3. Do trzech razy sztuka

2.7K 234 22
                                    

Anthea 

Galeria handlowa o tej godzinie była już opuszczana. Ludzie trzymający masę siatek wsiadali do aut, a nastolatki kierowały się w stronę przystanku autobusowego. Lubiłam tutaj przychodzić i robiłam to dosyć często. Wraz z Maggie, mogłyśmy chodzić po sklepach godzinami, choć i tak, nic nie kupiłyśmy. Przez koleżanki nazywana byłam szczęściarą, bo moi rodzice prawie nigdy nie zakazywali mi kupowania droższych rzeczy - było wręcz przeciwnie, bo tata zazwyczaj nalegał, abym brała ubrania i kosmetyki z najwyższej półki. 

Tego wieczoru, nie czułam jednak tej radości, która emanowała tutaj w inne dni. Dziś było inaczej, bo miałam się spotkać z obcym człowiekiem, który miał coś, co należało do mnie.

Cudem udało mi się namówić mamę, żeby mnie tutaj przywiozła. Było mi też źle z tym, że okłamałam ją w tej sprawie. Powiedziałam, że umówiłam się z Maggie do kina, które było niedaleko. Powiedziałam też, że do domu odwiezie mnie mama przyjaciółki. 

Musiałam tak postąpić, bo jeżeli powiedziałabym, że idę się spotkać z chłopakiem, który prawdopodobnie uczestniczy w nielegalnych walkach, to tata zamknąłby mnie w pokoju i nie wypuścił do...nigdy. 

Musiałam wziąć głębszy wdech, gdy naciągnęłam rękawy swetra na przedramiona. Zaczynało się ściemniać, więc robiło się też chłodniej. Miałam jednak nadzieję, że moje policzki i nos się nie zaczerwieniły. 

Przełknęłam ciężko ślinę, gdy tylko obok mnie zatrzymało się auto. Dzięki temu, że miałam braci, wiedziałam, co to za model. 

Było to BMW i5 w kolorze matowej czerni - przysięgam, że każdemu zabrakło by tlenu. 

Co prawda, byłam już przyzwyczajona do samochodów, które kupowali mężczyźni w mojej rodzinie, bo wydawało się, że traktują je niczym "zabawki" Tata miał w garażu aktualnie trzy samochody, lecz dwa kolejne były w naprawie. Nie wspomnę już o tym, że jedno auto w środku miało różowe poduszki, kwiatowe zapachy, a w schowku pochowane były kosmetyki. 

Zacisnęłam mocniej dłonie w pięści, gdy z auta wysiadł bardzo wysoki chłopak. Miał opaloną skórę, co naprawdę mi się podobało i mogłam mu tego pozazdrościć. Ja przez swoją jasną cerę albo byłam blada niczym ściana, albo spalałam skórę tak, że bolała mnie przy najłatwiejszych czynnościach. 

Dzisiaj ubrany był inaczej, bo miał na sobie ciemny, luźny komplet dresowy w kolorze czarnym. Pod oczami nie miał już tak wielkich worków, choć były one jeszcze delikatnie widoczne. 

Włosy jednak miał dalej w nieładzie.

Nawet nie zdążyłam mrugnąć, a chłopak już był blisko mnie. Do moich nozdrzy od razu dostał się zapach jego perfum, który był ostry i lekko przyćmiony dymem papierosowym. 

- Cześć. - wypaliłam od razu i nawet nie myślałam zbyt długo, gdy to powiedziałam. Chciałam jak najszybciej załatwić swoją sprawę i wrócić do domu. 

Chłopak uniósł brwi, gdy tylko usłyszał mój głos.

- Masz mój naszyjnik, bo ja się śpieszę i...

- Giovane, spokojnie. - odparł, a jego głos był zachrypnięty.

Chłopak powoli włożył dłoń do kieszeni dresów, z której wyjął mój wisiorek z literką. Oczy niemal od razu mi się zaświeciły i zrobiłam krok do przodu. Z tego, co udało mi się zapamiętać z instagrama  - Alessandro znów spojrzał na mnie z politowaniem, jednak oddał mi biżuterie. 

W miejscu, w którym nasze dłonie się zetknęły, poczułam piekący ból, który wydawał się....dziwny. Musiałam zaczerpnął tchu, aby nie zwymiotować z odczuwanych ,emocji. 

- Następnym razem, lepiej pilnuj swoich rzeczy. - mruknął w moją stronę, a ja przegryzłam wnętrze policzka. 

- Raczej nie będę ich już gubić w podziemiach. - szepnęłam i schowałam błyskotkę do kieszeni. 

- Do podziemi najlepiej nie zabierać drogocennych rzeczy. - odparł, a dłonie schował do kieszeni dresów. - Taka rada. 

Na moim kręgosłupie pojawiła się gęsia skórka, gdy znów poczułam wieczorny chłód. Teraz nie byłam jednak pewna, czy dreszcz odczułam w powodu zimna czy może dlatego, że ten nieznajomy chłopak, tak swobodnie ze mną rozmawiał. Było to dla mnie dziwne i niecodzienne. 

- Ja...moja obecność w tamtym miejscu, była jednorazową akcją. - wytłumaczyłam, choć pamiętam, że mu wspominałam, że podziemia nie są chyba dla mnie. - W każdym bądź razie...bardzo dziękuje, że oddałeś mi wisiorek. To miłe i uprzejme. 

Chłopak spojrzał na mnie nieco wyzywająco. 

- Pomagam ci już drugi raz. - parska, a ja przegryzam dolną wargę. - Nie wspomnę już, że podobno do trzech razy sztuka. 

Mimowolnie sama parsknęłam, a uśmiech spowodowany rozbawieniem, wpłynął mi na usta. Uwaga, którą wtrącił chłopak, była naprawdę zabawna. Miałam jednak nadzieję, że nie ma w niej żadnych podtekstów. 

Cofnęłam się krok do tyłu. 

- Jeszcze raz dziękuje za pomoc. - mruknęłam. - Za tą dzisiejszą...za tą wczorajszą zresztą też.

- Nie ma sprawy, w końcu zawsze byłem tym dobrym chłopakiem, który mówi na klatce dzień dobry. 

Musiałam powstrzymać śmiech, który chciał wydostać się z mojej piersi. 

- Muszę już iść. - szepnęłam. - Chcę złapać jeszcze jakąś taksówkę. 

Chłopak uniósł brwi. 

- Ostatnio też jechałaś uberem. - wycelował we mnie palec. - Więc jesteś albo codziennie porządnie najebana, albo szkoda ci kasy na prawo jazdy. 

Rzuciłam mu spojrzenie spod rzęs, a na usta wpłynął mi niewinny uśmiech. 

- Dla sprostowania, nie pije, a prawo jazdy boje się zrobić i rodzice nie chcą podpisać mi zgody. 

Chłopak odchylił głowę do tyłu, ale po chwili spojrzał na mnie pytająco. 

- Po co ci zgoda rodziców? 

Zacisnęłam mocniej pięści i zaczerpnęłam oddech. 

- Mam szesnaście lat. - wyjaśniłam, a ten spojrzał na mnie nieco krzywo. 

- Czekaj....masz tylko szesnaście lat? - syknął, a ja skinęłam głową. - To...co ty robiłaś w podziemiach?

Na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Naprawdę nie wiesz, że ludzie w moim wieku wchodzą tam bez większych problemów? 

Alessandro zwilżył dolną wargę językiem i prychnął zirytowany.

- Gówniarze nie powinni tam przychodzić. - sarknął. - To nie jest miejsce dla nich.

Zacisnęłam usta w wąską linię, a dziwny rodzaj stresu oblał moje ciało. Czułam nagłą potrzebę ukrycia się, bo właśnie zdążyłam się dowiedzieć, że ten chłopak myślał, że mam przynajmniej osiemnaście lat. Chryste...

- Ja...ja powinnam już pójść. - odezwałam się, a Alessandro na pewno usłyszał, jak gęsto przełknęłam ślinę. - Do widzenia. 

Chłopak skinął mi głową, choć jego szczęka znacząco się napięła. 

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu...

""""""""""""""""""

Ig : drzewko4_wattpad

Tik Tok : Drzewko4


Mia Cara, Anthea Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz