rozdział 26.3

62 8 6
                                    

 Przyjęcie trwało do późnej nocy. Kiedy ostatni gość został wreszcie pożegnany, Yan Xiaohan zwrócił się do Fu Shena.

    -Zostaw to wszystko tutaj, aby służba posprzątała. Możesz udać się  wcześniej do mojej posiadłości.

 Zakładał, że Fu Shen nie żywi żadnych uczuć do posiadłości markiza i nie odrzuci jego zaproszenia. Wbrew oczekiwaniom, Fu Shen mamrotał do siebie przez chwilę, po czym odmówił.

    -Nie ma takiej potrzeby. Powinienem powiedzieć ci to wcześniej, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Po ślubie planowałem przenieść się do wiejskiej posiadłości poza miastem, by zregenerować siły. Później napiszę ci adres. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz mnie tam znaleźć.

 Źrenice Yan Xiaohana lekko się skurczyły, ale jego głos pozostał niezakłócony.

    -Dopiero co się pobraliśmy, a już mamy mieszkać osobno? Czy sposób, w jaki wcześniej traktowałem gości był niezadowalający?

    -To nie ma z tym nic wspólnego. Nie zastanawiaj się nad tym - Fu Shen przechylił głowę, spoglądając kątem oka na drzwi, po czym ściszył głos. - Przyprowadziłem ze sobą oddział Armii Północnego Yan. Jak by to wyglądało, gdyby wszyscy oni zatrzymali się w twojej posiadłości?

 Serce Yan Xiaohana rozluźniło się odrobinę i nie odczuwał już takiego ścisku w klatce piersiowej, ale z głębi jego oczu emanowało wyraźne rozczarowanie.

    -Nie możesz zostać nawet na jedną noc?

 Fu Shen poczuł wyrzuty sumienia.

    -Tak bardzo nie możesz znieść rozłąki ze mną? - zapytał z uśmiechem.

 Oboje rozmawiali ze sobą cicho w pokoju weselnym z płonącymi czerwonymi świecami wokół, jeden starannie próbując zwabić drugiego, a drugi akceptując jego starania. To była najzwyczajniejsza konwersacja, ale atmosfera była szokująco przyjazna.

    -Przygotowałem coś, myśląc, że przyda ci się po powrocie... Ale teraz wygląda na to, że zrobiłem więcej niż powinienem - powiedział Yan Xiaohan.

 Chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że tylko połowa tego, co wyszło z ust Yan Xiaohana była zgodna z prawdą, a jego autentycznie wyglądająca samotność i smutek były najprawdopodobniej udawane, Fu Shen nie mógł powstrzymać się przed skompromisowaniem.

    -Jak dbanie o drugą osobę można nazwać robieniem zbyt wiele? - powiedział szczerze, chwytając Yan Xiaohana za rękę. - To był błąd z mojej strony, że nie dałem ci znać z wyprzedzeniem. Skoro tak jest, będę musiał wprosić się do twojej posiadłości dziś wieczorem.

 Yan Xiaohan spojrzał w dół na rękę, którą trzymał, wydając z siebie pomruk zgody.

    -Właśnie tego chciałem.

 Widząc karmazynową latarnię wiszącą nad wejściem do posiadłości Yan, Fu Shen ocknął się ze swojego zdezorientowania i poczuł, że jest bardzo prawdopodobne, że Yan Xiaohan był handlarzem dziećmi, zanim wstąpił do Gwardii Latającego Smoka. Generał Fu prawdopodobnie nie spodziewał się tego; przez tak wiele lat był odziany w żelazo, a jednak poddał się tak gładko, nie upierając się ani trochę.

 Został umieszczony wraz ze swoim wózkiem inwalidzkim pod zadaszeniem frontowego dziedzińca. Yan Xiaohan powoli prowadził go do przodu.

 Nie zatrzymali się, gdy dotarli przed główny budynek.

 W momencie, gdy Fu Shen miał mu przypomnieć, że przed nimi są schody, poczuł, jak wózek płynnie przesuwa się po zboczu.

 Był mocno zszokowany.

Golden Terrace |¦| Cang Wu Bin Bai [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz