12. Cenny czas

2.8K 240 17
                                    

Alessandro

- Przyszła. - wyszeptałem, gdy przerzuciłem swoje spojrzenie na przyjaciela. 

Asher wyglądał na rozbawionego i tak też chyba było. Przez szybę zjechał Anthe spojrzeniem, a potem ugryzł batona proteinowego. 

- Widzę, stary. - odmruknął i powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. 

- Co ja powinienem teraz zrobić?

Przy tej dziewczynie zachowywałem się jak stuprocentowy idiota, choć na co dzień karciłbym się za to stwierdzenie. Nie mam pojęcia, co się ze mną działo gdy tylko pojawiała się obok, ale gdy tylko to robiła, to odbierało mi dech. 

- Nie wiem. - chłopak wzruszył ramionami. - Może...zaproś ją do środka. 

Wywróciłem oczami, gdy tylko Asher wybuchł śmiechem, ale rzeczywiście ruszyłem do wyjścia, aby zaprosić dziewczynę do środka. 

Gdy Anthea stała przed siłownią, w której zazwyczaj ćwiczyłem, to wyglądała jak zagubiona owieczka. Swoje długie włosy upięła w dwa warkocze, a w uszy wczepiła małe, błyszczące kolczyki. Ubrała się natomiast w szerokie dresy i luźny, pasiasty sweter. 

Chryste...

Już kilka dni temu zrozumiałem, że Anthea całkowicie zaburzyła mój światopogląd, bo jeszcze kilka dni temu miałem totalnie inny typ dziewczyny. Lubiłem ciemne włosy, mocne makijaże i duże piersi, ale teraz? - teraz śniłem o delikatnych rumieńcach i jasnych, lekko kręconych włosach. Kilka dni temu, byłem też zdania, że nigdy nie będę umawiać się z dziewczynami poniżej osiemnastego roku życia. 

I cały plan zjebałem, gdy tylko ona stanęła mi na drodze. 

Na ustach pojawił mi się delikatny uśmiech, gdy dziewczyna mnie dojrzała, a na jej policzki wpłynął głęboki rumieniec. 

- Cieszę się, że przyszłaś. - oznajmiłem na starcie, a ona pokiwała głową. 

- Ja...ja w zasadzie też. - odparła, a ja w głowie przyznałem sobie nieistniejące punkty. - Cieszę się z naszego spotkania, ale przed ósmą muszę być przed domem przyjaciółki. 

- Oczywiście. - parsknąłem. - Będę cały czas pilnował twojego cennego czasu. 

- Bardzo zabawne. 

Ruchem głowy wskazałem dziewczynie drzwi prowadzące do siłowni i razem podążyliśmy w ich stronę. Na swojej piersi poczułem ciepło, gdy dziewczyna przypadkiem otarła się głową o mój tors. Przysięgam, że zaczynałem wariować, bo kto normalny uganiałby się za niedostępną dla siebie dziewczyną? 

Gdy tylko weszliśmy na salę, to dotarł do mnie zapach potu i ringu. Lubiłem spędzać czas na tej siłowni - w większości przychodzili na nią bokserzy, więc z ludźmi można było znaleźć wspólne tematy do rozmów. Dziś byli tutaj głównie mężczyźni, choć znalazły się też pojedyncze kobiety, a w tym i Riley. 

- To...tam jest szatnia i pomyślałem, że chciałabyś się może przebrać? - zapytałem dosyć niepewnie, a dziewczyna posłała mi promienny uśmiech. 

- Tak, chętnie się przebiorę. 

Musiałem zaczerpnąć głębszego oddechu, gdy dziewczyna odwróciła się na pięcie, a włosami trąciła mnie w tors. Anthea zniknęła za drzwiami szatni, a w tym czasie postanowiłem przygotować rzeczy, które będą nam dziś potrzebne. 

Z stojaka zgarnąłem kilka ciężarków, a z swojej torby wyjąłem dwie pary rękawic. Miałem nadzieję, że dziś uda mi się przekonać Anthe, że boks nie jest wcale taki zły. Byłem świadomy tego, że moje rękawice mogą być na nią za duże, ale to przecież wyjątkowa sytuacja, więc muszą nam one wystarczyć. 

- Od razu muszę zaznaczyć, że z sportem mam mało wspólnego. - jej cichy śmiech dotarł do moich uszu, a ja od razu przerzuciłem na nią swoje spojrzenie. Dziewczyna miała teraz na sobie czarne leginsy i bardzo luźną bluzkę, która opadała jej na jedno ramię. Wyglądała zachwycająco. - Nie chciałabym ci też zbytnio przeszkadzać, więc gdy coś będzie ponad moje siły, to...pójdę pochodzić na bieżni. 

Posłałem jej delikatny uśmiech i odruchowo objąłem ją ramieniem. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, co właściwie zrobiłem i niemal od razu zrobiło mi się głupio. Dyskretnie spojrzałem też na Anthe, która była cała zaczerwieniona. 

Brawo kretynie! Niech będzie przez ciebie zawstydzona! 

- Na pewno nie będziesz mi przeszkadzać, a poza tym...to ja cię zaprosiłem, więc dostosuje swój trening pod siebie. - odparłem, a Anthea uniosła delikatnie głowę do góry. Nawiązaliśmy krótki kontakt wzrokowy, który nieco wybił mnie z rytmu, ale postarałem się z tego otrząsnąć. - A teraz robimy rozgrzewkę, żebyś się tu czasem nie potłukła. 

Jej śmiech wypełnił salę i moją głowę. Po tym zdarzeniu już wiedziałem, że to właśnie ten dźwięk będzie codziennie mnie dręczył, ale czy miałem coś przeciwko temu? 

Wraz z Anthe stanęliśmy pod oknami, dzięki czemu mogliśmy widzieć dosyć ruchliwą dzielnicę Miami. Dziewczyna zaczęła wykonywać te same ćwiczenia, co ja - ta sytuacja niezmiernie mnie bawiła, bo Anthea nie miała pojęcia od czego powinna zacząć.

- Zawsze przychodzisz tutaj sam? - odezwała się po chwili ciszy, gdy skończyła wykonywać krążenia ramion. - Nie że jestem wścibska czy coś, ale....

- Oddychaj. - przerwałem jej, gdy po raz drugi w moim towarzystwie wpadała w słowotok. Chwilę później cicho zaśmiałem się. - Odpowiadając na twoje pytanie, to zazwyczaj przychodzę tutaj z kumplami.

- Dziś jesteś jednak ze mną. - wtrąciła, a ja myślałem, że odlecę, gdy uroczo przegryzła dolną wargę. 

- Tak. Dziś jestem z tobą. 

Postanowiłem nie wspominać, że gdzieś tutaj kręcą się moi znajomi, bo zapewne zabrzmiałoby to idiotycznie. 

- Nie lubisz sportu, że uważasz, że masz z nim mało wspólnego? - zapytałem nawiązując do jej wcześniejszej wypowiedzi. 

- To nie jest moja ulubiona forma spędzania wolnego czasu, ale to nie tak, że tego nie lubię. - wytłumaczyła. - Próbowałam już wielu dyscyplin i żadna nie przypadła mi do gustu. 

- Co w takim razie, nie przypadło do gustu Bogini kwiecistych wieńców? 

Anthea znów zachichotała, a z rozbawienia odchyliła głowę w tył. 

- Nie spodobał mi się balet, piłka ręczna, jazda konna, bieganie, łyżwiarstwo figurowe i pływanie. - wymieniła i wszystko teatralnie policzyła na palcach. - Lubię robić te rzeczy rekreacyjnie, ale tak na co dzień? To nie dla mnie. 

Wymierzyłem w jej stronę palec. 

- Boksu jeszcze nie próbowałaś.

- Nie... - przyznała. 

Chwyciłem ją za dłoń i delikatnie pociągnąłem w swoją stronę. 

- Antheo Scoot, więc dziś jest twój szczęśliwy dzień i spróbujesz tej dyscypliny z mistrzem.

""""""""""""""""""""

Ig; drzewko4_wattpad

Tik Tok: Drzewko4

Mia Cara, Anthea Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz