Rozdział 23

58 6 1
                                    

Budzę się wypoczęta jak nigdy, czując się lżejsza, jakbym zostawiła za sobą wszelkie rozterki. Może potrzebowałam tego – tej nocy pełnej ciszy i oddechu. Wstaję, postanawiając, że choć na chwilę przestanę analizować, co powinnam zrobić dalej. Dziś zobaczę, co podpowie mi serce.

Schodzę na parter, a w domu panuje błoga cisza. Wszyscy jeszcze śpią, a poranne słońce wpada przez okna, rozświetlając kuchnię ciepłym blaskiem. Wchodzę i od razu zabieram się za przygotowywanie śniadania. Otwieram lodówkę, sprawdzam, co mamy, i zaczynam pracę, starając się bardziej niż kiedykolwiek. Robię wszystko – od naleśników po świeży sok, przygotowuję owoce, jajka, ustawiam talerze, sztućce. Stół zaczyna przypominać te rodzinne śniadania, kiedy byłam małą dziewczynką, i to uczucie sprawia, że uśmiecham się do siebie.

Chcę, żeby było idealnie – chcę, żeby choć przez chwilę wszystko było takie, jak dawniej, gdy siadaliśmy do stołu razem. W sercu czuję ciepło, które budzi się we mnie na myśl o bliskich, o tym, jak wiele dla mnie znaczą.

– Bo choć jesteśmy różni, jesteśmy rodziną – myślę, kończąc ostatnie przygotowania. Gdy już wszystko prawie gotowe, słyszę kroki. Ojciec wchodzi do kuchni, ale zamiast przywitania, rzuca:

– Co to? – pyta z wyraźną obojętnością, jakby nie mógł po prostu miło się przywitać.

– Dzień dobry – odpowiadam, starając się nie dać ponieść emocjom. – Zrobiłam śniadanie.

– Ty? Sama to wszystko zrobiłaś? – Jego głos brzmi lekko zdziwiony, jakby nie do końca wierzył, że mogłam przygotować coś takiego.

Na szczęście w tym momencie wchodzi mama. Uśmiecha się ciepło, rzucając:

– Dzień dobry, Charlotte. Na pewno wszystko będzie pyszne.

Jej słowa od razu poprawiają mi nastrój, a chwilę później pojawia się Henry, patrząc z uznaniem na nakryty stół.

– Siostra, to naprawdę ty to zrobiłaś? – mówi z niedowierzaniem. – Wygląda jak w pięciogwiazdkowym hotelu.

Uśmiecham się do siebie, czując ciepło tej chwili. To może być zwykłe śniadanie, ale dla mnie oznacza znacznie więcej.

– Może powiesz nam, jaką podjęłaś decyzję? – Ojciec pyta bez zbędnych wstępów, jakby chciał, by to śniadanie było okazją do ogłoszenia ostatecznego werdyktu.

– Jeszcze nie zdecydowałam – odpowiadam spokojnie, choć czuję, że pytanie wywołało we mnie lekkie napięcie.

Ojciec przygląda mi się badawczo, a jego głos brzmi poważnie: – Niewiele czasu ci zostało.

– Jakieś trzydzieści trzy godziny – mówię z lekkim uśmiechem, starając się nadać temu rozmówczemu odrobinę lekkości.

– To niewiele – zauważa, nie tracąc swojego analitycznego tonu.

– Dla mnie wystarczająco – odpowiadam, podkreślając, że chcę sama przeżyć każdą minutę, by dojść do właściwego wniosku.

Przez chwilę wszyscy milczymy, a mama patrzy na mnie z delikatnym uśmiechem, jakby rozumiała, że decyzja ta wymaga ode mnie odwagi i że czasem to, co naprawdę ważne, wymaga ciszy i cierpliwości. Henry pochyla się nad talerzem, pozwalając mi na chwilę oddechu w tej napiętej rozmowie.

– Wiesz, u Pierce'a możesz sporo się nauczyć – ojciec kontynuuje, jakby chciał przypomnieć mi o wszystkich argumentach „za."

– Czy możemy zmienić temat? – pytam, starając się ukryć irytację.

– Tak, oczywiście – mówi mama łagodnie, widząc moje napięcie.

– Jakie plany na dziś? – Henry szybko zmienia temat, próbując rozluźnić atmosferę.

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz