perspektywa Krystiana
Była niedziela po imprezie. Lila wróciła już do domu, a ja zostałem zupełnie sam ze swoimi myślami. Czułem się jak największy śmieć.
Przejrzałem każdy schowek, szafkę i inne miejsca, w których trzymałem ćpanie. Gdy zebrałem już wszystko wyrzuciłem samarki do kosza w toalecie. Siedziałem w środku na podłodze pod drzwiami. Czułem bicie swojego serca.
Moje wewnętrzne demony kazały mi znów zajebać linię. Potem kolejną i tak aż do momentu odklejenia się od rzeczywistości, jak to zwykle u mnie bywało w trudnych momentach życia.
Nie pamiętam nawet kiedy osiągnąłem takie moralne dno. Kiedy przestałem się hamować z narkotykami. Fakt faktem nie ćpałem codziennie, jednak często sam sobie wymyślałem okazję by to robić.
Patrzyłem na ten pierdolony kosz. Energicznie wstałem, żeby wszystko wyciągnąć i wysypać do muszli klozetowej. Wyrzucałem po kolei każdą zawartość torebek.
Została ostatnia. Miała w sobie minimalną ilość kryształu. Zawachałem się. Coś mówiło mi, żebym ten ostatni raz zajebał w nos.
Zrobiłem miejsce na pralce. Rozsypałem temat i zacząłem rozkruszać. Wyjąłem banknot z portfela, by zrobić z niego zwijkę.
Popatrzyłem na to wszystko. Na leżące karty i biały proszek.
- Kurwa!
Krzyknąłem, po czym wyjebałem wszystko na podłogę. Osunąłem się po płytkach, po czym chwyciłem za głowę.
- Nie mogę, kurwa nie mogę jej tego zrobić.
Gadałem do siebie. Czułem się jak w izolatce. Tylko ja i moja chęć wzięcia narkotyków. Zacząłem drżeć, robiło mi się słabo. Walczyłem, walczyłem z jebanymi demonami, które tak bardzo pragnęły mojego upadku.
Pod wpływem emocji wyciągnąłem z szafki jakieś leki. Wziąłem garść i połknąłem popijając wodą z kranu. Minęła dłuższa chwila, powoli zaczynałem odpływać.
Gdy moje oczy były zamknięte usłyszałem otwieranie drzwi wejściowych. Wszystko tylko nie to. Nie chciałem, żeby ktoś to widział. Jebanego ćpuna, który właśnie przechodził jedno z największych załamań w swoim życiu.
- Chivas?! Kurwa mać Chivas, stary!
Głos był mocno stłumiony. Nie byłem w stanie rozpoznać kto to był. Jedyne czego byłem pewien to, że był to mężczyzna.
Ciemność. Cisza. Spokój.
Czy ja umarłem?
----------------------------------------------------------
Zbliżamy się do końca. Wybacz, że dziś taki krótki.