Siedzimy przy stoliku, z parującymi filiżankami herbaty, choć w tej chwili zdecydowanie bardziej przydałby mi się mocniejszy trunek. Nie spodziewałam się, że tak łatwo dam się przekonać do tej rozmowy – szczególnie teraz, w obecności Alexa, który zawsze wydawał się trzymać pewien dystans, a teraz siedzi naprzeciwko mnie, tak blisko, że mogę wyczuć jego zapach, ledwie wyczuwalną nutę jakiegoś eleganckiego zapachu.
Jest ubrany w golf w odcieniu głębokiego brązu, doskonale podkreślającym jego oczy, a włosy ma nieco zaczesane do tyłu, z lekkim, niedbałym zarostem, który nadaje mu jeszcze bardziej intrygujący wygląd. Serce przyspiesza mi na jego widok, ale natychmiast staram się opanować.
„To tylko Alexander Pierce," powtarzam sobie w myślach. Tylko człowiek, który nie zawalczył, kiedy miał szansę. Przyszedł, żeby się wytłumaczyć, a ja posłucham i odejdę.
– Charlotte – zaczyna, patrząc na mnie z wyrazem twarzy, który mówi więcej niż jego słowa, nie jest już pewny siebie, jest... skruszony? – Wiem, że wszystko to się stało, bo zabrakło mi odwagi, żeby być w pełni szczerym.
Milczę, czekając na więcej, nie zamierzam mu ułatwiać. Mógł przyjść, kiedy miał czas. Mógł powiedzieć wszystko wcześniej.
– Muszę zacząć od początku, bo czuję, że jeśli nie powiem wszystkiego, będę nie w porządku wobec samego siebie.
Zerkam na niego z chłodnym dystansem, ale on kontynuuje, jakby nie zauważył mojego spojrzenia.
– Urodziłem się w rodzinie Pierce'ów – mówi z lekką ironią, jakby wiedział, że zabrzmi to absurdalnie w tej sytuacji. – No więc, miałem cudowne dzieciństwo, ale dorastanie było... trudniejsze. O Filipie już wiesz.
Przytakuję delikatnie, przypominając sobie fragmenty jego opowieści o bracie.
– Miałem 22 lata, gdy zacząłem spotykać się z dziewczyną o imieniu Anabell. Była na studiach, podobnie jak ja. Zakochałem się w niej, spędzaliśmy wspólnie czas, bywałem u niej w domu, czułem się dobrze w jej towarzystwie. Była... inna niż wszyscy, zwyczajna, naturalna. – Jego głos łagodnieje na chwilę, a ja wyczuwam, jak wspomnienie Anabell budzi w nim żal. – Gdy moi rodzice dowiedzieli się, że jestem z nią związany, zażądali, bym zakończył ten związek.
Na moment przerywa, jakby to wspomnienie wciąż wywoływało ból. – Rodzice uważali, że Anabell nie była z „odpowiedniej" rodziny. Pokłóciłem się z ojcem. Wracaliśmy wtedy w czwórkę samochodem – ja, Anabell, jej siostra i chłopak. Kierował Hugo. – Alex przerywa na chwilę i bierze głęboki oddech. – Nic z tego nie pamiętam. Obudziłem się w szpitalu, a Anabell już... już nie żyła. Rodzice robili wszystko, żeby mi pomóc, wysyłali mnie do najlepszych specjalistów, ale tamta tragedia mnie złamała.
Patrzę na niego, zdając sobie sprawę, że odsłania przede mną część siebie, o której nigdy wcześniej nie mówił. Widzę jego ból, choć jego twarz stara się pozostać opanowana.
– Potem była Rosemary – mówi, a jego głos jest teraz bardziej stanowczy, jakby próbował wyrzucić z siebie kolejną część tej opowieści. – Poznaliśmy się na balu charytatywnym, miałem wtedy 29 lat. Nie chciałem jej, odpychałem ją, ale po trzydziestce rodzice stwierdzili, że czas, bym się ustatkował. Rosemary była dla nich idealną kandydatką. Z czasem się oświadczyłem. Udawaliśmy szczęście, choć oboje wiedzieliśmy, że tak naprawdę byliśmy dla siebie obcymi ludźmi.
Wzdycha głęboko, a ja widzę cień smutku w jego oczach.
– Dwa lata temu, 16 czerwca, mieliśmy wziąć ślub. Ale... w ostatniej chwili wszystko się rozsypało. – Przerywa na chwilę, jakby niepewny, czy kontynuować. – Rosemary była w ciąży, ale nie ze mną. Wyjechała do Waszyngtonu i samotnie wychowuje teraz dziecko, Krvina. Moi rodzice nie wiedzą prawdy. Dla nich jestem za słaby, by utrzymać związek. A teraz... Rosemary wróciła, licząc na to, że odbudujemy to, co zaczęliśmy.
CZYTASZ
BEZ SPRZECIWU
RomanceCharlotte Harrington, 21-letnia buntowniczka i studentka prawa, nie należy do dziewczyn, które łatwo podporządkowują się rodzinnym oczekiwaniom. Zdeterminowana i pewna siebie, spędziła ostatni rok na wymianie studenckiej w Lizbonie, gdzie odkrywała...