34. Wzloty i upadki

3K 287 24
                                    

Mia Cara, Anthea wbiła 100 tyś ♥ 

Anthea

- Żartujecie?! - pisnęłam, gdy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju. Chwilowo odebrało mi mowę, gdy tylko zobaczyłam puchatą kulkę siedzącą na moim łóżku. - O jejuniu...on jest taki słodki.

No dobra...teraz Alessandro może konkurować o moją miłość z szczeniakiem rasy chow chow. Od środka przepełniała mnie wielka radość na samą myśl, że ten malec może być mój. Już od dłuższego czasu namawiałam rodziców na psa, ale tata nie mógł przekonać się do innych zwierząt po tym, jak odeszły od nas jego dwa ukochane rottweilery.

- Był równie słodki, jak zasikał mi siedzenie w samochodzie - mruknął Apollo, na co mimowolnie parsknęłam. 

Od razu ruszyłam w stronę łóżka, a puchaty piesek wyrwał się w moją stronę. Z uśmiechem przeskanowałam różową kokardę, którą był owinięty. Zwierzak miał piękne, białe futro, a ja mogłam przysiąść, że wyglądem przypominał misia, a ten jego niebieski język? 

Gdy posadziłam sobie szczeniaka na kolanach, poczułam jak najstarszy brat obejmuje mnie ramieniem. Gdy mały piesek - jeszcze bez imienny - zauważył mojego brata, odwrócił się w jego stronę tyłkiem. Atlas przewrócił na to oczami, a Apollo wybuchł głośnym śmiechem. 

- Nawet pies cię nie lubi. 

- Spierdalaj - syknął w jego stronę Atlas, a ja przegryzłam dolną wargę, gdy wtuliłam się w jego bok. Mężczyzna po chwili zwrócił się do mnie. - Tylko żebyś teraz nie marudziła, że gdy nas nie ma, to masz tylko Maggie. 

- Teraz mam też Alessandro - wypaliłam nagle i szczerzej otworzyłam oczy, gdy dotarł do mnie sens wypowiedzianych przeze mnie słów. Od razu się zaczerwieniłam, ale moi bracia na szczęście nie skomentowali tego. - Nawet nie wiem, jak wam podziękować. 

- No możesz czasami zając się Melanie i będziemy kwita - odparł z rozbawieniem Apollo, a dłonie założył sobie na biodrach. - To dziecko, to mały szatan. 

Parsknęłam głośniej, a szczeniaczek liznął moją dłoń. Boże! Przepadłam dla psa. Przysięgam, że było to najbardziej urocze stworzenie jakie tylko widziałam, coś czułam, że będzie dla mnie jak dziecko, więc lepiej, żeby Aless go zaakceptował. 

- Wesołych świąt, Anthi - szepnął Atlas i złożył dłuższy pocałunek na mojej głowie. 

- Wesołych świąt, Atlas. 

Przez chwilę poczułam to, czego nie czułam od dawna w towarzystwie braci. 

Poczułam otoczona się miłością i zainteresowaniem, którego chyba ostatnio brakowało mi z ich strony. Odczuwałam płynące z naszej interakcji ciepło, które mogłam czuć tylko z nimi. Była to nić porozumienia, którą posiadało tylko rodzeństwo, bo choć wiecznie się kłóciliśmy, to wiedziałam, że gdyby coś się stało, to oni by się mną zajęli. 

Nie zostałabym sama. 

*** 

Siedząc już przy elegancko zostawionym stole z szczeniaczkiem na kolanach, któremu wraz z bratanicą nadałyśmy imię Ares, wsłuchiwałam się w historię opowiadaną przez dziadka. Mężczyzna mówił o tym, jak bardzo jest zawiedziony z pracowników, którzy pracowali w jego warsztacie. Dziadek co prawda już od dawna nie pracował, lecz jak to mówił tata - dalej maltretował swoich pracowników. 

Atmosfera przy stole była bardzo miła i rodzinna, co napawało mnie niesamowitym szczęściem. Apollo wraz z Atlas'em co jakiś czas rzucali mi drobne uśmiechy, gdy tylko zauważali, jak bardzo podobał mi się prezent od nich. 

Mia Cara, Anthea Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz