KROK W PRZÓD KROK W TYŁ cz1

55 3 0
                                    


Kilka dni później Nowy znów widział się z ojcem. Wizyty też były ograniczane w zależności od stanu pacjenta. Szymon po prostu obserwował chłopaka i wiedział, kiedy ten potrzebuje po prostu samotności. Ułożenia wszystkiego w sobie. Rafał przyszedł z samego rana, gdy odbywała się toaleta pacjenta. Cewnik nadal był w ciele pacjenta i Nowy nie mógł się doczekać aż go wyjmą. Czuł się też skrępowany przy ojcu, bo nie chciał aby widział go w takim stanie. Choć z drugiej strony widział go cały czas takim. Bezbronnym i słabym. Łatwym do zranienia. Ojciec go jednak wspierał. Mógł już siadać na łóżku, ale czuł się jeszcze dość słaby. Po obchodzie dostał śniadanie w postaci kleiku ryżowego
z domieszką dżemu. Mina mu na ten posiłek zrzedła. Na miejscu pielęgniarki siedział Dryl, ale odwrócony do nich tyłem. Analizował postępy swojego pacjenta. Lekarz wiedział, że dzisiejsze zajęcia muszą być łączone akurat z którymś z rodziców.

- Myślałem, że to będzie jakaś jajecznica albo frankfurterki – powiedział zafrasowany. Zjadł mimo to posiłek.

- No to znaczy, że wracasz do zdrowia – uśmiechnął się ojciec. – Jak już zaczynasz grymasić – syn skrzywił się na to określenie – To znak, ze niedługo będziesz jadł normalne posiłki.

- Tylko ja chyba nie jestem...- chłopak zawiesił głowę. Rafał w lot zrozumiał, że syn chciał mu powiedzieć: normalny. Westchnął ciężko. Wiedział jednak, że dużo jeszcze przed Gabrysiem. Z uwagi na zawroty głowy Nowy położył się z powrotem, z pomocą ojca, na łóżku.

- Co ty mówisz. Kto przeszedł tyle, co ty w ostatnim czasie? I czy ktoś byłby na tyle silny, aby tyle czasu bez żadnego wsparcia wytrzymać? – powiedział Kosowicz łapiąc syna za rękę. Nowy jej nie cofnął, tylko wzmocnił uścisk. Coraz lepiej mu to wychodziło. Ojciec również wzmocnił uścisk jedną ręką a drugą położył po prostu na głowie syna. - TO, że mi zaufałeś, to chyba znak, że przezwyciężyłeś uprzedzenia...

- Po prostu chyba nawet w tym lesie instynktownie logika mi podpowiadała, że jeśli teraz komuś nie zaufam, to nie ruszę dalej. Miliony facetów na całym świecie zostawiają swoje dziewczyny gdy zachodzą w ciążę, a oni są niegotowi na to, co ma się zadziać. Ja sam omal nie popełniłem Twojego błędu – mruknął – Chociaż nie wiem...

- Powiedz, to będzie ci lżej. – powiedział łagodnie ojciec.

- Najpierw jedna dziewczyna powiedziała, że jest w ciąży. Ja nie chciałem tego, ale mama uzmysłowiła mi, że ona początkowo też nie czuła się gotowa aby wziąć za mnie odpowiedzialność, ale potem zdała sobie sprawę, że jestem najlepszą osobą, jaką ma w życiu. Dała mi tyle. Kilka dni temu rozmawialiśmy – wspomniał chłopak – Tak mi brakowało z nią szczerej i prawdziwej rozmowy. Mogłem z siebie wszystko wyrzucić. Ja po prostu nie chciałem jej martwić...Wracając do tej dziewczyny. To była jakaś piosenkarka. Maryna. Okazało się, że jej dziecko należy do rapera. Fetusa. Zacząłem wyrzucać to z pamięci. A potem Nina. Wylądowaliśmy u Niej z Piotrem Strzeleckim. Szalony wieczór kawalerski doktora Góry.

- Tego zarozumialca w okularach? – zapytał się złośliwie Rafał – Moja znajoma pomaga mu w odzyskaniu wkładu finansowego. Może i lekarzem jest dobrym, ale biznesmen z niego marny. – odrzekł Kosowicz.

- No tak. - przyznał chłopak. Kontynuował opowieść - Podczas jednego z wyjazdów spotkałem chłopaka tej Niny, Rafalskiego. – mina ojca wyrażała zdziwienie – Znasz go?

- Tak, to mój dobry znajomy – powiedział Rafał – No to dobrze, że się znacie. Czasem był ochroniarzem Janka. Wpakował się jednak w jedną parszywą sytuację i musiał zniknąć razem z żoną i dzieckiem. Niedługo jednak wróci do kraju.

- Ale ono może być moje... - powiedział Gabriel siadając zbyt gwałtownie i aż jęknął z bólu. Ojciec go stanowczo położył i nałożył mu maskę z tlenem. Niby chłopak był już stabilny oddechowo, ale czasem jeszcze potrzebował wsparcia z butli. Przytrzymał go za ramiona i chłopak lekko się rozluźnił.

- Nie, nie jest twoje, bo wyszło, że gdy skakała, to była już w ciąży. Dotarliśmy do badań, jakie jej zrobiono. Ginekologowi nie podobała się jej sytuacja więc dla pewności sprawdził jej beta HCG i wyszło, że jest w ciąży. – młodszy mężczyzn zdjął maskę.

- Nie wiedziałem – powiedział Nowak. Czuł, że zaczyna mu się od tych rewelacji robić słabo. Parametry mu zaczęły spadać i Szymon wezwał drugiego lekarza. Podniósł kołdrę i zobaczył pęknięte szwy i krew po stronie miejsca operowanego. Wymienił się spojrzeniami z pacjentem. Starał się być spokojny.

- Spokojnie, tak się czasem dzieje – uspokoił pacjenta. Rafał zdezynfekował ręce i założył rękawiczki
i przyłożył gazę jałową uciskając ranę.

- Gabryś, synku, patrz na mnie – chory spojrzał w stronę ojca i patrzył mu w oczy. Kosowicz widział strach w oczach syna i dodawał mu otuchy. – Jestem tu z Tobą i Cię nie zostawię.

- Co się dzieje? – zapytała się Górska, która właśnie weszła i zobaczyła Nowaka pod tlenem i odwiniętą kołdrę. Przy boku pacjenta stał jego ojciec i uciskał brzuch z lewej strony.

- Pękły mu szwy, widocznie za słabo założono – powiedział Szymon – Osłuchowo w porządku, więc uznałem, że nie będę go intubować jeśli nie trzeba. A przynajmniej ja dawno tego nie robiłem.

- No to ja to zrobię, bo trzeba go będzie wziąć na salę operacyjną, by sprawdzić stan jelit. – powiedziała lekarka. Panowie odsunęli nieco łóżko. Zdjęli też maskę. Pielęgniarka podała midazolam oraz fentanyl
i po chwili pacjent był gotowy do intubacji, którą wykonała Beata.

Zawieziono pacjenta na salę zabiegową, gdzie poprawiono efekty poprzednich operacji. Założono inny rodzaj szwów, tak jak w obszarze nerki. I surowo wzbroniono pacjentowi jakichkolwiek ruchów. Chirurg powiedział, że jak trzeba będzie, to niech go przytwierdzą do łóżka. Molenda wpisywał znów coś
w kartę i sprawdzał parametry. Podszedł do niego Dryl.

- Jak z nim?

- Śpi, jak widzisz. Parametry się poprawiają. Za gwałtownie usiadł i mamy efekty. Jutro powinien być już w kontakcie logicznym. Mam zalecenia od chirurgów, by, jeśli będzie chciał wstać albo się poruszyć, to mogę zastosować unieruchomienie.

- Wolałbym tego uniknąć – powiedział psychiatra – On i tak tu leży i będzie długo dochodził do siebie. Może po prostu nie dostosowali tematu rozmów z ojcem. To i tak się stało nagle, ale mogę stwierdzić z całą stanowczością, że coraz lepiej jeśli chodzi o formę jego umysłu.

- Taaa... tylko z ciałem gorzej – powiedział wprost Molenda.

- Wzmocni się – powiedział lekko Szymon – Pamiętaj, że cały czas pracuję nad tym, aby oprócz powrotu do zdrowia fizycznego, doszedł do siebie psychicznie. Musi mieć motywację do powrotu do zdrowia. Musi chodzić. Inaczej wszystko się skomplikuje.

- W porządku, tylko na razie musi leżeć na płasko, ewentualnie możemy podnieść wezgłowie aby nie było mu niedobrze. – orzekł anestezjolog.

- A co z jego dietą? – zapytał się Szymon.

- Na razie port i kroplówki, ale tylko przez kilka dni. Zobaczymy jak jelita. Swoją drogą, to ile czasu minęło odkąd tu trafił? Miesiąc?

- Może jakieś trzy tygodnie. I tak zrobił duże postępy w ciągu tych kilkunastu dni. Od przywiezienia z tej polany do tego momentu. Jak go obudzisz jutro, to będę dalej działać. Spotkanie z matką też poszło dosyć dobrze, więc też jego stan mentalny się poprawia. 

Razem trochę raźniej, co nie? czyli Przyjaźń.... w wersji na 1, 2 odcinkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz