Anthea
- Jak możesz sądzić, że mógłbym cię tak postrzegać? - syknął Atlas, na co zacisnęłam pięści pod stołem. - Jesteś moją siostrą, Anthea.
- Wszystkim powiedziałeś, co o mnie sądzisz, jakiś czas temu! - wrzasnęłam, po czym przełknęłam ślinę, nie spodziewając się po sobie takiego wybuchu. - Dlatego mam prawo tak myśleć, Atlas! To ty zbudowałeś pomiędzy nami jakiś dystans.
Mój brat przejechał językiem po górnej linii zębów, a ja coraz mocniej zaciskałam pięści. Atmosfera stała się tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Nawet Ares domagał się zejścia z moich kolan.
- Anthi, skarbie, rozmawialiśmy z tobą o tym, że... - zaczęła mama, lecz Atlas jej przerwał.
- Tamte rzeczy mówiłem w nerwach! - krzyknął nagle, na co siedząca blisko mnie Melanie posłała przestraszone spojrzenie swojej mamie. - Jesteś moją siostrą, do cholery. To oczywiste, że jesteś dla mnie ważna, a nie stanowisz problem. Anthea, ja skoczyłbym za tobą w pieprzony ogień!
Mimowolnie przewróciłam oczami na to stwierdzenie, choć ledwo to zrobiłam, bo do oczu zaczęły napływać mi łzy. Może słowa Atlas'a były prawdą, ale ja...ja w to nie wierzyłam. Byliśmy kochającym się rodzeństwem, ale nie byłam dla niego na tyle ważna, żeby...
- Och przestań - machnęłam niedbale dłonią. - Doskonale wiem, że byś tego nie zrobił. Może jestem twoją siostrą, ale ostatnio...
- Anthe, zejdź już z niego - mruknął Apollo, który zaciskał dłonie na sztućcach. - Atlas nie miał nic złego na myśli...
- To jest właśnie to! - pisnęłam, wyrzucając ręce do góry. - Wy zawsze macie siebie. Cudowni bracia Scoot, którzy zrobili wielkie kariery i zawsze się wspierają, ale przy tym zapominacie, że też tutaj jestem.
Wierzchem dłoni otarłam spływającą po policzku łzę, a wzrok odwróciłam od stołu. Mój wybuch był niespodziewany i raczej nikt nie był na niego gotowy, bo raczej nie odnosiłam się tak z swoimi emocjami. Teraz jednak nałożyło się na siebie wiele rzeczy, które sprawiły, że po prostu pękłam.
- Już uspokój się, Anthe - mruknął tata, który przyciskał pięść do nosa i wpatrywał się w nas wszystkich z zawiedzeniem.
Moi bracia, nie chcieli jednak tego tak zostawić.
- Ty się w ogóle słyszysz, dziewczyno? - sapnął Apollo. - Jak moglibyśmy zapomnieć o tym, że jesteś?
- A kiedy ostatni raz przyjechaliście tutaj tylko dla mnie? - zapytałam dużo ciszej. - Bo zazwyczaj przyjeżdżacie do taty, a ja tylko próbuję się pomiędzy was wcisnąć. Do mnie przyjeżdżacie, jak nie macie z kim zostawić dzieci, a trzeba się nimi zająć. Zawsze tylko mówicie, jak to wy macie źle, że jestem od was dużo młodsza, ale nigdy nie patrzycie na to z mojej strony! To ja mam źle! Nie wy! To ja mam rodzeństwo w wieku swojej mamy, to ze mnie śmieją się w szkole, to ja jestem sama, to ja zawsze staram się zdobyć waszą uwagę i o losie...jak idiotka staram się zasłużyć na waszą czułość.
- Anthea...
- A najgorsze jest to, że gdy mówicie, że nie macie czasu, żeby spędzać ze mną czas, to w mojej głowie pojawia się to, że wy kiedyś wszyscy odejdziecie, a ja zostanę wtedy całkiem sama.
Wszyscy nagle zamilkli. Jedynie mama wystawiła w moją stronę dłoń - zapewne chciała mnie jakoś w tym wszystkim wesprzeć, ale ja pokręciłam przecząco głową i wycierając łzy spod oczu, wstałam od stołu.
Niemal od razu ruszyłam w stronę korytarza. Miałam ochotę uciec.
- Anthea! - krzyknęła mama, a ja usłyszałam, jak najprawdopodobniej ktoś wstaje od stołu. - Kochanie, gdzie ty idziesz?!
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...