Anthea
Serce szybciej mi bije, gdy z rozpędu wskakuje w ramiona starszego brata. Apollo mocno mnie obejmuje, a potem obkręca nas wokół własnej osi.
Dzisiaj jest sobota, więc moi bracia przyjeżdżają na rodzinny obiad wraz z swoimi rodzinami. Co prawda, zdarza nam się widzieć podczas tygodnia, lecz wtedy wszyscy są zabiegani i nie ma na nic zbytnio czasu. Takie sobotnie spotkania, dają nam chwile wytchnienia i zaczerpnięcia rodzinnego ciepła.
- Masz nową zmarszczkę przy uchu. - parskam, gdy Apollo odkłada mnie na ziemię.
Mój brat napina szczękę i mierzy mnie spojrzeniem, po czym trąca mnie zaczepnie w ramie.
- A tobie przypadkiem nie wyszły nowe pryszcze? - odbija piłeczkę, a ja zaciskam usta. Wydaje mi się, że zdążyłam już przywyknąć do naszych przekomarzań. Mimo tego, że często się spieraliśmy, to byliśmy dla siebie oparciem.
- Jej nic nie wyszło, bo jest przepiękna. - Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy żona Apolla - April objęła mnie ramieniem. - Co u ciebie słychać, złote dziecko?
Wywróciłam oczami i również ją objęłam.
- Wszystko w porządku. - odparłam z uśmiechem, a spojrzeniem zlustrowałam nową fryzurę kobiety. April naturalnie miała jasno brązowe włosy, choć teraz przefarbowała je na ciemniejszy odcień. - Gdzie są wasze dzieciaki?
April wzięła głęboki wdech.
- Jackson nocuje u przyjaciela, a Melanie pobiegła już do ogrodu. - wyjaśniła z radością, na co mimowolnie parsknęłam. - Pójdę zobaczyć, co robi Willow i zaraz wrócę.
Kobieta posłała mi ostatni uśmiech, a ja przypomniałam sobie, co miałam zrobić. Szybko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę schodów, które prowadziły na górne piętro. Po całym domu rozniosły się dźwięki stawianych przeze mnie kroków.
W korytarzu, korzystając z okazji, przejrzałam się ostatni raz w lustrze i doszłam do wniosku, że wyglądałam przyzwoicie. Ubrana byłam w luźne dżinsy i fioletowy sweter, który odsłaniał jedno ramię.
Ruszyłam dalej i zatrzymałam się dopiero przed ciemnymi drzwiami, które znajdowały się na końcu korytarza. Nie pomyślałam nawet, żeby zapukać i po prostu weszłam do środka.
Tata siedział za swoim biurkiem i przeglądał jakieś teczki. Jego praca była wymagająca i dosyć stresująca, co było po nim dosyć widać. Z tyłu głowy miałam, że mój tata może za jakiś czas odejść na emeryturę, więc wtedy na pewno będzie odpoczywał.
Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, mężczyzna podniósł na mnie swoje spojrzenie i delikatnie się uśmiechnął.
- Mama kazała ci powiedzieć, że wszyscy czekają już na dole. - mruknęłam, a dłonie schowałam za plecami. - Kazała też ci powiedzieć, że chyba spaliła ekspres do kawy.
Tata otworzył szerszej oczy.
- Jak to spaliła? - odparł zachrypniętym głosem, a jego szczęka się napięła.
Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Ja zwariuję kiedyś z tą kobietą. - westchnął wstając zza biurka. - Anthe?
- Hm?
- Wszystko u ciebie w porządku, prawda? - zapytał nagle, na co zmarszczyłam brwi, bo to pytanie wydawało mi się...niecodzienne.
A jeżeli tata dowiedział się, że wczoraj poszłam z Maggie na tą imprezę?
- Tak, wszystko w porządku. - posłałam mu uśmiech, choć serce waliło mi jak dzwon. - Dlaczego pytasz?
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...