Siedzę przy stoliku w jednej z moich ulubionych restauracji w Lizbonie. Ciepłe światło sączy się spod sufitowych lampek, odbijając się w kieliszkach wina i tworząc ciepłą, przytulną atmosferę, którą uwielbiam. Dookoła nas gwar rozmów miesza się z delikatną muzyką, a zapach świeżo pieczonego chleba i przypraw – charakterystyczny dla tego miejsca – przynosi mi chwilowe ukojenie. Jednak moje myśli są daleko stąd, przy Rafaelu, który raz na zawsze stracił moje zaufanie.
Przede mną siedzą Anaiis i Izzy, moje dwie przyjaciółki, które nie mogłyby być bardziej różne. Anaiis, z burzą ciemnych, kręconych włosów i uśmiechem, który przyciąga uwagę każdego, kogo mijamy, obserwuje mnie uważnie, unosząc brwi z zaciekawieniem.
Z kolei Izzy, z nieco chłodnym, ale klasycznym typem urody – porcelanowa cera, blond włosy gładko związane w kucyk – przytula mnie na pocieszenie, widząc, jak gryzą mnie ostatnie wydarzenia.
– Opowiedz, co się stało – mówi Anaiis, nachylając się w moją stronę. Ma ten typ współczującego spojrzenia, który czasami działa na mnie odwrotnie, przywodzi na myśl wszystkie emocje, które próbuję z siebie wyrzucić.
– Było tak... – zaczynam, nieco niechętnie, ale wiem, że muszę to z siebie wyrzucić. – Byłam u niego z niespodzianką. Chciałam zrobić mu przyjemność, bo minął rok, odkąd jesteśmy razem. Miałam przygotowany prezent, butelkę jego ulubionego wina, nawet śmiałam się do siebie, idąc po schodach, bo wyobrażałam sobie jego minę, kiedy mnie zobaczy. No i... zobaczył mnie, ale nie był sam.
Widzę, jak oczy Anaiis się rozszerzają. Izzy rzuca mi szybkie spojrzenie, po czym delikatnie ściska moją dłoń, która spoczywa na stole.
– Kto to był? – pyta Izzy cicho, jakby każde wypowiedziane słowo mogło mnie zranić jeszcze bardziej.
– Jakaś blondynka – mówię gorzko, przypominając sobie jej długie, rozpuszczone włosy i uśmiech pełen samozadowolenia, kiedy tylko mnie zobaczyła. Jakby wiedziała, że jest tam na moim miejscu. – Była u niego, w jego mieszkaniu, w mojej obecności, jak gdyby nigdy nic. W łóżku, w którym....
Anaiis kręci głową, wyraźnie wściekła.
– Dupek....Taki typowy Rafael. Jak można być tak... bezczelnym i okrutnym?Zaciskam dłonie w pięści, czując, jak na nowo przechodzi przez mnie fala irytacji.
– Wiesz co? On nie jest tego wart. Nie zamierzam marnować ani jednej łzy na kogoś, kto nie potrafi nawet okazać szacunku. Jestem zbyt zajęta własnym życiem i planami. Po prostu... miałam inne wyobrażenie o nim, ale trudno. Teraz już wszystko jest jasne.
– Tak mi przykro, Charlii – mówi Izzy cicho, a jej głos jest pełen troski. Uścisnęła moją dłoń, próbując dodać mi otuchy. Widzę w jej oczach współczucie i może odrobinę gniewu, który w moich przyjaciółkach pojawia się zawsze, gdy ktoś mnie rani.
Przewracam oczami, próbując rozładować ciężką atmosferę.
– Dajcie spokój – mówię z lekkim uśmiechem. – Straciłam rok... na szczęście tylko rok. Przynajmniej wiem teraz, kim naprawdę jest.
Anaiis patrzy na mnie z uznaniem, a jej usta wyginają się w krzywy uśmiech.
– Char, podziwiam cię. Nie każdy by to tak przyjął.
Wzruszam ramionami, choć w środku czuję, jak wszystko się we mnie ściska. To, co powiedziałam, brzmi logicznie, ale wcale nie jest łatwe do zaakceptowania. Niektóre wspomnienia wracają bez zaproszenia, wspólne kolacje, wycieczki, rozmowy, które były dla mnie wszystkim, a które teraz smakują jak kłamstwo. Czuję gniew, ale też jakąś dziwną ulgę, jakby część mnie była wdzięczna za to, że prawda wyszła na jaw. Wolę to, niż życie w iluzji.
CZYTASZ
BEZ SPRZECIWU
RomanceCharlotte Harrington, 21-letnia buntowniczka i studentka prawa, nie należy do dziewczyn, które łatwo podporządkowują się rodzinnym oczekiwaniom. Zdeterminowana i pewna siebie, spędziła ostatni rok na wymianie studenckiej w Lizbonie, gdzie odkrywała...