Już po niej

166 3 16
                                    

     - Ej ty śpisz? - zerwał się gdy  uszczypłam go w bok.

- Kurwa. Nie nie śpię.

- Nad czym tak myślisz?

- Nad niczym, a ty?

- Ja też. Mam pytanko.

- Jakie znowu?

Wpatrywałam się w biały sufit powoli podnosząc się.

- Pójdziesz ze mną do kuchni po wodę?

Popatrzyłam na niego.

- Serio? Nie masz tutaj szklanki z wodą?

- Wypiłeś mi! Wstawaj!

- Dobra już wstaje.

Powoli ruszył się z miejsca wstając.

- Idziesz?

- Tak idę.

Otworzył mi drzwi, na co ja szybko wyszłam a on zamknął.

- Wiesz Tony.. mam przeczucie że tutaj coś jest nie tak.

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

- O co ci chodzi?

- Chodzi o to, że Vincent taki nie jest, przed Anja był dla nas miły a gdy ona tutaj przyszła on się zmienił. Nigdy by tak do mnie nie powiedział.

- Wiesz co? Chyba masz rację, gdy wszyscy mieli problem czemu nie przedstawiłem cię wcześniej on życzył mi powodzenia.

Właśnie schodziliśmy ze schodów gdy usłyszałam swoje imię w jakieś rozmowie.

- Stój! - powiedział cichym głosem i zatrzymując mnie ręką.

Cofnęliśmy się trochę do tyłu żeby nie było nas widzieć.

- I co? Kiedy ona się stąd wyniesie. - powiedziała blond włosa dziewczyna bardzo dobrze znajomym mi głosem.

- Anja. Odpuść. Nie uda ci się jej pozbyć, to jest narzeczona mojego brata nie mogę jej zrobić krzywdy, sama dziewczyna więcej przeżyła.

- Mam mieszkać z nią pod jednym dachem?! Słuchaj, okłamałam Tonego że jestem z nim w ciąży tylko dlatego żeby oni się pokłócili i ona się wyprowadziła! Ale nic z tego nie wyszło bo ona za bardzo mi ufa, zrobiłeś mu dramę, uderzyłeś go, to czemu akurat nie uderzyłeś jej?!

- Anja dosyć tego! Jeśli ty się nie uspokoisz, to sam cię wyrzucę z tego domu. Nie będę robić tego na twoje słowo. To jest mój brat i jego narzeczona nie mam prawa uderzyć jej. Polubiłem ją, i wiem że nie jest taka jak inne dziewczyny Tonego. Nie możesz być jak wszyscy Anja opanuj się.

Przyłożyłam rękę do ust zszokowana tym co tutaj właśnie się stało. Popatrzyłam na wkurzonego Tonego który właśnie zaciskał rękę w pięść.
No to już po niej.

- To jest mój dom nie masz prawa robić mi tego.

- Twój? To jest Rezydencja Monetów a nie jakieś obcej osoby!

Złapałam go za rękę żeby trochę się uspokoił.

- Będzie dobrze Tony zobaczysz. - powiedziałam cichym głosem.

- Jebana szmata.

Szybkim krokiem z szedł ze schodów, odtrącając mnie na bok gdzie uderzyłam w ścianę.

- Chcecie mi kurwa coś wyjaśnić? - zaczął.

Nie no znowu się zaczyna, będę miała agresywnego męża który szybko się wkurza.

- O co ci chodzi hm? - powiedziała Anja.

- Głupią udajesz? - zaczęłam wychodząc ze schodów.

- O co ci znowu chodzi? Chcesz się bić? No to dawaj.

Zaczęłyśmy iść w swoją stronę ale szybko się to skończyło bo Tony złapał mnie, a Anje złapał Vincent.

- Wyjaśnimy to ale bez bicia dziewczyny.

- Puść mnie! - krzyknęłam.

- Ty też mnie puść.

Puścili nas. Ale ja odeszłam trochę dalej opierając się o ścianę.

- Czemu Anja chcesz się pozbyć mojej narzeczonej? I czemu mnie okłamałaś że jesteś w ciąży?

Tłumacz się.

- Żeby ona wyleciała z tego domu.

- Ona mieszkała tutaj kilka miesięcy przed tobą! Vincent ma rację nie możemy jej wyrzucić teraz z domu jak możesz w ogóle tak mówić ona jest dobrą dziewczyną ale ty tego nie poważasz rób jak uważasz ale Hailie zostaje tutaj ze mną i nikt nie ma prawa jej ruszać.

Lekko uśmiechnęłam się na te słowa.

- I wy przeciwko mnie?!

- Tak, masz rację.

Wściekła ruszyła z miejsca mocno mnie szturchając w ramię.

- Ała jak łazisz!

Popatrzyła na mnie a potem odeszła.

- Wszystko git?

- Tak.

Objął mnie jednym ramieniem.

- Vincent musimy pogadać.

- Porozmawiamy po obiedzie dobrze?

- Tak. Mogę z wami?

- Raczej musisz.

- Ona będzie jadła z nami?

- Nie.

"Hailie Williams" a może Monet?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz