Rozdział 30

115 8 0
                                    

Wchodzimy do tej samej sali, w której zaczynaliśmy naszą taneczną „karierę". Diego uśmiecha się do mnie z rozbawieniem, jakby już przewidywał, co się wydarzy. I tak jak ostatnio, Ana pojawia się dokładnie w momencie, gdy zaczynam się zastanawiać, co nas dzisiaj czeka.

– O, moja ulubiona para! – mówi z zadowoleniem, zacierając ręce. – Czyżbyście wrócili, żeby pokazać, że się czegoś nauczyliście? – Patrzy na nas z rozbawieniem i widzę, że zaraz zacznie się jej ulubiona część – poprawianie każdego naszego kroku.

– Staramy się! – odpowiada Diego z szerokim uśmiechem, ale jego mina mówi wszystko – wie, że za chwilę będziemy potykali się o własne nogi, a Ana nie przepuści żadnej okazji, żeby to skomentować.

– Dobrze, dobrze, Diego – mówi Ana, podchodząc do niego i ustawiając jego ręce na mojej talii. – Tym razem tylko nie patrz na swoje stopy, no chyba że zamierzasz zatańczyć jak... robot z zerwaną anteną!

Uśmiecham się, próbując opanować śmiech, ale już po pierwszych kilku krokach Diego oczywiście zerka w dół, a ja potykam się o jego stopę.

– No właśnie o tym mówiłam! – Ana wzdycha teatralnie. – Charlotte, nie rozpraszaj go swoim urokiem, bo jeszcze coś sobie złamiecie.

– Postaram się – odpowiadam, wpatrując się w Diego, który nie może powstrzymać się od śmiechu.

Próbujemy ponownie, tym razem z pełnym skupieniem, ale nagle Diego postanawia obrócić mnie o 180 stopni, zupełnie niezgodnie z krokami. Zakręcona ląduję tyłem do niego, a Ana natychmiast to wyłapuje.

– Diego! Z tego, co pamiętam, to kurs tańca, a nie kółko gimnastyczne – rzuca żartobliwie, przewracając oczami. – Charlotte, wracaj tu, zanim się wszyscy pogubimy!

Diego próbuje się uspokoić, ale już wiem, że dzisiejsza lekcja tańca przerodzi się bardziej w lekcję śmiechu niż tańca.

Nie wierzę, że po raz kolejny dałam się namówić na ten kurs. Wychodzimy ze szkoły, oboje zaśmiewając się tak, że aż boli mnie brzuch. Diego, jak zwykle pełen energii i gotów do wszelkich psot, postanowił dodać trochę dramatu do życia naszej trenerki.

– Naprawdę powiedziałeś temu facetowi, że podoba się Ani? – pytam, próbując opanować śmiech, ale jego zadowolona mina tylko mnie rozbawia jeszcze bardziej.

– Oczywiście, że tak! – odpowiada Diego z triumfem. – Trzeba dodać tej lekcji odrobinę akcji, nie sądzisz? Poza tym widziałaś go? Patrzył na nią, jakby miał ochotę zaprosić ją na kolację i od razu oświadczyć się na deser.

– Ale biedna Ana... Pewnie nie wie, co ją czeka na kolejnych zajęciach! – mówię, wyobrażając sobie minę Ani, gdy ten facet zbliży się do niej z kwiatami i oczekiwaniem w oczach.

Diego wzrusza ramionami, jakby cała sprawa była niewinna i pozbawiona konsekwencji.

– Kto wie, może tak naprawdę mu się spodoba i zaczną razem ćwiczyć w parze? Jakby nie było, kto im nie kibicuje, ten nie ma serca – mówi, wciąż rozbawiony.

– Jesteś niepoprawny, Diego – stwierdzam, kręcąc głową z niedowierzaniem, ale czuję, że to właśnie jego spontaniczność i szalone pomysły sprawiają, że każde spotkanie z nim jest tak odświeżające.

– A ty, Charlotte, tylko udajesz, że się oburzasz – odpowiada, szturchając mnie lekko w ramię. – Gdybyś naprawdę się złościła, nie śmiałabyś się tak głośno!

I ma rację – nasze wieczory taneczne z Diego są czystą frajdą.

– Oglądałem ostatnio film z Patricią – zaczyna Diego, uśmiechając się. – Nawet mi się podobał, choć nie wiem, czy to do końca mój klimat. Facet chodzi na kurs tańca, poznaje trenerkę, biorą udział w konkursie... ale ostatecznie wraca do żony.

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz