POCZĄTKI BYWAJĄ TRUDNE

85 3 0
                                    

Kilka dni później główny bohater całego zajścia zaczął się wybudzać, więc wyjęto mu rurkę z tchawicy. Pozwolono pacjentowi nabrać powietrza. Lekarz neurolog wraz z anestezjologiem zrobili mu EEG
i zostawili później pod opieką pielęgniarki. Zastanawiali się, co z nim zrobić. Na razie nie mówił, ani nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Po prostu leżał wpatrując się w sufit. Rafał dowiedział się, że syn wybudził się sam ze śpiączki. Po zakończonym zebraniu przyjechał do szpitala i wszedł na salę, gdzie leżał Gabriel. Swoim zwyczajem wsunął mu piłkę w dłoń. Robił tak nawet, gdy syn był nieprzytomny. Chłopak znów poczuł kolce, dotykał piłkę i ją gniótł. Na razie na ojca nawet nie spojrzał. Ten z kolei pogłaskał go po lokach. Nadal nic więcej nie był w stanie zrobić. Nie chciał też nic mówić, bo żadne słowa nie oddały by jego uczuć. Trwali w milczeniu aż nagle zauważył, że syn coś mówi. Nachylił się nad nim, bo mówił bardzo cicho.

- Dlaczego? Dlaczego znowu ja? – zapytał się pustym głosem chłopak. – Czemu znów mnie to spotyka?

- Co Cię spotyka? – zadał pytanie zaskoczony ojciec. Usiadł przy nim na taborecie. Oparł się o poręcze łóżka. W duchu cieszył się, że syn mówił, ale martwił się o jego stan umysłu.

- Najpierw ten pierwszy napad. Potem seria napadów na moich kolegów. A teraz Hubert znowu dopiął swego. Umarłem znowu...chyba...Czuję się taki...samotny - chłopak zaczął szybciej oddychać więc Rafał wstał i założył synowi maskę tlenową na twarz. Ścisnął mu drugą rękę i powiedział: Jestem z Tobą.

- Oddychaj, jestem z Tobą. Nie zostawię Cię już – powiedział Rafał – Wtedy, w Kroplówce, powinienem był zostać i porozmawiać. Wyjaśnić sprawy z przeszłości. – Gabriel zdjął maskę z twarzy i spojrzał na ojca. – Może wszystko by się ułożyło inaczej, mniej boleśnie dla Ciebie.

- Pomóż mi – powiedział bezbarwnym głosem. – Pomóż mi wrócić do domu. Do domu mojej mamy. Czuję się tam bezpiecznie.

- Wrócisz tam. Na razie jednak musisz wypocząć – orzekł Kosowicz senior. – Jestem przy Tobie, zaraz przyjdzie Janek.

- Dobrze – powiedział chłopak. Uczucia powoli z niego wychodziły. Nie obchodziło go to. Pozwolił sobie w końcu na łzy. Płakał i uwalniał emocje z siebie. Były nagromadzone przez tyle czasu.– Przytul mnie... - już sam nie wiedział, co mówi. Nie obchodziło go to, że poprosił o wsparcie faceta, który był jego ojcem, ale wypiął się na niego, gdy jeszcze był bardzo małym dzieckiem. Najwyraźniej w końcu ojciec poczuł zew...

Rafał nachylił się nad synem i przytulił go po ojcowsku, choć uważał na obszar brzucha. Chciałby mocniej, ale właśnie przez te rany operacyjne musiał uważać. Oddech ojca i tętno sprawiły, że Nowy uspokoił oddech i poczuł się bezpiecznie. Uznał to, za ironię losu. Facet, który wcześniej był dla niego obcy i jego samego traktował jak obcego, nagle sprawił, że czuł się bezpiecznie.

No i ta piłka.

Rafał delikatnie odłożył syna na łóżko i wytarł mu łzy ligniną. Pielęgniarka była zmieszana, bo nie wiedziała, czy zawiadamiać lekarza. Kosowicz odczytał jej intencję i powiedział, że może to zrobić. Nieoczekiwanie na salę wkroczył Szymon Dryl, psychiatra, który po prostu wracał od innego pacjenta
i szedł do gabinetu. Przechodząc koło OIOM-u zerknął przez oszklone drzwi i rozpoznał znajomą twarz. A właściwie dwie znajome twarze. Skojarzył przypadek Nowaka i zdecydował się wejść i go odwiedzić.

- Dzień dobry. O Pan Rafał – powiedział zaskoczony psychiatra. – Dawno nie mieliśmy kontaktu. Co Pana tu sprowadza?

- Sprawy rodzinne – powiedział wprost Kosowicz patrząc z troską na syna, który nieoczekiwanie złapał ojca za rękę. W drugiej trzymał piłkę. – To jest mój syn, starszy syn. Syn, którego kiedyś zostawiłem...

- Rozumiem. My się znamy – powiedział uśmiechnięty lekarz – W końcu pracujesz u nas w pogotowiu, prawda?

- Tak – powiedział zmieszany chłopak. Obecność ojca dodawała mu otuchy. Obecność Szymona też na niego dziwnie dobrze wpływała. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Ufał obcym, a swoim nie był w stanie. Uciekał od nich. – Choć nie wiem, czy wrócę do pracy... Ja...

- Ty potrzebujesz czasu, by dojść do siebie. Nie masz się czym przejmować, poza tym, że musisz się skupić na powrocie do zdrowia. My Ci w tym pomożemy – odparł luźno psychiatra – Masz za sobą trudne miesiące i ostatnie zdarzenia też dały Ci w kość, ale dasz radę. Będę Ci wyznaczał zadania, które pomogą Ci w dojściu do formy. Na ojca i brata, i zapewne mamę, też możesz liczyć. A do reszty potem się dogadamy.

- Jaki jest pierwszy krok? – zapytał zdeterminowany ratownik.

- O to mi się podoba. – powiedział zadowolony lekarz widząc zmianę na twarzy chłopaka. – Jedzenie. Jak tylko pozwolą Ci jeść w miarę normalne posiłki, to stopniowo będziesz zwiększać porcje pokarmu. Ale to będzie połączone z ćwiczeniami z rehabilitantem. A teraz spróbuj odpocząć i się przespać. – mężczyzna podszedł do pielęgniarki i powiedział jej, że w razie potrzeby może dzwonić po niego. Wypisał też zlecenie na lek uspokajający, który podadzą pacjentowi w razie konieczności.

- Gabryś, uczulę pielęgniarkę, że ta piłka ma tu zostać – powiedział stanowczo Rafał. Pielęgniarka skinęła głową i powiedziała, że będzie pilnować aby przedmiot został. Piłka była wykonana z gumy, więc łatwo można było ją poddać dezynfekcji. – Idę odpocząć do domu. Spróbuj zasnąć. 

Razem trochę raźniej, co nie? czyli Przyjaźń.... w wersji na 1, 2 odcinkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz