Po kolacji, wstałam i podeszłam do Anji prosząc ją na słówko. Przyszłyśmy więc do pokoju Tonego.
- Co chciałaś Hailie? - zapytała.
- Wiesz że ci bardzo ufam. - zaczęłam.
- Tak wiem. - powiedziała spokojnym głosem.
- Wiem że ty nikomu nie powiesz. - mruknęłam.
- No tak, czyli chcesz mi coś powiedzieć. - Mhm.
- Słucham cię moja droga.
- Tylko proszę nikomu nie mów. - powiedziałam cichutko.
- Obiecuje że nikomu nie powiem! - krzyknęła zażenowana.
- Cicho bądź! Nie tak głośno! Żeby chłopacy się nie dowiedzieli a zwłaszcza Tony. - powiedziałam za nią.
- Oj sorry heh. - ogarnęła kosmyk włosów za ucho.
- A więc tak. - zaczęłam. - Od kilku dni wszystko mnie boli, nie daje rady za bardzo się wkurzam na wszystkich proszę poradź coś.
- Hailie! Serio?
- Tak serio!! - krzyknęłam.
- To wszystko wina tej ciąży. - zaczęła się śmiać.
- Ha-ha bardzo śmieszne wiesz. - zażenowałam się.
- Jezus przecież żartuje, hormony dają z siebie wszystko, masz osiemnaście lat nie wiesz jeszcze co to znaczy. Chociaż wsumie chodzisz na medycynę nie uczyli was?
Wow serio! Obudziłaś się dopiero?!
- Oczywiście że nas jeszcze tego nie uczyli, bardziej skupiamy się na takich ważnych rzeczach a nie o hormonach obcych osób! - pisnełam.
- Powinnaś wiedzieć, no ale wsumie masz rację, nie znam się.
Parsknęłam.
- Wiem że się nie znasz. - powiedziałam
- No właśnie więc nie pytaj mnie o to, umów się do lekarza albo coś. - powiedziała.
Chwila ciszy.
- Tony od razu wpadnie wszał, nie dam rady sama się umówić a pewnie będzie wiedział bo podam jego nazwisko.
- Spoko załatwię to... Możesz na mnie liczyć. - skupiła się na telefonie który wyciągnęła przed chwilą z kieszeni swoich jeansowych spodni.
Gdy Anja miała już dzwonić, drzwi do pokoju się otworzyły a w polu widzenia znalazł się Tony.
- Oo, tu jesteście! Anja, Vincent cię woła, musi coś ogłosić. - przerwał cisze.
- No faktycznie! Zapomniałabym! - szybko schowała telefon do kieszeni i ruszyła do wyjścia.
- Hailie ciebie też chcemy widzieć, schodzisz? - zapytał.
- Tak, tak, już idę. - skupiłam się na nim.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do salonu.
Ciekawa byłam co Vincent i Anja chcieli nam powiedzieć.
Gdy już weszliśmy, na środku salonu stali właśnie oni, Anja i Vincent we własnej osobie.
Usiadłam pomiędzy Willem a Tonym.
- A więc tak, chcemy wam coś powiedzieć. - zaczął lodowato Vince.
- Co takiego? - zapytał Will.
- Będziemy mieć kolejnego bachora? - dopytał Dylan.
- Bez przesady! - powiedziała Anja.
- Obiecuje że zaraz pójdziesz do biblioteki. - powiedział znowu lodowato.
- Wyluzuj stary. - powiedział wyluzowany Dylan.
- Nasz ślub odbędzie się za tydzień. - powiedział w końcu Vince.
- Za tydzień?! - podkreśliłam. - Nie za wcześniej?
- Lepiej wcześniej niż później. Pamiętaj jeszcze o naszym. - wymamrotał Tony.
No właściwie nie jest źle.
- Naszym ślubem to możemy zająć się nie wiem we wakacje.
- We wakacje? - zaprotestował.
- Tak właśnie tak. - potwierdziłam.
- Jeszcze pomyślimy. - wyszeptał.
- Zajmiemy się tym potem po ślubie. Próbowałam się uśmiechnąć do wszystkich odwracając szybko wzrok.
- Nie martw się Hailie, zabiorę cię na zakupy pójdziemy razem. - zaczęła Anja.
- Nu nu nu. Pójdziemy razem. - zapowiedział Tony.
- Nie, ja zabiorę Hailie, wkońcu ona za niedługo będzie brała ślub.
- Heh, właśnie Tony, nie martw się o nas, pojedziemy razem z Anją, spędzimy więcej czasu ze sobą.
- Niech wam będzie.
- I Super, Pojedziemy jutro. - zatwierdziła.
- Jeśli coś, mogę was zawieść. - odezwał się Will.
- Spoko, możesz nas zawieść. - powiedziałam.
- To umówcie się i powiedzcie mi o której godzinie. - przemówił.
- Okej. - odpowiedziałam
- Dobra jak narazie to na tyle. - tym razem powiedział to Vince.
- Można się już rozejść? - spytał Shane.
- Tak można. - spojrzał na niego spode łba.
- To chociaż tyle, jak coś będę w pokoju. I odeszedł.
- Ja też już pójdę do pokoju, jest już późna godzina.
- Dołączę do ciebie potem okej? - wyszeptał mi do ucha.
- Dobra, nie śpiesz się.
- Spoko.
