Rozdział 27

93 6 0
                                    

Chyba naprawdę oszalałam, zgadzając się wczoraj na pójście na lekcje tańca z Diego. Ledwo wróciłam z zajęć, dochodzi prawie osiemnasta, a zamiast zapaść się w kanapę z książką, mam przed sobą kurs tańca. Diego stwierdził, że najlepiej byłoby pójść na profesjonalne lekcje, a ja, sama nie wiem jak, przystałam na ten pomysł. Jeszcze wczoraj, tuż po imprezie, zadzwonił do studia tańca i nas umówił. Chyba naprawdę zwariowałam.

Stojąc przed lustrem, patrzę na siebie i próbuję dodać sobie odwagi. Mam na sobie wygodne legginsy i luźną koszulkę – coś idealnego do ćwiczeń, ale nawet to nie sprawia, że czuję się mniej zestresowana. Przecież nigdy wcześniej nie byłam na profesjonalnych lekcjach tańca!

W końcu, nie mając już odwrotu, zabieram torebkę i wychodzę z mieszkania. Po drodze odbieram wiadomość od Diego: „Czekam pod studiem! Tylko nie zapomnij o dobrym humorze ;)".

Uśmiecham się mimowolnie i czuję, że moje obawy trochę znikają. Diego ma w sobie ten swobodny urok, który sprawia, że trudno się denerwować w jego obecności. Kiedy docieram na miejsce, widzę, że już tam jest, uśmiecha się szeroko, machając do mnie.

– Jesteś gotowa na taneczne wyzwanie? – pyta, wyciągając rękę, jakby chciał mi dodać otuchy.

– Raczej... powiedzmy, że jestem gotowa na próbę – odpowiadam z uśmiechem.

– To mi wystarczy! – rzuca wesoło i prowadzi mnie do środka.

Weszliśmy do dużej, przestronnej sali, której ściany wypełnione były lustrami, optycznie powiększając przestrzeń i odbijając sylwetki tańczących par. Podłoga z ciemnego, wypolerowanego drewna połyskiwała w świetle licznych reflektorów zawieszonych pod sufitem, które nadawały miejscu profesjonalny, ale jednocześnie przytulny klimat. Przy jednej ze ścian znajdowały się rzędy krzeseł, gdzie niektóre osoby odpoczywały lub obserwowały pozostałych, a po drugiej stronie ustawione były szafki na rzeczy osobiste, obok których wisiały plakaty z zapowiedziami nadchodzących warsztatów tanecznych.

Muzyka delikatnie unosiła się w powietrzu – była to spokojna melodia w rytmie rumby, która wypełniała całą salę subtelnym dźwiękiem. Kilka par ćwiczyło swoje kroki na środku pomieszczenia, poruszając się z gracją i skupieniem, które od razu dało mi poczucie, że jesteśmy w miejscu, gdzie taniec traktuje się poważnie.

Diego rozejrzał się, a po chwili podszedł do jednej z kobiet stojących przy lustrze. Młoda instruktorka z uśmiechem wskazała mu kobietę w dojrzałym wieku, która siedziała w kącie, obserwując tańczące pary z wyrazem profesjonalnego skupienia.

– Dzień dobry, szukamy instruktora – Diego zwrócił się do niej z uprzejmym uśmiechem, a ja poczułam, jak moje nerwy nieco się uspokajają w obecności jego pewności siebie.

Starsza kobieta, o włosach zaczesanych w elegancki kok i okularach na czubku nosa, podniosła wzrok i uśmiechnęła się do nas serdecznie.

– Witamy! Jestem Ana, będę waszą instruktorką – powiedziała spokojnym głosem, patrząc na nas z wyrazem zrozumienia i pewności.

– Dzień dobry – odpowiadam, starając się brzmieć pewnie, choć moje serce przyspiesza z lekkiego zdenerwowania.

Ana uśmiecha się i skinieniem głowy zaprasza nas na środek sali. – Dobrze, zaczniemy od małej rozgrzewki. Nic skomplikowanego, wystarczy, że przygotujemy ciało do ruchu. Proszę, ustawcie się w lekkim rozkroku.

Oboje stajemy obok siebie, spoglądając na Anę, która zaczyna od prostych ruchów. Podnosi ramiona, obraca je powoli w kręgach, a potem przechodzi do lekkiego rozciągania, pochylając się w jedną i drugą stronę. Diego podąża za jej wskazówkami z naturalną swobodą, a ja staram się nie myśleć o tym, że wszyscy mogą patrzeć, jak wykonuję te ćwiczenia.

BEZ SPRZECIWUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz