Anthea
- Gdzie ty mnie prowadzisz, co? - zaśmiałam się głośno, gdy oboje przeciskaliśmy się przez krzaki.
Mimo tego, że słońce zaczynało już zachodzić, a ja szłam owinięta w cienki koc - podobało mi się. Czułam się chwilowo wolna i zdecydowanie odprężona. Trzymając dłoń Alessandro, czułam się też, jakby stado motyli rozpoczęło latać w moim brzuchu.
- Jeszcze kawałek i będziemy na miejscu. - odparł. - Ten spacer jest tego warty.
Uniosłam lekko głowę w górę, aby zobaczyć już ciemniejące niebo. Cała ta sytuacja wydawała mi się nierealna. Szłam właśnie na plażę, która była na jakimś odludziu z chłopakiem, którego poznałam prawie dwa tygodnie temu.
Anthe, co się z tobą dzieje?
Gdy jednak moje stopy dotknęły chłodnego już piasku, to doszłam do wniosku, że ten widok był warty wszystkiego.
Nieduża plaża otoczona z obu stron klifami i drzewami. Widok stąd idealnie skierowany był na zachodzące słońce.
- Czy taka plaża spełnia twoje oczekiwania? - drwiące pytanie dociera do mnie z opóźnieniem, na co delikatnie się uśmiecham.
- Zdecydowanie. - przyznałam. - To idealne miejsce. Wygląda niesamowicie.
Chłopak potarł lekko kciukiem moją dłoń i posłał mi delikatny uśmieszek.
- Chodź. - pociągnął mnie w stronę plaży.
Oboje - dalej trzymając się za ręce - ruszyliśmy przed siebie. W ciszy podziwiałam widoki, które zabierały mi dech w piersi. Dalej byłam w szoku, że mieszkałam w Miami całe życie, a niemiałam pojęcia o tym miejscu.
Będąc tutaj, mogłam odciąć się od wszystkich emocji, które towarzyszyły mi od wczoraj. Teraz skupiłam się tylko na plaży i na...Alessandro.
W końcu usiedliśmy kawałek od brzegu. Delikatny wiatr rozwiewał mi włosy, a ukradkiem przyglądałam się również Alessandro, którego wzrok skierowany był na zachodzące słońce. Starałam się dobrze przyjrzeć jego buzi, mogłam dokładnie zobaczyć, jak ostre ma rysy twarzy i ile ma drobnych pieprzyków - kilka nad brwią, jeden przy nosie, a kolejny pod ustami.
- Zimno mi. - szepnęłam i mocniej otuliłam się kocem.
Aless zaśmiał się i przejechał językiem po dolnej wardze, co wywołało we mnie...nieznane dotąd emocje.
Anthe...
Alessandro odchylił nieco jedno ramię, przez co spojrzałam na niego z niezrozumieniem.
- No chodź tutaj. - parsknął i przyciągnął mnie do swojego boku, na co pisnęłam zaskoczona tym nagłym ruchem, jednak nie oponowałam. Wtuliłam się w jego bluzę i odruchowo okryłam go delikatnie kocem.
- Mogę zadać ci pytanie? - szepnęłam, a wzrok wbiłam w jego podbródek.
Chłopak zacieśnił nasz uścisk i złapał ze mną kontakt wzrokowy, co nieco dodało mi odwagi w tym, co chciałam powiedzieć. Uważałam, że pytanie, które chcę zadać jest nieco osobiste, ale bardzo kusiło mnie, żeby dowiedzieć się prawdy.
- Pytaj tyle, ile tylko chcesz. - odmruknął, na co przegryzłam dolną wargę i obmyśliłam w swojej głowie całe zdanie.
- Nie chcę, żebyś uznał mnie za wścibską, ale bardzo mnie to...interesuje. - wyznałam cicho i z zakłopotaniem odwróciłam wzrok. - Kiedyś wspomniałeś, że wplątałeś się w walki przez pieniądze, na co ci były potrzebne?
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...