Wyszłam z salonu żegnając się z wszystkimi, bo mieliśmy się zobaczyć dopiero jutro rano.
Umyłam się, a mokre włosy zaplontałam w luźnego warkocza. Gdy już skończyłam, wyszłam na chwilę na balkon, przyglądając się pięknemu księżycowi który właśnie świecił na niebie. Słyszałam też że drzwi do pokoju się właśnie zamknęły, nawet nie musiałam się obracać bo bardzo dobrze wiedziałam że to jest Tony.
Podeszedł do mnie i opatulił mnie kocykiem, następnie wtulił się we mnie, od tyłu.
- Nie jest ci zimno? - zaczął po długiej ciszy.
- Troszkę, ale zaraz wracam do środka. - wkońcu było mi trochę ciasno w tych objęciach.
- Piękny księżyc nie? - zaczął znowu po chwili ciszy.
- Bardzo. - przygarnęłam się.
- Długo tak stoisz? - dopytywał się.
- Nie długo, wyszłam kilka minut wcześniej za nim ty tutaj przyszedłeś.
- A okej.
- Rozeszli się już wszyscy? - odparłam.
- Tak, Anja i Vince poszli razem do pokoju, miała dziś u nas przenocować, żeby potem nie przyjeżdżać rano, bo macie jechać na zakupy. - odparł.
- Ale że tak od razu z rana? - zapytałam się.
- Nie, no co ty, pewnie po śniadaniu, musisz wkońcu coś zjeść.
- Jak zawsze, dbam o swoją dietę nie musisz mi mówić.
- A ty jak zawsze swoje. - zaniemówił.
- Przez chwilę nic nie jadłam i od razu był problem, proszę Tony daj mi spokojnie żyć.
- Daje ci mój słodziaku. - wtulił się we mnie jeszcze głębiej.
- Ej, udusisz mnie. - powiedziałam próbująca rozerwać się z uścisku.
- Nie udusze robię to delikatnie, w końcu nie dałbym wam tego zrobić. - zachichotał.
- No to fajnie. Wracasz już do środka? Trochę się zimno zrobiło. - przemówiłam.
- Jasne, wchodź do środka.
- Już wchodzę.
Weszłam, i zaczęłam iść w stronę łóżka. Gdzie było trochę pogrzebane. Nudziło mi sie, i przed jak poszłam na balkon zaczęłam czytać książkę ale okazała się nudna więc zostawiłam ją na boku. Szczerze? Nie interesują mnie jakieś bajeczki w książkach, albo mocne romansidła rzygać mi się zawsze chce gdy to czytam. Wsumie i tak mam podobne życie do tej bohaterki z książki, której ja nie lubię, a wszyscy uwielbiają.
Odłożyłam ją wiec na półkę gdzie leżała zawsze nie ruszana pewnie od lat, gdy ją wzięłam pierwszy raz do ręki, była strasznie brudna nawet się nie dziwie, Tony nienawidzi czytać książek, ale za to lubi szkicować, znalazłam gdzieś jego szkicownik było bardzo dużo rzeczy narysowanych, podziwiałam go, chłop ma talent. Nie chciałam mu o niczym mówić, bo pewnie by się wściekł ( nie lubi jak ktoś grzebie mu w rzeczach. )
Położyłam się na łóżku z niechęcią do spania. Czekałam tylko jak Tony uśnie obok. By zejść do salonu, i oglądnąć coś sobie na telewizorze.
Gdy już usnął, jak mówiłam zeszłam na dół i zaczęłam szukać coś na telewizorze, znalazł się nawet mój ulubiony film który w dzieciństwie uwielbiałam, i teraz tak samo nic się nie zmieniło. Włączyłam sobie, i zaczęłam oglądać, gdy potem dołączyła do mnie Anja z wiadomością że nie może usnąć.
Oczywiście nie chciałabym być chamska i zgodziłam się żeby towarzyszyła mi obok.
- Właśnie oglądasz mój ulubiony film. - powiedziała zachrypniętym głosem.
- Nie gadaj! To też jest mój ulubiony film!
- zaczęłam mówić cichym głosem.
- Mamy dużo ze sobą wspólnego! - zaczęła.
- Najprawdopodobniej tak. I to bardzo dużo.
Wtuliliśmy się w siebie, i zaczęliśmy obgadywać bohaterów, były nawet te smutne i wesołe momenty. I nie wiadomo z jakiej racji usunęliśmy razem na tej samej kanapie, przy filmie prawie pod koniec.
Obudziłam się z nie wiadomo jakiej przyczyny, strasznie wszystko mnie bolało ale było zbyt wygodnie żeby się stąd ruszyć. Anja spała jak zabita. Spojrzałam na zegarek, była czwarta w nocy. Nie opłacało mi się nigdzie Ruszać, więc zgasiłam telewizor, i poszłam dalej spać.Miłego dnia!!❤️
Słów: (1184) 🥹🫶🏻
Rekord kochani!!❤️🥹

CZYTASZ
"Hailie Williams" a może Monet?
Dla nastolatkówA co by było gdyby Hailie nie wiedząc o tym, że jest siostrą braci Monet, była dziewczyną Tonego? Hailie Williams była 18sto letnią dziewczyną która spotkała na imprezie Tonego jednego z braci Monet. Pewnego dnia stała się jego dziewczyną, a jeszc...