Uwaga! Czytasz na własną odpowiedzialność [<3]
______________________________________
Mam pięć dni. Jedni powiedzą, że to mało, inni, że wystarczająco dużo, aby wiele się mogło wydarzyć. A ja... ja chciałabym, żeby czas właśnie teraz się zatrzymał.
Wczoraj, gdy spacerowaliśmy z Alexandrem, czułam się tak, jakby wszystko dookoła przestało istnieć, jakby nic więcej nie miało znaczenia poza tą chwilą, naszymi spojrzeniami, jego uśmiechem. Cholera, chyba właśnie się zakochałam.
To jednak komplikuje wszystko. Bo choć obecność Alexa sprawia, że chcę tu być, że mogłabym rozważyć zostanie, to wciąż nie wyobrażam sobie życia w tym mieście. Powrót tutaj na stałe oznaczałby powrót do wszystkiego, od czego uciekałam: rodziców, którzy mają zaplanowane całe moje życie, oczekiwań, które nigdy nie były moje. Fakt, że jest tu Alex, jest wspaniały – to przyciąganie między nami jest silniejsze, niż chciałabym przyznać. Ale to za mało, bym mogła zrezygnować ze swoich marzeń i zostać.
Lizbona jest dla mnie symbolem wolności, niezależności, miejscem, gdzie mogę oddychać pełną piersią, być sobą. W Greenwich, w świecie, w którym żyją moi rodzice, brakuje mi tej swobody. I choć Alex daje mi chwilowe poczucie spełnienia, to nie zmienia faktu, że tu się duszę.
Mam pięć dni. Pięć dni, by cieszyć się tym, co mamy, zanim wrócę do swojego życia.
Telefon zaczyna dzwonić, a ja spoglądam na ekran i widzę imiona moich przyjaciółek. U nich jest środek dnia, a u mnie dopiero siódma rano. Odbieram, nie przerywając nakładania szminki na usta.
– Char! Nareszcie! – Izzy niemal krzyczy przez telefon.
– Hejka – odpowiadam spokojnie, poprawiając usta odcieniem szminki, który idealnie pasuje do mojego humoru.
– Czy ty właśnie malujesz usta? – pyta podejrzliwie.
– Tak... – mówię niewinnie.
– Poznałaś kogoś? – jej głos wypełnia mieszanka podekscytowania i ciekawości.
– Nie... – odpowiadam, próbując brzmieć niewzruszenie.
– To dlaczego czerwony kolor? – dopytuje, a ja widzę, jak Izzy mruży oczy, jakby próbowała odczytać moje myśli przez ekran.
– To nie jest czerwony, tylko chilli – wyjaśniam.
– Och, czyli ostro! Czyli coś było lub coś będzie – mówi, jakby właśnie odkryła mój największy sekret.
– Izzy! – przewracam oczami, próbując powstrzymać uśmiech.
– Ostatnio widziałam cię w czerwieni, kiedy byłaś z Rafaelem. Więc aaa! Char! Masz kogoś?
– Nie! Nie mam! Po prostu ładnie mi w czerwonym, to wszystko – odpowiadam, starając się brzmieć przekonująco, choć wiem, że z moimi przyjaciółkami to prawie niemożliwe.
– Char, mów poważnie – naciska, a jej głos brzmi niemal triumfalnie, jakby już znała prawdę.
Biorę głęboki oddech, unosząc rękę w geście przysięgi. – Wysoki sądzie – mówię, udając powagę – chcę oznajmić, iż nikogo nie mam... choć nie mogę zaprzeczyć, że z kimś się spotykam.
Na ekranie widzę, jak Izzy i Anaïs wybuchają śmiechem i klaszczą, jakby to była najlepsza wiadomość dnia.
– Kto to? – Izzy od razu zaczyna zasypywać mnie pytaniami. – Jaki jest?
– Nic wam nie powiem – próbuję udawać tajemniczą, ale wiem, że długo nie wytrzymam.
– Char! Mów! – naciska Anaïs. – Mamy już szykować sukienki w kolorze pudrowego różu?
![](https://img.wattpad.com/cover/383538658-288-k138667.jpg)
CZYTASZ
BEZ SPRZECIWU
RomanceCharlotte Harrington, 21-letnia buntowniczka i studentka prawa, nie należy do dziewczyn, które łatwo podporządkowują się rodzinnym oczekiwaniom. Zdeterminowana i pewna siebie, spędziła ostatni rok na wymianie studenckiej w Lizbonie, gdzie odkrywała...