33. Miłość

2.8K 285 18
                                    

Anthea

Święta zawsze były czasem, który dawał mi wiele radości, choć z roku na rok ta magia zanikała. Podejrzewałam jednak, że nie była to "magia" a fakt, że po prostu dorastałam. Wiedziałam, że prezenty przynoszą rodzice, że nie muszę zostawiać już ciasteczek pod choinką i że nie zawsze wszyscy będą szczęśliwi. Zawsze jednak mimo to, lubiłam ten świąteczny czas - wszyscy byliśmy wtedy razem. Nie mam też tutaj na myśli wyłącznie siebie z rodzicami i braćmi, bo na uroczystą kolację przyjeżdżał też mój dziadek z swoją żoną, siostra mamy z synem a czasami nawet najlepszy przyjaciel taty. 

Z uśmiechem wpatrywałam się w to, jak mama rozstawiała na stole wszystkie potrawy. Willow Scoot również uwielbiała ten okres, ale zawsze pod osłoną tego szczęścia krył się też smutek - każdy jednak wiedział, że mama myślała wtedy o babci. 

- A gdzie twój chłopak, Anthi? - zachichotała Melanie, a usta przykryła rączkami. 

Mimowolnie się uśmiechnęłam, a dziewczyna przytuliła się do mojego boku. Przysięgam, że kochałam to dziecko całą sobą. Chociaż dziewczynka była najmłodsza z wszystkich dzieci z naszej rodziny, to zawsze z nią miałam najlepszy kontakt. 

- Jest z swoimi przyjaciółmi i rodziną - mruknęłam. - Tak jak ja. 

- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką, prawda? 

Pokręciłam głową z rozbawieniem i cmoknęłam ją w czubek głowy.

- Oczywiście, że tak, ale lepiej, żeby Maggie się o tym nie dowiedziała. 

Melanie jeszcze przez chwilę się ze mną droczyła, ale ostatecznie postanowiła pomóc swojemu starszemu bratu w ozdabianiu pierników. Ja zostałam na kanapie i przez chwilę esemesowałam z Alessandro. Pytałam się co u niego, jak mija mu dzień i życzyłam wesołych świąt.

 Policzki paliły mnie do tej pory, gdy przypominałam sobie, jak chłopak ostatnio spędził u mnie noc. Przez calutki czas tulił mnie do siebie, a ja mogłam czuć na szyi jego ciepły oddech. Bardzo żałowałam, że byłam wtedy taka zmęczona, bo gdyby nie to, to pewnie całą tę noc byśmy przegadali. 

Odłożyłam jednak telefon, gdy tuż obok mnie usiadł tata. Czułam, że chciał o coś zapytać, przez co wezbrała się we mnie nuta paniki. 

- Alessandro mówił ci, że do mnie przyszedł? - odezwał się w końcu, a ja nerwowo założyłam kosmyki włosów za uszy. 

- Mówił - potwierdziłam, po czym uniosłam spojrzenie na mężczyznę. - Dziękuje, że mu pomagasz. 

Tata uniósł kąciki ust do góry, ale już po chwili spoważniał. Podświadomie wiedziałam, że tata dalej nie mógł pogodzić się z faktem, że w moim życiu pojawił się chłopak, ale cieszyłam się, że starał się to zaakceptować. Uważałam, że dobrze to o nim świadczyło. Podobał mi się fakt, że tata pozwalał mi podejmować własne decyzje. 

- Pomogę mu, ale chcę żebyś wiedziała, że nie podoba mi się fakt, że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej - powiedział z powagą, a ja przegryzłam dolną wargę. - Wolałbym, żebyś była ze mną szczera, kochanie. Ja...nie wybaczyłbym sobie, gdyby okazało się, że wplątałaś się w coś złego a mi to umknęło. 

Ułożyłam sobie dłonie na kolanach i przełknęłam ślinę. Od dłuższego czasu odnosiłam wrażenie, że wszystkich zawodzę - może nikt nie mówił mi tego wprost, ale doszłam do tego drogą dedukcji. Przez to poczucie, cały czas miałam wrażenie, że podejmuję same złe decyzję. Nie chciałam być dla swojej rodziny rozczarowaniem albo jedynie głupim dzieciuchem, którym trzeba się opiekować, bo z niczym sobie nie radzi. 

Mia Cara, Anthea Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz