Patologia

151 4 5
                                    

    Zrezygnowaliśmy z dzisiejszego kina, i ledwo wróciliśmy do domu, lało jak z cebra, i nie chcieliśmy robić wielkiego zamieszania, poprostu chcieliśmy wrócić bezpiecznie do domu.
Weszliśmy do Rezydencji cali mokrzy i  owinięci w koce, nie mówiąc o Tonym który, nie miał ze sobą nic oprócz bluzy.
Ze sobą miałam też siatki gdzie były buty i sukienka, nie chciałam żeby się przemoczyły więc schowałam pod kocem którym byłam owinięta. 
Dylan i Shane grali na konsoli, a Will i Vincent siedzieli przy stole patrząc w laptopa.

- Cześć! - przywitałam się, wchodząc do salonu.

- Elo. - przywitał się Shane razem z Dylanem w tym samym czasie.

- Cześć. - tym razem to był Vincent a za nim przywitał się też Will.

- Ale leje, wytrzymać się nie da. - zaczął Tony.

- To dlatego przyjechaliście wcześniej? - spytał Shane.

- Dla bezpieczeństwa? Tak. - wkońcu odezwała się Anja która właśnie podeszła do Vincenta.

- Cześć kochanie, jak tam praca? - zaczęła Anja mówiąc do Vincenta.

- Nawet dobrze. - powiedział lodowato Vince.

Podeszłam do Tonego, a ten położył rękę na moim ramieniu.

- Czyż oni nie są słodcy? - powiedziałam, przyglądając się Anji i Vincentowi.

- Są, ale nie tacy jak my. - powiedział przygarniając i przytulając mnie do siebie mocnej po czym pocałował mnie w policzek.

Dobra, ale to było jednak słodkie.

- Nie rozczulajcie się, bo się ze rzygam zaraz. - zaczął po chwili ciszy Dylan.

- Spieprzaj małpo jebana. - powiedział krzywiąc się Tony.

- Spierdalaj dobra? - popatrzył na nas.

Nie musiałam długo czekać, gdy na chwilę odwróciłam wzrok żeby popatrzeć na tą cudowną parę, a Tony już pokazał Dylanowi środkowy palec, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- O ty śmieciu. - parsknął pod nosem Dylan.

- Uspokójcie się w tej chwili! - krzyknął lodowato Vince, a jego oczy zabłysły patrząc na nas jak na górę lodową.

- Zachowujcie się jak dzieci. - dorzucił potem Will.

- Sam jesteś dzieckiem. - odpyskował Dylan.

- Zamknij się idioto. - dorzucił Shane uderzając go w bok.

- To ja może pójdę się przebrać. - zaczęłam.

- Pójdę z tobą bo nie chce słuchać tej patologii. - powiedział mi do ucha Tony.

- Ty jesteś patologią. - zaśmiał się Dylan.

Parsknęłam śmiechem.

- Z czego się tak śmiejesz?

- Z was. - odpowiedziałam.

   Odeszliśmy w spokoju, dalej przytulając się do mokrego koca chciałam jak najszybciej się umyć i przebrać w jakieś dresy. Bałam się najgorzej włosów, których wiedziałam że nie będą się dobrze rozczesywać.
   Weszliśmy do pokoju, podeszłam do garderoby gdzie chciałam zostawić dzisiejsze kupione ubranie.

- Jestem ciekawy jak będziesz wyglądać w tej sukience. - zaczął Tony.

- Dowiesz się dopiero w dzień ślubu. - odwróciłam od niego wzrok, szukając ubrania, w które mogłabym się przebrać.
Znalazłam mój ulubiony dres.
Wyszłam więc z garderoby idąc w stronę łazienki.

- Idziesz się myć? - powiedział Tony.

- Tak, a co? - zapytałam.

- A nic, tylko się pytam.

- Okej? - zdziwiłam się.

   Weszłam do łazienki, opuszczając Tonego w sypialni. W głowie miałam tylko jedno pytanie.
O CO MOGŁO MU CHODZIĆ?


Hejka!!!🫶🏻🥹
Jest już was aż tysiąc! Naprawdę dziękuję za wszystko!! Kocham was słodziaki❤️🫶🏻
* Z okazji tysiąca, chcielibyście żeby ktoś dołączył do tej historyjki, jeśli tak to kto?
Mogą być to maksimum dwie osoby! Jesteście gotowi ( ofc piszcie w komentarzach ) kogo chcecie zobaczyć w tej historii*

"Hailie Williams" a może Monet?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz