chodzisz. - przypomniał. - Bo się jeszcze uczysz, co nie?
Posłałam mu uprzejmy uśmiech.
- Tak, uczę się. - przyznałam. - Chodzę do Harmony Hills High School. To w centrum, blisko tego wielkiego urzędu.
- A wiem! - wymierzył we mnie palec. - Ta szkoła jest ogromna. Wygląda jak, pieprzona, uczelnia.
- Ta, i chodzą do niej sami nadęci bogacze. - sarknęła Riley, a ja przełknęłam ślinę i przeniosłam na nią swoje spojrzenie. - To szkoła prywatna, prawda? Twoi rodzice płacą pewnie masę hajsu, żebyś mogła tam chodzić.
Przegryzłam wnętrze policzka i usiadłam prościej, na co Alessandro od razu zareagował przybliżeniem się do mnie. Na plecach czułam ciepło jego rozgrzanego ciała, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania.
- Poznałam kilku ludzi stamtąd i to zdecydowanie nie towarzystwo dla nas. - parsknęła dziewczyna, a ja poczułam dziwne ukłucie bólu, bo doskonale wiedziałam, co miała na myśli mówiąc te słowa. Uważała, że do nich nie pasuje. - Banda lalusiów wydająca kasę rodziców, nie mająca pojęcia o wadze pieniądza. Pamiętam jak rozmawiałam z jedną laską stamtąd i wyobraźcie sobie, że jej największym zmartwieniem było to, jaki kupi sobie dziś błyszczyk.
Zacisnęłam mocniej usta, bo na język cisnęły mi się słowa, których na pewno bym później żałowała. Bardzo często zachowywałam swoje opinie dla siebie, nie chcąc wywołać burzy. Prawdopodobnie była to zasługa taty, który zawsze trzymał swoje myśli dla siebie i od najmłodszych lat pamiętam, jak mówił, że najgłośniej mówią ci, którzy nie mają nic do powiedzenia.
- Nawet nie chcę wiedzieć, jak bardzo tacy ludzie są nieczuli. - parsknęła Riley. - Ciekawe, jak tacy idioci poradzili by sobie bez centa przy duszy.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...