Anthea
Przekraczając próg domu, miałam ochotę się rozpłakać. Czułam, że muszę rozładować jakoś wszystkie kumulujące się we mnie emocje. Było to nieznośne uczucie, które towarzyszyło mi od momentu opuszczenia auta Alessandro. Wiedziałam jednak, że nie mogę dać tego po sobie poznać, bo nie chcę, żeby rodzice przeprowadzili mi przesłuchanie.
W korytarzu pozbywam się kurtki i butów, a potem staram się niezauważenie przejść przez salon jednak...
- Anthe!
Małe ciałko mojej najmłodszej bratanicy uderza w moje nogi, a ja rozszerzam usta w szoku. Melanie ubrana jest w żółtą sukieneczkę, a włosy spięte ma w dwa kucyki - wygląda przeuroczo. Mimo wszystko, na usta ciśnie mi się pytanie, co tutaj robi.
Przytulam do siebie dziewczynkę i delikatnie się uśmiecham, bo nie potrafię zrobić teraz nic innego.
- A co ty tutaj robisz? - pytam na pozór radośnie, a Melanie posyła mi szeroki uśmiech.
- Przyjechałam z tatą , a dziadek pozwolił mi zostać na noc! - pisnęła uradowana, a ja musiałam przełknąć ciężko ślinę na wzmiankę o bracie. - Chodź, Anthe! Zagrasz z nami w monopoly!
Pięciolatka mocno pociągnęła mnie za dłoń, ale nieco zaoponowałam. Teraz nie miałam siły, żeby grać w jakąkolwiek grę, a tym bardziej nie miałam siły na spotkanie z Apollo. Była to rzecz, której obawiałam się najbardziej - nie czułam się jeszcze na nią gotowa.
Mimo swoich obaw, ruszyłam za dziewczynką, a na twarz przywołałam uśmiech. Czułam, jak przez moje ciało przechodzą dreszcze, których chciałam się pozbyć. Zrobiły się one jeszcze bardziej nieznośne, gdy przekroczyłam próg salonu i zobaczyłam siedzącego na kanapie brata, który grzebał w swoim telefonie.
Dobrze, że nie w moim.
Apollo ubrany był w szary dres, a jego włosy były nieco zmierzwione. Przez całe swoje życie zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że większość mężczyzn z mojego otoczenia ubierało się bardzo elegancko, więc gdy widziałam swojego ojca lub braci w zwykłym dresie, czułam się dziwnie nieswojo.
- Cześć, Anthi. - oczy mnie zapiekły, gdy tylko usłyszałam jego głos. Mężczyzna wyglądał na zmieszanego i dosyć niepewnego.
Ja byłam dokładnie taka sama - dodatkowo skrzywdzona.
Przegryzłam wnętrze policzka i przełknęłam ciężko ślinę, zanim się odezwałam.
- Cześć. - odmruknęłam. - Gdzie są rodzice?
Apollo poprawił swoją pozycję, a jego córka mocniej ścisnęła moją dłoń.
- Pojechali na chwilę do twojej ciotki. - odparł, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam na wzmiankę o cioci. - My...chwilę temu przyjechaliśmy, bo Melanie dzwoniła do ojca, czy może u was nocować.
- I mogę! - dziewczynka głośno pisnęła, na co posłałam jej uśmiech. - Zagramy teraz w monopoly?
- Ja... - zająknęłam się. - Ja chciałabym iść się już położyć.
- Anthe, ale ja mam tyle pomysłów, co mogłybyśmy robić. - mruknęła markotnie i wydęła dolną wargę. - Mogłybyśmy pomalować sobie paznokcie i..i...i zrobić sobie maseczki!
Zaśmiałam się cicho, ale do Melanie odezwał się jej ojciec.
- Mel, daj Anthe spokój. - zagrzmiał, a córka spojrzała na niego krytycznie. - Ciocia jest zmęczona i chcę iść już spać.
Melanie nagle zastygła, po czym spojrzała z niezrozumieniem na ojca.
- To nie jest ciocia. - oburzyła się i mocno przytuliła się do moich nóg. - To...Anthe.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...