Anthea
Od samego rana chodziłam z głową w chmurach - zauważyli to chyba wszyscy. Rozmyślałam o dosłownie wszystkim i nie potrafiłam wyjść z tego stanu. Myślałam o konflikcie z tatą, choć już odrobinę się załagodził, myślałam o szkole i o...Alessandro. Nie miałam pojęcia, dlaczego ten chłopak nie mógł wyjść mi z głowy.
Coś mnie do niego ciągnęło, ale nie wiedziałam co.
- Anthea? - głos mamy wybudza mnie z zamyślenia. Niemal od razu spoglądam na nią zdezorientowana. - Prosiłam, żebyś podała mi sól. - odparła i posłała mi drobny uśmiech.
Dalej dosyć nieobecna, podała kobiecie przyprawę, którą dodała do przyrządzanej przez siebie sałatki. Dziś był weekend, więc oczywistym dla mnie było, że moi bracia przyjeżdżają dziś na obiad. Musiałam przyznać, że nieco stresowałam się tym dniem, bo bałam się, że Apollo i Atlas będą drążyć temat mojej kłótni z tatą.
Z westchnieniem upiłam łyk swojej lemoniady i znów pogrążyłam się w myślach, choć cały czas czułam na sobie spojrzenie szwagierek. Było ono dociekliwe i nieco irytujące, ale starałam się tym nie przejmować.
Cholera...moje myśli znów powróciły do Alessandro - byłam ciekawa czy on też tak o mnie myśli, a może w ogóle już nie chcę się ze mną widywać? Nagle przypominam sobie, jak moje usta dotknęły jego szorstkiego policzka. Po moim ciele rozeszło się wtedy milion emocji, a na kręgosłupie poczułam dreszcz.
Nagle zostałam objęta ramieniem przez April, na co wzięłam głębszy oddech, bo nieco mnie wystraszyła. Kobieta nachyliła się nad moim uchem.
- Chodź na taras, chyba musimy pogadać.
Zacisnęłam usta w wąską linię, ale posłusznie ruszyłam w stronę tarasu.
Gdy tylko na niego dotarłyśmy, to poczułam chłód na ramionach, bo dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych. April od razu usiadła na ogrodowym fotelu, a na podłokietniku zasiadła Elena - żona Atlasa. Dosyć zdenerwowana usiadłam na huśtawce.
- To teraz gadaj. - parsknęła Elena, a ja odwróciłam spojrzenie i zacisnęłam usta. - Anthea.
- Co? - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem, o co wam chodzi.
Kobiety spojrzały na siebie wymownie.
- Mów, co to za chłopak! - zaśmiała się April, a ja mimowolnie przegryzłam dolną wargę. - Tylko nie mów, że żadnego nie ma, bo widzę po tobie, że jest.
- Przysięgamy, że nie powiemy chłopakom. - wtrąciła Elena.
Na moje policzki mimowolnie wpłynął róż, bo czułam się bardzo zawstydzona. Dziwnie mi było z faktem, że kobiety domyślają się o moich prywatnych sprawach - Ba! One chciały, żebym im się z nich zwierzała.
Czułam się, jakby to, co robię było nieodpowiednie.
- No Anthe, przestań już! - April posłała mi spojrzenie pełne rozbawienia. - Każda z nas kiedyś to przechodziła.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie mam pojęcia, o czym cały czas mówicie. - parsknęłam, choć pewnie i tak było widać, że kłamie. - Poza tym...ja niczego nie przechodzę i w nikim się nie zakochałam.
Elena zrobiła z ust dzióbek i uniosła prawą brew. Zdecydowanie lubiłam swoje szwagierki, ale...pomiędzy nami była pewna przepaść. Nie chciałam im się spowiadać z wszystkiego.
- Skarbie, doskonale z April wiemy, że raczej cóż...nie chcesz rozmawiać o tym z mamą, a co gorsza z ojcem, ale dlatego jesteśmy tu my. - Elena wskazała palcem na siebie i April. - Możemy dać ci jakieś rady i takie...nowoczesne spojrzenie na to wszystko.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Roman pour Adolescents16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...