Alessandro
- Ogarnął byś tu czasem.
Zrzędliwy głos Milo dolatuje do moich uszu, na co mimowolnie przewracam oczami.
Mój przyjaciel sam się tutaj wprosił i jeszcze komentuje wygląd mojego mieszkania. To był jednak Milo, a ja od zawsze wiedziałem, że mój kumpel jest zdrowo pierdolnięty.
-Ja się tutaj odnajduję. - odparłem wzruszając ramionami, a stopą popchnąłem leżącą na ziemi skarpetkę. - Po co ty tutaj przylazłeś?
Brunet z nietęgą miną zasiadł na dużym fotelu pod oknem.
- Przyjechałem, bo...musisz mi pomóc.
Zmarszczyłem brwi, a usta wygieły mi się w kpiącym uśmiechu. Nie oszukując się, Milo rzadko potrzebował kogokolwiek pomocy - poprawka, potrzebował tylko pomocy wtedy, gdy pożądnie się najebał.
-Znaleźli dla mnie przeciwnika. - wytłumaczył po chwili, a ja zacisnąłem szczękę.
Nie wiedziałem, dlaczego Milo tak bardzo pchał się na ring. Jednak, gdy ktoś spojrzałby na to z boku, to mógłby powiedzieć, że przecież robiłem dokładnie to samo - to nie była jednak prawda.
Różniliśmy się tym, że Milo chciał się bić - ja wchodziłem do klatki dlatego, że jako gówniarz podpisałem, pieprzoną, umowę.
Dużo nastolatków myślało, że jeżeli zaczną walczyć w podziemiach, to zyskają pieniądze i sławę - to prawda, bo na pewno by ją zdobyli, ale ona nie była warta tego wszystkiego, co dzieje się za kulisami.
- Chcesz walczyć? - sapnąłem i przegryzłem wnętrze policzka. - Milo?
Mój przyjaciel spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął - miałem już odpowiedź.
- Chcę zawalczyć. - odpowiedział w końcu, a uśmiech nie schodził mu z ust. - Dlatego też, chcę żebyś potrenował ze mną kilka ciosów.
Przymknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu. W szybkim tempie podniosłem się z kanapy, a z małego stolika wziąłem paczkę papierosów.
Nie chciałem pomagać Milo.
Uważałem to za głupotę.
- Nie pchaj się tam. - warknąłem, a dłonią uderzyłem go w bark. - Doskonale wiesz, co to wszystko robi ze mną, więc, po cholerę, ty chcesz w tym uczestniczyć?
Milo zacisnął usta.
- Doskonale wiesz, że chcę spróbować. - szepnął, a ja myślałem, że strzelę mu w łeb. - Serio, Aless, nie martw się. To będzie...jedna, góra dwie walki.
W tym momencie jedyne, co mogłem zrobić, to dalej namawiać go do tego, żeby odpuścił.
__________________________
- Wszystko pasuje? - rzucam do barczystego mężczyzny, który przegląda się w lustrze.
Szatyn z zapałem ogląda swoje ramię i uśmiecha się do siebie. Facet jest może trochę starszy ode mnie, choć jest dużo niższy.
- Jest...genialny. - wzdycha i kiwa na potwierdzenie głową. Sam mimowolnie się uśmiecham, gdy tylko słyszę pochwałę dla swojej pracy.
- Gotowy, żeby to wydziarać? - parskam, a mężczyzna uśmiecha się znacząco.
Po kilku chwilach zajmuje miejsce na specjalnym łóżku, a ja zaczynam wszystko przygotowywać. Wybieram odpowiedni kolor tuszu i dobrą igłę. Przymierzam się, a potem zaczynam tworzyć malunek na skórze mężczyzny. Musiałem przyznać, że lubiłem swoją drugą pracę, bo zdecydowanie łączyła się ona z moimi zainteresowaniami.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...