Rozdział 18

104 6 0
                                    

Nie wiem, jakim cudem oderwaliśmy się tej nocy od siebie, a jednak wróciłam do domu. Uśmiecham się do siebie jak szalona, wchodząc cicho do środka. Jest pierwsza w nocy, więc staram się nie robić hałasu. Odkładam klucze na komodę, ściągam szpilki i idę na palcach w stronę schodów.

– Udana randka? – rozlega się nagle głos Henry'ego, a ja aż podskakuję ze strachu, w ostatniej chwili powstrzymując się od krzyku.

– Jaka randka? – pytam, odwracając się w jego stronę, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie, choć pewnie moje zarumienione policzki mnie zdradzają.

Henry patrzy na mnie z tym swoim lekko ironicznym uśmiechem, unosząc brwi. – No ta, z której właśnie wracasz – odpowiada, nie dając mi żadnych szans na wymówki.

– A ty dlaczego nie śpisz? – próbuję zmienić temat, mając nadzieję, że odpuści.

– Zmieniasz temat – stwierdza rozbawiony, krzyżując ręce na piersi. – Więc, jak było?

Przez chwilę patrzę na niego, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. W końcu wzdycham, próbując przybrać obojętny ton.

– Było... było dobrze, okej?

– Okej, okej – powtarza z szerokim uśmiechem. – Dobrze wiedzieć, że ktoś w końcu potrafi cię tak rozbawić. – W jego głosie słychać lekkie zadowolenie, a na twarzy widzę wyraźne rozbawienie.

Przewracam oczami, próbując ukryć swoje zmieszanie, ale nie mogę powstrzymać lekkiego uśmiechu.

– Wiesz, ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa, Char. Cokolwiek postanowisz... pamiętaj, że jestem po twojej stronie – mówi, a w jego głosie słyszę szczerość, która momentalnie mnie rozczula.

– Dzięki, Hen – odpowiadam miękko, a potem, bez zastanowienia, przytulam go na moment. Czasem to naprawdę dobrze mieć brata, który rozumie więcej, niż pokazuje. – A ty dlaczego nie śpisz? – pytam, starając się nadać swojemu głosowi nutkę oskarżenia, choć sama jestem bardziej niż winna późnego powrotu.

Henry wzrusza ramionami, patrząc na mnie z tym swoim rozbrajająco niewinnym uśmiechem.
– Wróciłem od Stelli, ale jak coś, to spałem grzecznie w łóżku od jakiejś dziesiątej.

Przewracam oczami, próbując nie wybuchnąć śmiechem.

– Grzecznie od dziesiątej, tak? – Uśmiecham się z lekkim rozbawieniem, dobrze wiedząc, że oboje mamy swoje tajemnice.

– No pewnie – odpowiada, mrugając do mnie znacząco. – Ale wiesz, moja droga, ja przynajmniej nie wracam do domu z takim uśmiechem na twarzy.

– A co to za różnica? – próbuję udawać obojętność, ale jego docinki sprawiają, że nie mogę ukryć rumieńców.

Henry śmieje się, po czym wzdycha z udawaną troską. – Uważaj tylko, Char. Jeśli tak się będziesz uśmiechać, to wszyscy się domyślą, że dzieje się coś .....wyjątkowego.

– Dobranoc, Henry – rzucam, starając się zachować powagę i szybko idę w stronę swojego pokoju, zanim zacznie dociekać więcej.

Słyszę jeszcze jego rozbawiony głos za sobą.
– Spij dobrze, Char.

Zmywam makijaż, czując, jak całodzienny kurz i resztki podkładu znikają z mojej twarzy, a chłodna woda działa niemal jak ukojenie. Kiedy kończę, patrzę na swoje odbicie w lustrze i widzę delikatny uśmiech – ten, który dzisiejszy wieczór wywołał na mojej twarzy i który jakoś wcale nie chce zniknąć.

Szybko przebieram się w wygodny T-shirt i wskakuję pod ciepłą kołdrę. Myśli o Alexie, o jego uśmiechu, spojrzeniu i wszystkim, co wydarzyło się tego wieczoru, krążą w mojej głowie, aż w końcu poczucie spokoju i spełnienia pozwala mi odpłynąć. Zasypiam zmęczona, ale szczęśliwa.

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz