Rozdział 21

107 7 0
                                    

Uwielbiam przebywać w domu dziadków. Tutaj czas jakby się zatrzymał. Wszystko ma swój rytm i spokojną harmonię, która sprawia, że można zapomnieć o całym świecie. Siedzę z dziadkiem przy starym, dębowym stole w salonie, a przed nami rozłożona jest plansza do warcabów. To już nasza któraś rozgrywka z rzędu, ale żadnemu z nas to nie przeszkadza. Ta gra nigdy się nam nie nudzi, a każdy ruch przynosi nową, odrobinę inną strategię.

– Masz zamiar mnie tak trzymać w szachu przez całą rozgrywkę? – pytam, udając oburzenie, kiedy dziadek blokuje kolejny mój ruch.

Dziadek tylko mruga do mnie, jego oczy błyszczą z rozbawieniem. – Kochana, musisz być sprytniejsza, inaczej nie uda ci się mnie ograć.

Uśmiecham się, podpatrując jego ułożenie pionków. Gra z nim to nie tylko zabawa – to lekcja cierpliwości i strategii. Każda partia jest jak przypomnienie, że warto myśleć o następnych krokach, zanim się je podejmie.

Babcia wchodzi do pokoju z filiżankami herbaty, stawiając je przed nami na stole. – Daj jej trochę fory, Edward, przecież to młoda dama – mówi z uśmiechem, szturchając go lekko w ramię.

Dziadek wzdycha teatralnie. – No dobrze, ale tylko dlatego, że to ty mnie o to prosisz, Heleno – odpowiada, udając wielką łaskawość.

Śmieję się, wiedząc, że dziadek wcale nie zamierza odpuszczać. Biorę łyk herbaty i spoglądam na nich z wdzięcznością. Te proste chwile z nimi są dla mnie jak najcenniejsze wspomnienia.

– Gdy byłam mała, zawsze dawałeś mi wygrać – zauważam z udawanym wyrzutem, przypominając sobie nasze wieczory spędzone nad talią kart i grą w Piotrusia Pana.

Dziadek unosi brew, przypominając sobie tamte chwile. – Graliśmy wtedy w Piotrusia Pana. To była zupełnie inna liga, Charlotte. A poza tym... nie przypominam sobie, żebym ci coś ułatwiał – dodaje z rozbawieniem, choć w jego oczach widzę, że doskonale pamięta, jak celowo przegrywał, by zobaczyć moje dziecięce zwycięskie uśmiechy.

– Więc może chociaż ten jeden raz, dzisiaj, dasz mi wygrać? – próbuję ostatniej taktyki, patrząc na niego błagalnie.

– Nie ma mowy – odpowiada stanowczo, choć kąciki jego ust drgają w uśmiechu. – Gra to gra, młoda damo. Jeśli chcesz wygrać, musisz to zrobić uczciwie.

Zgrywam oburzoną, ale po chwili wszyscy troje wybuchamy śmiechem. Jest coś wyjątkowego w tym spokojnym, ciepłym rytmie, który pozwala mi oderwać się od wszystkiego, co zostawiłam za drzwiami tego domu.

– Poza tym – szepcze konspiracyjnie, pochylając się lekko w moją stronę – od 52 lat daję fory twojej babci.

Oboje wybuchamy śmiechem, a babcia, która właśnie wchodzi do pokoju z tacą pełną herbaty i ciastek, patrzy na nas podejrzliwie.

– A co to za sekrety? – pyta z udawaną powagą, stawiając tacę na stoliku.

– Nic, nic, tylko wspominamy nasze rozgrywki – odpowiada dziadek, mrugając do mnie.

Babcia kręci głową, a potem uśmiecha się łagodnie, zerkając na nas oboje.

– No tak, twoja babcia zawsze była mistrzynią – dodaje dziadek, udając, że nie usłyszała naszego wcześniejszego komentarza, na co babcia przewraca oczami, ale nie powstrzymuje uśmiechu.

– Henry nie chciał przyjechać ? -pyta dziadek

– Nie, ma inne zajęcie - mówię wymijająco.

– W końcu to nastolatek pewnie gra w jakieś gry

– Tu cię zdziwię, od pewnego czasu nie lubi gier

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz