Rozdział 10

112 5 1
                                    

Drugi dzień roku. Do końca mojej ugody pozostało jedenaście dni. Tylko jedenaście dni – zrobię, co mam zrobić, i wracam do Lizbony. Ta myśl daje mi siłę, przypominając o wszystkim, co czeka na mnie po drugiej stronie.

Wchodzę do gabinetu Alexandra i, ku mojemu zaskoczeniu, jestem tutaj przed nim. W pomieszczeniu panuje jeszcze cicha pustka, a surowe wnętrze gabinetu sprawia, że wszystko wydaje się jeszcze bardziej poważne. Zasiadam przy wielkim stole i otwieram teczki, które czekają na moją uwagę. Staram się skoncentrować, zanurzając się w liczbach, analizach, zestawieniach.

Czas płynie niepostrzeżenie, a ja przeglądam dokument po dokumencie, próbując wychwycić wszystkie szczegóły. Po chwili spoglądam na zegar wiszący nad drzwiami i zauważam, że jest już prawie jedenasta – a Alexandra nadal nie ma. Zaczynam się zastanawiać, czy miał jakieś pilne sprawy do załatwienia albo czy po prostu zaczął nowy rok od leniwego poranka.

Postanawiam nie rozpraszać się jego nieobecnością i wracam do dokumentów, choć myśli krążą gdzieś na krawędzi tego, co zdarzyło się wczoraj wieczorem. Jednak w tej chwili słyszę dźwięk kroków na korytarzu, a drzwi do gabinetu otwierają się, wpuszczając Alexandra. Wchodzi, ubrany elegancko jak zwykle, choć z lekko zaspanym wyrazem twarzy.

– Witaj, Charlotte – mówi spokojnie, przerywając ciszę. – Widzę, że zaczęłaś przede mną.

– Tak, mamy jeszcze sporo pracy – odpowiadam, starając się utrzymać profesjonalny ton.

Alexander uśmiecha się lekko, podchodząc bliżej, po czym zasiada naprzeciwko mnie.

– To się nazywa prawdziwe zaangażowanie – mówi z cieniem rozbawienia w głosie. – Mam nadzieję, że noworoczne postanowienia cię nie zmęczyły?

Czuję, że atmosfera staje się napięta, jakby wciąż wisiało między nami coś niewypowiedzianego. Jednak nie daję się wciągnąć w żadne aluzje i szybko wracam do tematu pracy.

– Mam tylko jedno postanowienie – mówię, starając się zabrzmieć obojętnie.

Alexander unosi brew, jakby go to zaintrygowało. – Tak? Jakie?

– Przeżyć tutaj jeszcze jedenaście, a właściwie dziesięć dni – odpowiadam, rzucając mu wymowne spojrzenie, które wyraża wszystko, co myślę o tej całej sytuacji.

Alexander uśmiecha się, przysuwając się bliżej i opierając łokcie na stole. – Ja mam fajniejsze postanowienie – mówi z lekkim uśmiechem, który nagle sprawia, że atmosfera w pokoju staje się bardziej intensywna.

– Doprawdy? – rzucam, próbując zachować lekki ton, ale ciekawość wzięła już nade mną górę. – Jakie?

– Ciekawska jesteś – odpowiada z rozbawieniem, a jego spojrzenie nie spuszcza mnie z oka, jakby tylko czekał, aż zareaguję.

– Ja wyznałam ci swoje – przypominam, próbując wyciągnąć od niego odpowiedź.

Alexander pochyla się nieco bliżej, a jego spojrzenie staje się bardziej przenikliwe. – Moje postanowienie siedzi naprzeciwko mnie.

Czuję, jak serce nagle przyspiesza, a powietrze w gabinecie staje się dziwnie gęste. Z wrażenia zaczynam się dławić, a jego słowa odbijają się w mojej głowie. Czy on właśnie powiedział, że ja jestem jego postanowieniem na ten rok?

– Przepraszam – mówię, próbując uspokoić oddech i jednocześnie zebrać myśli. – Chcesz powiedzieć, że...

– Właśnie to, co usłyszałaś – mówi cicho, jego głos jest spokojny, ale pełen wyczucia. Patrzy na mnie z nieodgadnionym uśmiechem, jakby czekał, aż zrozumiem, co dokładnie ma na myśli.

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz