Wspomnienie Artura
Doktor Góra właśnie wszedł na poranny dyżur do socjalnego. Planował się przebrać w kombinezon ratownika i czekać aż przyjdzie reszta jego zespołu. Na kanapie dostrzegł dwóch śpiących ratowników. No tak, Nowak i Klis. Papużki nierozłączki, jak niegdyś Strzelecki z Wszołkiem. Obaj na tych samych falach nadawali. Jeden usidlony a drugi blisko usidlenia w małżeńskie kajdany. Gabriel właśnie miał mieć za dwa dni ślub. Nie wyglądał teraz najlepiej, ale cóż. Nocki nie są obojętne dla organizmu. Podszedł do obu i zaczął ich budzić.
- Ała – mruknął Nowy.
- Przecież Cię tylko dotknąłem, co ty taki wrażliwy? – zapytał się lekarz.
- Nie wiem, byliśmy z Alkiem na zapiekance w nocy po ostatnim wezwaniu i teraz czuję jakieś dolegliwości. – mruknął Nowy. Na potwierdzenie jego słów rozległo się podejrzane bulgotanie z ciała Nowaka.
- A co konkretnie? Wymiotowałeś? Blady jakiś jesteś – mruknął Góra – Zmierzę Ci ciśnienie.
- No skoro tak doktor uważa – mruknął ratownik. Wolał się z nim nie kłócić. Alek tymczasem pobiegł do toalety, bo coś, co leżało mu na żołądku, w końcu zdecydowało się opuścić jego organizm.
- Obniżone, idziecie na SOR – orzekł Góra – Na co czekasz, Nowak? Jak to coś zaraźliwego?
- Mhm – mruknęła Anka, która właśnie weszła do socjalnego. Ona od razu wyczuła, że panowie po prostu się czymś zatruli. A Artur, niczym kwoka pilnująca swoje kurczęta, i tak wiedział swoje. – Na pewno to jest zaraźliwe... Ale tak, obaj na SOR.
- Super, ty to masz pomysły – mruknął Nowak do Alka, który szedł na wsparciu doktor Reiter. Sam Nowy był holowany przez Górę.
- A kto jęczał, że jest głodny? – odpyskował mu Alek dając Nowemu łokcia w żebro.
- Spokój, gorzej niż z dziećmi – warknął wkurzony Góra widząc, że chłopaki sobie zaczęli ostro dokuczać.
- Ale mogliśmy iść na jakiegoś hot doga na stację – warknął Nowy.
- No jak miło słychać konstruktywne dyskusje – powiedziała Beata z uśmiechem zwiastującym kłopoty. – To który pierwszy do badania?
- Starsi mają pierwszeństwo – parsknął Nowak do Alka.
- Ja ci dam...aua. – mruknął wkurzony Alek.
- Co jedli? – ordynator SOR-u zapytała się rzeczowo męża.
- Mówią, że zapiekanki – odparł Artur. Zawsze, gdy Beata tak patrzyła, to potem były tylko kłopoty.
- No to ładnie się urządziłeś przed ślubem, Gabryś – odparła lekarka do Nowaka, który również odczuwał efekty nocnego łakomstwa. – Krew, mocz, posiewy. A wy witajcie w moim królestwie.
- Boję się jej – powiedział Alek – Zwłaszcza jak się tak uśmiecha.
- Nie na darmo mówią na nią Królowa – mruknął Nowak. Obaj już leżeli na Sali. Nagle telefon Nowego się rozdzwonił. – Oho, ciocia Żaneta.
- Nie wiem, czy bardziej się boisz macochy, czy Górskiej. – żartował Alek.
- Raczej Elżbiety – odparł speszony przyszły pan młody.
Odebrał telefon:
- Cześć...Musiałem zostać dłużej w szpitalu. Coś mi wypadło.
- ...
- Nic się...no dobra. Zatrułem się.
- ...
- Powiesz Britney?
-...
- Nie chciałem aby się martwiła.
- ...
- No tak to rozumiem, że Elżbieta przyjdzie?
- ...
- Dzięki. Za wszystko. Łącznie za obiad.
Alek przyglądał się koledze, który wyglądał na zdenerwowanego. Cóż, pomoc domowa Kosowiczów była dość specyficzną osobą, ale bardzo sympatyczną. Miała swoje zasady i się ich trzymała. I właśnie teraz wparowała zła na salę. Pod tym wzrokiem to i starsi lekarze, jak Góra i Banach, zaczynali się automatycznie tłumaczyć ze swoich grzechów dietetycznych. Sprzed trzech miesięcy nawet.
- Chłopcze, nie zapominaj, że niedługo się żenisz. Masz być odpowiedzialny – zaczęła mu robić wykład po czym spojrzała na Alka, który doskonale bawił się zakłopotaniem kolegi – A ty z czego się śmiejesz? Jesteś jego świadkiem, to powinieneś o niego dbać. Co masz mi do powiedzenia?
- Przepraszam? – powiedział Alek niepewnie. Ze wszystkich trudnych sytuacji w życiu ta chyba była najgorsza. Nigdy nie czuł się tak potraktowany jak dziecko.
- Mam wasze wyniki – to Górska weszła do Sali – Clostridium perfingens. Dostaniecie elektrolity oraz antybiotyk. Przejdzie wam dość szybko. A i kolejny przypadek się pojawił, więc muszę zgłosić to miejsce do Sanepidu.
- To był ten bar na rogu. – mruknął Alek – Ale tam było czysto. Jak na takie miejsce.
- Ale nie wiesz, co się działo na kuchni – odwarknęła Elżbieta – Macie nauczkę.
Nowy i Alek spędzili dobę w szpitalu, tak dla pewności lekarzy. Dolegliwości na szczęście minęły. Nowy wolał nie wracać do domu, bo nie wiedział od kogo już dostanie kazanie. W końcu jedzenie w jakimś podejrzanym barze przed ślubem nie było rozsądne. Na szczęście obyło się bez przemów, bo Żaneta
z Olgą uznały, że mogą sobie darować. Sami się ukarali. A Nowy spędził pod opieką Elżbiety kilkanaście godzin. I jego dieta była naprawdę restrykcyjna więc tylko czekał na obiad weselny, który też gotowała...pomoc domowa. Niestety restauracja wycofała się w ostatniej chwili, ale pielęgniarka miała takie zapasy, jakby szykowała się na wszelkie możliwe kataklizmy. Nowak wiedział, że w tym wyjątkowym dniu w końcu będzie mógł zjeść jak człowiek.
CZYTASZ
Razem trochę raźniej, co nie? czyli Przyjaźń.... w wersji na 1, 2 odcinki
NouvellesZdystansowany od znajomych z pracy, Nowy pada ofiarą porwania przez swojego dawnego oponenta. Na skutek przeżyć dokonuje zmian w swoim życiu. Krótkie opowiadanie, bo ma tylko ok 45-50 tyś znaków (chyba razem z myślnikami), które mogłoby być powiązan...